Czytał ktoś książkę, a raczej cykl książek G. M. Martina? Są wciągające jak spacer po bagnie, a po serialu spodziewam się tego samego - w końcu producent ten sam, co mojego uwielbianego "Rzymu".
Zapowiada się dobrze: aktorzy wydają się wiekiem i typem urody pasować do ról (szczegóły, jak kolor włosów, się przecież zmienia, dojdzie jeszcze charakteryzacja i kostium).
Czyli lubisz Martina?
Ostatnio edytowany Czwartek, 13 Stycznia 2011, w całości zmieniany 1 raz(y).
Jestem na bieżąco
I Starkowie zachowują się dość honorowo, czego o Lannisterach w żadnym stopniu nie da się powiedzieć. Tyrion jest jeszcze w miare w porządku, za to Jamie po utracie ręki zrobił się znośniejszy.
Ale fakt - Sansa Stark jest słaba.
Jestem na bieżąco
I Starkowie zachowują się dość honorowo, czego o Lannisterach w żadnym stopniu nie da się powiedzieć. Tyrion jest jeszcze w miare w porządku, za to Jamie po utracie ręki zrobił się znośniejszy.
Ale fakt - Sansa Stark jest słaba.
UWAGA UWAGA SPOJLERYYYYYYYYY!!!! Nie czytać, kto nie chce!
Sansa jest po prostu durna, a jej siostra w zasadzie też, tylko taką inną durnością, jakby chłopięcą, i to samo prezentują sobą ich bracia. Honor tej rodziny jest jakimś skostniałym konserwatyzmem i nie podpiera go zrozumienie ani współczucie do innych ludzi. Żona starka na przykład zachowuje się jak moher durny i kieruje swoją nienawiść do Johna Snow (i jego matki) jakby nie rozumiała, że to jej mąż postąpił niehonorowo zostawiając kochankę z dzieckiem (kobietę, która go kochała, być może mocniej niż Katlyn Stark jest w stanie kochać kogokolwiek). Katlyn (o ile nie pomyliłam imienia) nie jest w stanie też zrozumieć swoich córek ani najmłodszego syna - nie jest dobrą matką. Nie rozumie też ambicji męża - dobrą żoną więc też nie jest.
A Stark? Obłudnie zasłania swoje pragnienie kariery przy boku króla gadaniem o dobru kraju; jest zakłamany tak głęboko, że chyba oszukał nawet sam siebie A to, jak postępuje z Johnem jest wręcz obrzydliwe.
Lanisterowie są obrzydliwym złem, ale nie tak jednoznacznie. Siostrzyczce Jamiego można nawet współczuć, choć jest paskudna z charakteru, ale przecież została z całej siły wdrożona do takiego zachowania i pojęcia o świecie, podobnie jej brat. A jednak oboje dojrzewają i mądrzeją w ciągu fabuły i z przyjemnością śledzi się ich przemianę. Jamie jest typem zła, któremu się współczuje, coś jak Heatcliff z "Wichrowych Wzgórz" Emile Bronte albo Sefiroth z FF7. Mnie się wydaje, że on zaczął się zmieniać już wcześniej i szukał wyzwolenia spod wpływu ojca, a później siostry. On też jest samotny w pewnym sensie. A jego brat Tyrion to przecież jest zwykły człowiek, ani dobry, ani zły, tylko nieszczęśliwy, bo kaleki i niekochany. Kibicowałam mu od pierwszej chwili do głęboko satysfakcjonującego mnie ojcobójstwa.
Jedną z osób, ktrych najbardziej nienawidzę jest Rycerz Kwiatów - obłudny przystojniak wykorzystujący kobiety, a najokrutniej tę brzydulę, która tak go kochała.
To fajna dziewczyna zresztą choć też głuptaska - tak się dać omotać przystojnemu ale pustemu mężczyźnie!
Sympatyczną, choć okrutna (ale sprawiedliwie) jest Danerys - ona jest naprawdę bajeczna tzn. taka "fantasy" a nie "historical fiction" jak reszta
Poza tym, ten poparzony, młodszy z braci, co mają psa w herbie, jest normalnym człowiekiem, można go zrozumieć.
Ogólnie wiele postaci takich Prawdziwych, jak w życiu.