Szukaj:
Strona Forum   Wybierz
Wybierz
Uwaga! Przeglądasz stronę jako gość!      Zaloguj się      Załóż nowe konto

×

Krótki Fic
Eerion Użytkownik jest offline
Postów: 811
Ostrzeżenia: 0%  
Eerion
1201 Wysłany: 30 Mar 05 23:59 • Temat postu: Krótki Fic
Miałem do napisania krótkie opowiadanie z Polskiego
prócz tego że je dam poloniście to zamieszczam je tutaj, bo w głównym Ficu nic nie dałem oddawna


Zaczynamy

To był spokojny późnowiosenny dzień. Miasto powoli budziło się do życia, kupcy zaczęli powoli otwierać swoje sklepy oraz rozładowywać dostawy z wozów tłoczących się na ulicach. Pod murami za to ożywienie było o wiele większe – 4 wojowników szykowało się do starcia w otoczeniu watahy żadnych widowiska gapiów z trzech pobliskich karczm. Był to pojedynek rycerzy oraz ich giermków – każdy ze swoim herbem, oraz damą, której honoru bronił...
- Odszczekaj to i błagaj o przebaczenie psie! – ryknął wojownik odziany w pełną zbroję płytową z wielką tarczą z białym lwem na niebieskim tle
- Głupiś – to ty zginiesz za istotę niegodną walki – poddaj się póki możesz szmatławcu! – Odrzekł mu drugi – wyższy w ciężkiej zbroi, oraz tarczy z pikującym w dół orłem trzymającym miecz w szponach
- Nigdy – więc do śmierci głupcze!
- Do śmierci -
Giermkowie z wielkimi dwuręcznymi mieczami przygotowali się do starcia, kiwnęli do siebie na znak gotowości i ruszyli. Mimo ciężkich zbroi rycerze poruszali się zadziwiająco szybko – parowali cios, przyjmowali na tarczę, kontrowali – u giermków sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Tysiące iskier tryskało, gdy starły się 2 potężne miecze z ich właścicielami – ich nieliczne i wolne ciosy byłyby w stanie powalić byka, lecz tutaj starło się dwóch równych. Lecz któryś z nich musiał pierwszy ustąpił – po kilkunastu ciosach ustąpił... miecz parobka, rycerza z lwem w tle – ponad 30 centymetrowy odłamek miecza oderwał się od trzonu i pomknął w widownię pozbawiając jednego pijaczka głowy i życia, oraz ochlapując watahę ludzi wokół litrami krwi. Przeciwnik wykorzystał to bezlitośnie – przeciął wrogowi pancerz na karku i naciął aortę, następnie zadał drugi cios, który oddzielił korpus od tułowia. Przeciwnik leżał martwy. Nieopodal walka trwała nadal. Po rycerzach zaczęły spływać pojedyncze krople potu. Pojedynek w końcu musiał się skończyć, lecz niepewność obu walczących rosła. Kilkanaście metrów od nich śmierć podrzucała monetę. W końcu jej się znudziło i upuściła monetę na trawę. Wypadła reszka. Pierwszy z rycerzy nie zdążył zblokować podwójnego uderzenia – przyłbica wraz z górną połową czaszki spadła na trawę, ochlapując ją krwią. Zwycięzca zdjął przyłbice i pochylił się nad wrogiem – zaśmiał się nad jego ciałem, i zaczął rozbrajać martwego przeciwnika. Zdjął z niego zbroję, przywłaszczył sakiewkę, wziął jego konia i ruszył do miasta. Łup był bogaty – zarobił na tej walce ponad dziesięć tysięcy sztuk złota.
- Trzeba to oblać – rzekł do giermka – chodź do naszej karczmy, pijmy do nocy, a w sen zapadnijmy wraz z uroczymi elfkami...Tamten głupiec myślał że bronię jakiejś kobiety... Nie zauważył, że szukam zaczepki – i zaczął się śmiać pod nosem z jego głupoty...
Poszli do karczmy. Zamówili dwudziesto litrową beczkę smoczozębnego gorzkiego piwa i oddali się 2 najbardziej ukochanym przez mężczyzn czynnościami – Wtłaczaniem do swej krwi coraz większych porcji alkoholu, oraz rozrywkach z kobietami. Następnego rana Elethriona obudził kac gigant – leżał u boku jakiejś lekkodusznej półelfki która szukała wrażeń na noc w karczmie. Poza tym pamiętał tylko strzępki wczorajszego dni – opróżniane litrowe kufle... Giermka – Artatnisa próbującego wypić resztki piwa będące na dnie, wskutek czego się tam zaklinował... Toczącą się głowę jakiegoś pijaczka, który próbował podwędzić pół kufla piwa... No i w końcu dokładka – pięć litrów ciężkiej krasnoludzkiej Wódki o nazwie „Szalony topór”. Po wypiciu duszkiem pierwszego kufla, elf nie pamiętał już nic...
Wczorajsze alkohole znów zaczęły dawać o sobie znać skacząc po jego głowie i powodując jeszcze większy jej ból. Przyłożył głową o ścianę żeby się uspokoiły – ale topór nie chciał się uspokoić – nawet się rozszalał z podwójną siłą. Rycerz zszedł, więc na dół i zamówił „Kragg orków” – na dźwięk tego alkohol poruszyli się wszyscy pozostali przy życiu uczestnicy wczorajszej balangi. Wziął kufel i starając się nie wąchać go wypił go duszkiem – wóz albo przewóz – albo on, albo kac. Kac zwyciężył. Poranek nie był zbyt miły. Elf leżał w stajni wśród końskiego łajna – Był za to jeden plus – ork pokonał krasnoluda i teraz jego jego głowa się uspokoiła... Wrócił do pokoju, gdzie półelfki już nie było, wraz z małą sakiewką, która leżała na stoliku. Obmył się, ubrał i poszedł szukać giermka – ten akurat pokój dalej salwami pozbywał się wczorajszych alkoholi – gdy skończył wyglądał jak sama śmierć, która zresztą obecnie toczyła pojedynek na spirytus z pijaczkiem o jego życie. Zeszli na dół, zapłacili za pobyt, dosiedli koni i ruszyli do bram miasta.
- Za długo się tutaj zasiedzieliśmy giermku – musimy znów poszukać jakiś przygód, bo sensem rycerza nie jest siedzenie w karczmie, choć to całkiem fajna rzecz- poza porankami rzecz jasna –
- Gdzie się chcesz teraz udać panie? –
- Chyba się udamy na zachód – tam podobno ostatnio można zobaczyć coraz więcej orków – tam może zdobędziemy jakieś łupy i sławę
- Dobry pomysł panie, ale czy wiesz coś poza tym, że tam są orki? Nie mam ochoty stanąć samemu przeciw całej ich hordzie
- Nie samemu – we dwóch ruszymy im na spotkanie – po czym uśmiechnął się lekko
Podróż była długa, lecz przyjemna. Obaj wojownicy odpoczęli trochę, wyczyścili swoje zbroje, oraz oręż. Po około tygodniu drogi dotarli do pierwszej osady w zachodnich krainach zwanych potocznie Kerstonem. Osada była dosłownie zrównana z ziemią. Po resztkach palisady walały się pocięte ciała obrońców, kobiety i dzieci leżały porozcinane na małych uliczkach między domkami. Minęli ten smutny krajobraz i ruszyli przed siebie. Pochód orczej hordy można było łatwo zauważyć – litry krwi rozlanej po drodze, krajobraz zniszczony ich przemarszem. Mijali w ponurym nastroju kolejne zniszczone osady. W resztkach jednej z nich znaleźli fragment mapy – wychodziło na to, że horda zmierza do Leynuth – Elfiego miasta położonego w dolinie Karthen. W końcu ją zobaczyli – tysiące czarno-zielonych ciał toczyło się przez dolinę zmierzając ku bramom miasta- zachowywali się jakby chcieli je zdobyć jednym szturmem. Z murów posypał się grad strzał – zielone cielska orków padały jedne za drugim przebijane smukłymi elfimi strzałami. Lecz to ich nawet nie spowolniło. W tym momencie poczuł przeszywający ból w plecach i stracił przytomność... Obudził się czując straszny ból w plecach
= No tak – pomyślał. Przypatrywaliśmy się bitwie i zapomnieliśmy o ich tylniej straży. Zupełnie jak banda kretynów =
Otworzył oczy i delikatnie obrócił głowę – jego giermek leżał na ziemi z uciętą głową, obok leżały dwa konie – oba były martwe... W wojowniku zawrzał gniew. Już nie chciał przeżyć, ani zdobyć sławy. Chciał zabijać, ciąć, czuć krew orków na swej twarzy. Wstał i chwyciwszy wbity w konia topór rzucił się na wrogów z dzikim rykiem – Pierwszy został przepołowiony na wysokości serca zanim się zdążył zorientować. Drugi próbował się jakoś zasłonić drzewem, ale pod wpływem szaleństwa wojownik wbił topór w drzewo tak mocno, że przebił aortę wroga – ten krwawią obficie obsunął się na ziemię. Elethrion podszedł do swego giermka, z łzami w oczach pasował go na rycerza, aby tam gdzie właśnie wyruszył mógł stawić się z honorem, po czym założył swój miecz i tarcze na plecy, wziął miecz dwuręczny swego przyjaciela i ruszył samotnie na hordę orków nacierającą na bramę miasta. Tam doszło do starcia- bramy zostały celowo otworzone i wysypała się z nich kawaleria i odrzuciła hordę od bramy. Wybiegły jednostki piechoty i utworzyły ochronny półksiężyc wokół bramy odpierając ataki wroga. Z tyłu zaś dobiegł rycerz. Wpadł ze swoim mieczem w grupę orków siejąc śmierć i strach w serca wroga. Duża część Wschodniego skrzydła ataku odwróciła się w obawie przed zajściem z dwóch stron, lecz żadnej armii nie mogła wypatrzyć. Wykorzystała to szybka kawaleria tworząc dywan trupów z orków, którzy nie wiedzieli z kim mają walczyć.
Tymczasem Elethrion z rozpędu zrobił szaszłyk z 4 oblegających nabijając ich w na miecz, po czym porzucił go by dzięki długiemu mieczowi i tarczy walczyć na małym terytorium. W oczach walczących wrogów widział strach – strach przed nieoczekiwanym, przed śmiercią w hańbie, bez zabicia dziesiątek wrogów. Po chwili te oczy były matowe i leżały na ziemi wraz z resztą głowy, która toczyła się teraz między walczącymi. Wbił miecz w orka aż po rękojeść, gdy nagle wpadła na niego rozpędzona kawaleria. Elf został przebity włócznią i stracił przytomność stratowany przez konie...
- I co z nim?
- Będzie żył
- Mam nadzieję – znaleźliśmy go z włócznią w boku w samym środku wschodniego skrzydła hordy. Ciekawe jak się tam dostał
- Wyglądało na to, że ich zaatakował od tyłu
- Samotnie?
- Na to wygląda – niedaleko drogi znaleziono dwa konie i trupa- to pewnie był jego koń i towarzysz – może ich mścił
- Trudno – jak się obudzi to musimy go o wszystko wypytać
A potem znów była ciemność...
Obudził się pierwszej nocy po bitwie. Leżał pod murami w szpitalu polowym. Bok miał owinięty szczelnie opatrunkiem z jakimś lekarstwem – piekło jak diabli, lecz on to znosił jak przystało na mężczyznę i rycerza. Spojrzał na niebo... To była piękna noc... Księżyc był w nowiu i było doskonale widać gwiazdy – tysiące jaśniejących gwiazd na nocnym firmamencie przywracało chęć do życia. Jedna z tych gwiazd – najjaśniejsza gwiazda – była czerwona.
= Natura reaguje na to co się tutaj dzieje... Uczciła nasz zwycięstwo... = pomyślał
W tym momencie podszedł do niego jeden z sanitariuszy. Zmienił opatrunek i orzekł
- Miałeś duże szczęście przyjacielu- zbroja zahamowała główny impet uderzenia, a i cud że udało ci się przeżyć wśród hordy wroga.
- Chciałem umrzeć wraz z moim giermk... znajomym rycerzem i przyjacielem, lecz nie dało. Śmierć mnie pewnie jeszcze nie chce. Ale od dzisiaj nie spocznę dopóki nie zabiję samodzielnie sto orków za jego duszę... – rzekł zasmucony
- Już się pomściłeś czterokrotnie za swego przyjaciela pozwalając nam tak łatwo zwyciężyć, lecz słowo rycerza- życzę ci żeby twoja zemsta się wypełniła, lecz na razie odpoczywaj – jesteś ranny i straciłeś dużo sił...
Metr dalej śmierć uśmiechnęła się do siebie – ten elf ma jeszcze wiele w życiu dokonać i nawet ona nie może mu przeszkodzić... na razie... Odwróciła się i ruszyła kierunku umierających których miała zabrać tam gdzie kończy się wszystko...

Tego dnia Dolina Karthen została nazwana Nin Alh-terran co znaczy dolina krwawej gwiazdy. W samym Leynuth na promenadzie postawiono posąg Elethriona który nabija wielkim mieczem 4 orków... Zaś sam Elethrion wypełnił zemstę w niecały rok. A na grobie swego przyjaciela złożył 100 ściętych głów orków jako znak dokonania zemsty. Potem wyruszył w głąb krain zachodu – do dzikich lasów Nemuth w poszukiwaniu ciszy i ukojenia. Pod koniec swego żywota – w roku 4683 roku według Starego Kalendarium wyruszył w swą ostatnią podróż – odwiedził Leynuth, złożył na grobie swego przyjaciela wielki miecz – podobno ten sam którym szarżował na orków trzysta dwadzieścia lat wcześniej. Potem ruszył na południe do krain orczej hordy gdzie zginął w potyczkach z wrogiem mordując dziesiątki przeciwników

PS - nie wiem co mi wyskoczyło w tym tekście.
Nie mam czasu tego poprawiać.
Miłego czytania

PPS - pisałem to all w niecałe 3,5H więc się nie czepiajcie za bardzo -.-'


Edytowany 2005-03-31 00:02:25

Ostatnio edytowany Sobota, 18 Listopada 2006, w całości zmieniany 3 raz(y).
Reklamy
Sewi Użytkownik jest offline
Postów: 535
Ostrzeżenia: 0%  
Sewi
1202 Wysłany: 31 Mar 05 07:16 • Temat postu: Re:
fajne ......nie wiem jak to określić.......ale mi się podoba .......oczywiście mam pewne zastrzeżenia, ale przyćmiewają je opisy walki .............które są ....... krwawe ]:-> ......p0zDr0.......ale z racji że główny bohater zginą w epilogu to pewnie nie będzie dugiej części?? ....... :bad: ....

____________________

B3B4IT'S2L8
eloo_gosciu Użytkownik jest offline
Postów: 665
Ostrzeżenia: 0%  
eloo_gosciu
1203 Wysłany: 31 Mar 05 13:48 • Temat postu: Re:
no piekne ładne fantasy a nie żadne herbaciane żydy kroolika
może być jak na 3,5h...może dam mój horror który pisałem koleżance pt.Ciemny las...TAK DAM GO!!(tylko znajde)

____________________

[obrazek]
Maggie Użytkownik jest offline
Postów: 389
Ostrzeżenia: 0%  
Maggiehttp://irenne.blog.interia.pl
1204 Wysłany: 31 Mar 05 14:46 • Temat postu: Re:
Bardzo fajne opowiadanko. Podoba mi się (jak zresztą wszystko co dotyczy choćby w niewielkim stopniu elfów). Szkoda, że nie opisałeś dokładniej jego dalszych dokonań, byłaby fajna powieść. I szkoda, ze to już koniec.

Eloo gościu, nie zaczynaj znowu o Kocisławie, bo myślę że pękanie ze śmiechu w nadmiarze nie jest wskazane (choć normalnie śmiech to zdrowie - zapamiętaj to przysłowie). <kuchnia, i znów mnie wzięło na rymowanie>

____________________

Nie no lol :P
Jestem lekko szurnięta. Lekko.
Eerion Użytkownik jest offline
Postów: 811
Ostrzeżenia: 0%  
Eerion
1205 Wysłany: 31 Mar 05 18:52 • Temat postu: Re:
Wybaczcie, ale to miało być płytkie proste opowiadanko na polski, więc nic głębszego nie ma ;P
Poza tym - na jutro został rpzesunięty termin więc dziisaj może coś dopsizę i wrzucę tutaj (raczej w środek tekstu niż na koniec )
© 2003 - 2024 HMT. Design & Code by gnysek.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.