Wysłany: 20 Sty 11 09:50 • Temat postu: Ikizukuri - to nie tylko obrzydliwe, ale na dodatek okrutne
Zapraszam do poważnej dyskusji na ten temat w tym jednym miejscu. http://forum.sushi-online.pl/viewtopic.php?f=6&t=320
Myślę, że miłośnicy zwierząt powinni się odezwać. I nie ukrywam, że liczę tu na Ee!riona, który był (jest/bywa) w Japonii.
Ostatnio edytowany Czwartek, 20 Stycznia 2011, w całości zmieniany 1 raz(y).
Spoko, się wypowiem. Sashimi jest surową rybą, bez jakiejkolwiek obróbki, nie zaś żywą. Być może trafiają się gdzie niegdzie wersje z żywą, bynajmniej nie słyszałem, aby to było na porządku dziennym.
Właśnie wróciłem z Japonii, jutro jakoś się wypowiem pewnie
Wybacz, 20 godzin podróży zrobiło swoje. Błąd się wkradł, użycie jakiegokolwiek słowa tam było zbędne. Już zedytowałem.
Zaś wracając do sprawy -
Cytat:
The word sashimi means "pierced body", i.e. "刺身 = sashimi = 刺し = sashi (pierced, stuck) and 身 = mi (body, meat). This word dates from the Muromachi period, and was possibly coined when the word "切る = kiru (cut), the culinary step, was considered too inauspicious to be used by anyone other than Samurai . This word may derive from the culinary practice of sticking the fish's tail and fin to the slices in identifying the fish being eaten.
Another possibility for the name could come from the traditional method of harvesting. 'Sashimi Grade' fish is caught by individual handline. As soon as the fish is landed, its brain is pierced with a sharp spike; and it is placed in slurried ice. This spiking is called the Ike jime process. The flesh contains minimal lactic acid because it died instantly so it will keep fresh on ice for about ten days, without turning white or otherwise degrading.
Ogólnie dla Muscat najbardziej interesujący jest drugi paragraf.
Mówiący o tym, że ryba jest zabijana i bardzo szybko wrzucana w lód, co pozwala jej być świeżą przez około 10 dni.
Co do bardziej "żywych posiłków".
Czytałem relację z wizyty Piłsudskiego w Japonii na samym początku XX wieku. Tak czy siak - pod koniec został on poczęstowany pewną specjalnością. Ryba była bardzo świeża. Zabita, jednak tuż przed samym przyrządzeniem, tak że jeszcze zdarzało jej się ruszać ustami czy ogonem (nie wiem jak się ten syndrom zwie. To się dzieje nie tylko z rybami). Jedzenie zostało lekko doprawione i podane w taki sposób, że wycięte kawałki się brało bezpośrednio z ryby (nie wiem jak to odnieść. JAk wyciąganie puzzli?). Bynajmniej jednak nie mam żadnych informacji o tym, by ten posiłek był jakkolwiek żywy. Biorąc pod uwagę, że wszystko było przygotowywane i miało także wyglądać ładnie (w końcu to dyplomacja), to miotająca się ryba chyba nie wchodziła w rachubę.
Tak więc - skoro 100 lat temu był posiłek prawie podchodzący pod żywy, mogą znaleźć się gdzieniegdzie restauracje, które coś żywego zaoferują. W żadnym stopniu nie uznawałbym tego jednak za normę, czy pospolite zjawisko.
Dzięki za te rzeczowe informacje. Mnie się też jakoś tak przypominało, że np. zabity karp jeszcze się rusza, choć nie żyje na 100%.
W sumie w Europie się trafiają restauracje (ale to chyba na wzór japoński właśnie), gdzie z dużego akwarium wybierasz rybę lub coś z owoców morza (homara, langustę), którego ci przyrządzają. W tym akurat nie widzę nic zdrożnego, ot ciekawostka taka.
Ale kolega na sushi forum twierdzi, że co miesiąc takie żywe sashimi je, więc nie widziałam, co o tym sądzić. Tym bardziej, że w tej sprawie napisał do mnie inny kolega, prawie mnie oskarżając, że - jako miłośniczka japońskiej kuchni i redaktorka sushi-online - zadaję się z dręczycielami zwierząt i pewnie sama jestem jakąś sadystką ;)
Czy mogę zacytować Twoje słowa na sushi-online? Albo może wolałbyś sam się zacytować?
W sumie w Europie się trafiają restauracje (ale to chyba na wzór japoński właśnie), gdzie z dużego akwarium wybierasz rybę lub coś z owoców morza (homara, langustę), którego ci przyrządzają. W tym akurat nie widzę nic zdrożnego, ot ciekawostka taka.
Widziałem to na mass w Hiszpanii. Nie wyglądało mi na wzór japoński, ale raczej na coś lokalnego.
Cytat:
Ale kolega na sushi forum twierdzi, że co miesiąc takie żywe sashimi je, więc nie widziałam, co o tym sądzić. Tym bardziej, że w tej sprawie napisał do mnie inny kolega, prawie mnie oskarżając, że - jako miłośniczka japońskiej kuchni i redaktorka sushi-online - zadaję się z dręczycielami zwierząt i pewnie sama jestem jakąś sadystką ;)
Czy mogę zacytować Twoje słowa na sushi-online? Albo może wolałbyś sam się zacytować?
Jutro je sam wrzucę. Chyba, że dzisiaj znajde jeszcze chwilkę.