Wysłany: 27 Sie 09 15:09 • Temat postu: Brutalność w grach- artykuł mojego autorstwa
Artykuł powstał za sprawą tematu https://hmt.pl/viewtopic.php?t=5399 , w którym poruszony jest ten wątek, aby uniknąć bezsensownej dyskusji i potencjalnych warnów można się kłócić tutaj.
Zabijanie policjantów, kobiet i dzieci dla sadystycznej przyjemności. Szkolenie małych, bezbronnych nastolatków na przyszłych gangsterów, wymuszenia, zabójstwa, niszczenie publicznej własności dla chorej satysfakcji. Gry są złem szatana, stworzone by siać zamęt w głowach naszych dzieci. Niedawno mówili w TVN, że chłopak, który zabił młodszego kolegę miał w szafce grę GTA III, teraz każde dziecko mające kontakt z GTA III będzie pewnie zabijało młodszych kolegów. Słuchajmy Ojca Rydzyka, nasz pasterz wspaniały poprowadzi nas w tych chwilach zwątpienia, nie zapominajmy przesłać mu 200 zł pod koniec miesiąca. Musimy bronić naszych dzieci, powinniśmy iść do tych, co robią te szatańskie gry z naszym Ojcem na czele, uciąć tym diabłom wcielonym głowy i powbijać je na drewnianych palach, albo spalić ich ogniem, w ten sposób zniknie cała brutalność tego świata.
Mimo, iż pewne elementy wyolbrzymiam, to taki obraz gier niestety jest najpowszechniejszy w umysłach większości społeczeństwa, a kolejne medialne "afery" z brutalnymi grami w tle nie pomagają przezwyciężyć tego stereotypu.
Osobiście wychodzę z założenia, że żadna gra nie wsadzi dzieciakowi do głowy czegoś, czego tam wcześniej nie było, oczywiście każdy ma prawo mieć swoje zdanie na ten temat, ale przyjrzyjmy się faktom.
Często możemy natknąć się w prasie czy innych mediach na opinie psychologów, choć ja nazwałbym ich pseudo psychologami próbującymi zyskać odrobinę popularności w najprostszy sposób. Nie chodzi tu o to, że nie ma kto się przeciwstawić tym bzdurom, problem jest znacznie głębszy. Media starając się wybijać w górę statystyki oglądalności nie powiedzą, że "Kowalski podlał ogródek.", albo "Niejaki Gnys napisał nowy skrypt do swojej strony." i faktem jest, że taki temat nikogo nie zainteresuje, ludzie chcą sensacji, przysłowiowego mięsa. Oczywiście massmedia dają społeczeństwu to, czego oczekuje, zamiast tematu "Syn Kowalskiego ukończył 26 misję w GTA 4, po czym udał się oddać mocz." rzucą na ramówkę coś w stylu "Syn Smitha ukończył 26 misję w GTA 4, po czym udał się zamordować kolegę.". Rola jaką odegrała GTA 4 w obu przypadkach była identyczna, ale w tym drugim przedstawia się ją przez pryzmat następnych wydarzeń. Nie trzeba być Einsteinem, żeby zrozumieć, że społeczeństwo zacznie od tego momentu kojarzyć zamordowanie kolegi z GTA 4, a stąd już prosta droga do skojarzeń "GTA 4=morderstwo kolegi".
Wróćmy więc do naszych nieszczęsnych pseudo psychologów. Ludzie, którzy przez ostatnie doniesienia mają wpojony stereotyp złego GTA 4 z chęcią przeczytają artykuł, mówiący jakie to gry są złe i destrukcyjne, co pogłębi ich w tym osądzie. Zaś nasz psycholożek zyska trochę uznania i famy. Powiedzmy, że jest inny psycholog, który wypowie się, że GTA 4 nie miała związku z zabójstwem, a gry nie powodują wzrostu agresji. Taka opinia natychmiast spotka się z miażdżącą krytyką społeczeństwa, gdyż zaburza ona ich obraz, tym wszystkim matkom łatwiej jest przecież tłumaczyć sobie, że ich dziecko pobiło się z kimś przez GTA 4, niźli przez brak zainteresowania, miłości, bezpieczeństwa ze strony rodziców.
Przeciętni ludzie nie zwracają uwagi na wiarygodność danych teorii, jeżeli te są wygodne, to je przyjmują jako prawdę, zaś wszystko inne krytykują bezmyślnie.
Takiego stanu rzeczy należy szukać u źródeł, przeważnie są to uniwersyteckie eksperymenty na rzadko reprezentatywnej grupie, zaś często błędne są same założenia tych eksperymentów. Weźmy pod lupę przykładowy eksperyment, gdzie poddawano grupę nastolatków wpadających w konflikt z prawem obserwacji pod kątem wpływu gier na ich psychikę. Po jakimś tam czasie eksperyment został zakończony, wyniki wskazują na wzrost agresji, a autorzy świętują zwycięstwo. Jednak jest to jedna wielka pomyłka wynikła z błędnych założeń i nie wzięciu pod uwagę najważniejszych zmiennych, bowiem nikt nie pomyślał nad tym, kim właściwie były wyselekcjonowane osoby. Faktem jest, że agresywni ludzie lubią oglądać brutalne filmy i grać w brutalne gry, każdy "brutalny" bodziec działa jak katalizator agresji wśród takiej grupy. Nic więc dziwnego, że zanotowano wzrost agresji, ale oni staliby się agresywni także pod wpływem książki czy muzyki, lecz o tym już nikt nie wspomniał.
Na szczęście istnieją ludzie, którzy nie boją się mieć innego zdania, należy do nich prof. Henry Jenkins, który obala 8 podstawowych mitów na temat gier.
Kod:
Powszechna dostępność gier prowadzi do epidemii przemocy wśród nieletnich.
Według danych statystycznych policji, wskaźnik przestępczości wśród nieletnich ma aktualnie najniższą wartość od trzech dekad. Co więcej, badania wykazały, że osoby skazane za brutalne zbrodnie miały o wiele rzadszy i krótszy kontakt z mediami niż przeciętny obywatel - co przywodzi nas do konstatacji, że właśnie ci, którzy nie grają (nie oglądają telewizji i tak dalej), są bardziej skłonni do aktów przemocy.
Badania naukowe dowodzą, że brutalne i pełne przemocy gry wzmagają agresję u ich odbiorcy.
To jest fakt - są takie badania. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że ich autorami są naukowcy z jednej konkretnej szkoły badań, która taki właśnie wpływ przyjmuje za dogmat. Większość tych badań jest niepełnych i pozbawionych rzeczowych wniosków a znaczna część opiera się na błędnej, niewłaściwej lub wręcz zafałszowanej metodologii. Dodatkowo, w badaniach tych przeprowadza się próby laboratoryjne, wyrwane ze społecznego kontekstu - i wnioski z nich płynące są niejednoznaczne. Z pewnością zachodzi korelacja pomiędzy agresją a chęcią grania w pełne przemocy gry, ale nikt jeszcze nie udowodnił, że gry jako takie wzbudzają agresję - zawsze są jednym z czynników i to nie najważniejszym.
Głównymi odbiorcami gier są dzieci.
Rzeczywiście, prawie wszystkie amerykańskie dzieci grają. Zaledwie kilka procent nigdy nie miało z grami kontaktu. Ale faktem jest też, że 62% graczy konsolowych i 66% grających na PC ma więcej niż 18 lat i te proporcje pogłębiają się na "niekorzyść" dzieci w miarę jak dorasta i starzeje się pierwsza generacja "wychowanych" na graniu. Co ciekawe, 82% gier, które docierają do dzieci jest kupowane przez ich rodziców i ogólnie osoby dorosłe. Część z nich nie zwraca uwagi na kategorie wiekowe danych tytułów i oznaczenia na pudełkach, co prowadzi do sytuacji, w której co czwarte dziecko podaje jako ulubioną grę taką, w którą absolutnie nie powinno jeszcze grać.
W gry grają w zasadzie tylko mężczyźni.
Historycznie jest to prawdą. W ostatnich latach jednak zmienił się stosunek sił i nie tylko jest coraz więcej grających kobiet, ale na przykład w sektorze gier internetowych (casualowych) jest już więcej graczy-kobiet niż graczy-mężczyzn. Wielką zasługę w otwarciu się kobiet na gry ma także seria The Sims (co w ogóle nas nie zaskoczyło).
Gier używa się do szkolenia żołnierzy - dzieci w nie grające uczą się więc zabijania.
Według Davida Grossmana, byłego psychologa wojskowego, dzieci i młodzież grające w symulatory militarne zbliżone do narzędzi szkoleniowych Armii (a jest sporo takich tytułów), uczą się odruchów żołnierskich - reagowania agresją i brutalnością, braku poszanowania ludzkiego życia. Jego badania jednak oparte są na założeniach, że grający jest wyrwany z kontekstu kulturowego, nie podchodzi krytycznie do prezentowanych treści i chętnie powtórzy swoje zachowania z wirtualnego świata w świecie rzeczywistym. Mówiąc krótko - najpierw trzeba chcieć się przy pomocy gry nauczyć zabijania, by rzeczywiście się tego nauczyć. Co eliminuje grę jako przyczynę.
Gry nie przekazują nam żadnych pozytywnych wartości.
Sami wiecie - gry są głupie i prowokują do bezmyślnych, opartych na prostych bodźcach reakcji. W przeciwieństwie do innych form wypowiedzi, takich jak literatura, film czy muzyka. Bo gry nie są sztuką. Henry Jenkins zadaje kłam tym tezom. Wg niego gry mogą uwrażliwiać społecznie, uczyć emocji, przedstawiać poważnie rozterki etyczne. Cytuje Willa Wrighta, według którego gry są być może jedynym medium, za pomocą którego możemy doświadczyć uczucia empatii lub winy wobec fikcyjnych postaci, ponieważ to my, naszymi działaniami, decydujemy o ich losie.
Gry przyczyniają się do społecznej alienacji.
Wiele gier opiera się wręcz na tworzeniu społeczności. Z osób grających często 60% gra ze znajomymi, 33% z rodzeństwem, 25% z małżonkami lub rodzicami. Nawet w przypadku gier zaprojektowanych dla jednej osoby często siada ich więcej - komentując, udzielając rad grającemu, dopingując. Jednocześnie ciągle rośnie odsetek gier przeznaczonych do rozgrywek wieloosobowych. Socjolog Talmadage Wright podczas swoich badań zaobserwował, że bawiąc się w Sieci gracze tworzą społeczności stojące ponad samymi grami - rywalizacja na poziomie gry nie przenosi się na plan kontaktów międzyludzkich, a jeśli nawet, to bardziej zbliża graczy, niż ich od siebie oddala.
Kontakt z grami znieczula.
Już małpy z rzędu naczelnych odróżniają prawdziwą walkę od bójek dla zabawy. Ludzie bez trudu oddzielają rzeczywistość od gier i te same czynności dokonywane w obu światach mogą budzić skrajnie różne konotacje - na przykład zamiatanie podłogi jest uciążliwym obowiązkiem, ale w grze może zostać uznane jako świetna zabawa. Podobnie sprawa ma się z zabijaniem i innymi tego typu czynnościami w grach - nawet dzieci bez najmniejszych problemów różnicują zabijanie wirtualne od prawdziwego i przywiązują do nich inne wartości emocjonalne. Brutalne gry prowadzą tylko i wyłącznie do brutalnych gier, nie do brutalnych czynów. Nie zaobserwowano też w badaniach utraty empatii i współczucia w wyniku gier, ale, co ciekawe, okazało się, ze gry mogą być doskonałym narzędziem diagnostycznym zaburzeń emocjonalnych - ktoś, kto reaguje na gry tak samo jak na rzeczywistość (i odwrotnie) powinien jak najszybciej znaleźć się pod opieką specjalisty.
W moim osobistym odczuciu stereotyp "złych gier" powstał raczej dla wygody społeczeństwa, które znalazło sobie kozła ofiarnego, na którego zrzucają winę za własne niedoskonałości, takie jak obojętność, brak zainteresowania, głupota, lenistwo. Zaś same media i pseudo psycholodzy też chcąc dostać swój kawałek tortu, publikują więc "popierane tezy" licząc na profity. Decyzja na szczęście należy do każdego z nas, nikt nie może narzucić nam tego, co mamy myśleć.
BigBang
Ostatnio edytowany Czwartek, 27 Sierpnia 2009, w całości zmieniany 4 raz(y).
Jednak trzeba powiedzieć jedno.
Młodzi grając w wiele brutalnych gier (w które grać jeszcze nie powinni) - podczas kreowania swojej psychiki nie zdają sobie sprawy z jednego.
Ich podświadomość nie rozróżnia gry od rzeczywistości. I o ile śmierć jest rzeczą naturalną, a rozum nadrabia to czego nie ogarnia podświadomość - pewna część naszego organizmu zapamiętuje te zachowania - zabijanie bez żadnych konsekwencji (i parę innych). To są pewne podstawy, do ew. tragedii w przyszłości. Podstawy, które co najśmieszniejsze mogą zostać bardzo łatwo zniwelowane, ale w dzisiejszym, zniewieściałym, świecie nikt tego nie robi. Młodym ludziom należy pokazać śmierć, ból i tragedię jaka jest związana z zabijaniem/śmiercią. W momencie gdy podświadomość zasegreguje to jako negatywną czynność, nie będzie groźby, że pewnego dnia jakiś czynnik przechyli szalę i ktoś sięgnie za pistolet (ponieważ gdzieś tam w głębi jest na to akceptacja)
Może i masz rację ale to i tak nie zmieni mojego poglądu co do wpływu brutalnych gier na psychikę.
No cóż, różna jest psychika ludzka. Jedna osoba będzie miała większą odporność psychiczną na gry i będzie wiedziała, że to tylko fikcja, nie przenosząc swoich czynów z gry do świata realnego. Inny ludzie natomiast, posiadający słabszą psychikę, podatną na tego typu bodźce, być może w jakimś stopniu będą pod ich wpływem. Oczywiście to tylko moje spekulacje. Sam nie wiem ile w tym prawdy, w końcu żadnych badań nie robiłem.
W każdym razie trzeba przyznać, że artykuł ma dużą wartość. Jeśli chodzi o mnie to w młodości grałem w wiele brutalnych gier(teraz też gram). I nie wydaje mi się, żeby jakoś one wpłynęły na mój sposób postrzegania świata. Pamiętam jak w wieku 10 lat rozjeżdżałem ludzi i rozbijałem samochody w takich grach jak GTA czy Carmageddon. Teraz mam już prawo jazdy i jakoś nigdy nawet nie pomyślałem o tym, żeby kogokolwiek rozjechać ^^ Dlatego nie wydaje mi się, żeby gry miały wpływ na większe grono osób.
Na naszą podświadomość ma wpływ także i grające radio, na które nie zwracamy uwagi, ale potem pewnego kolejnego razu w knajpie słyszymy jakiś kawałek, znamy słowa i rytm, ale nie pamiętamy skąd. Na szczęście podświadomość u zdrowego psychicznie człowieka nie kieruje naszym zachowaniem, mówią o tym chociażby takie abstrakcyjne rzeczy, jak tezy na temat systemu wartości Id, Ego i Superego, miałem to na psychologii, ale już nic nie pamiętam (ach ta przeklęta podświadomość, nigdy nie działa tak, jak powinna!).
Gry wpływają na psychikę, to jest fakt. Z drugiej jednak strony żadna brutalna gra nie jest w stanie wpłynąć na zachowanie normalnego człowieka (mówimy o zdrowym psychicznie człowieku), zaś jeżeli ktoś ma zabić, to zabije nawet pod wpływem książki. Porównajmy ilość graczy na świecie, do rzeczywistej ilości morderstw inspirowanych grami, można je policzyć na palcach jednej ręki, a i tak nie byli to normalni ludzie, zabiliby nawet po przeczytaniu Kubusia Puchata, a że lubili GTA, to wyszło inaczej.
Jednak jak gry wpływają na psychikę? Weźmy na przykład takiego HM:BTN, w rzeczywistości własnoręczne oranie gleby motyką to wątpliwa przyjemność, ale już ta sama czynność w Back To Nature to prawdziwa frajda. Mechanizm ten działa też w drugą stronę, zabijanie w grze jest prawdziwą zabawą, ale po odejściu od monitora, śmierć kogoś w prawdziwym świecie uznajemy za przykrość.
Proszę, niech nikt nie mówi, że może się znaleźć osoba, która zabije pod wpływem Postala, gdyż taka osoba zabiłaby także pod wpływem jakiejś muzyki, lub książki, jeszcze raz powtarzam. Gry mają wpływ na psychikę tak samo, jak wszystko inne, ale nikt normalny nie przekłada wydarzeń w grach na realny świat, gdyż nasze mechanizmy obronne po prostu na to nie pozwolą. Jeżeli zaś zawodzą, to nie z winy gry, lecz innej przyczyny.
To bardzo mądra myśl tylko dlaczego te całe pierdoły z tym artykułem itp. zrobiłeś za sprawą mojego tematu o śmiesznych błędach w grach???? Tylko dlatego że rozśmieszył mnie mały glitch w Postalu? To że były w nim trupy i gore nie znaczy od razu że trzeba jakieś felietony o wpływie brutalnych gier na psychikę wypisywać. Ludzie!! Wrzućcie na luz!!
W tamtym temacie zaczynała się dyskusja, jaki wpływ na psychikę nastolatków mają brutalne gry. Taką dyskusję można toczyć przez kilka stron i nic sensownego z tego nie wyniknie. Postanowiłem więc zrobić temat w którym przedstawię sensowne argumenty, w przeciwnym razie musiałbyś skakać od googli do wikipedii, a zrobiłem to za was i przedstawiłem w zrozumiałej formie.
Poza tym każdy sensowny temat jest dobry, ty uznałeś, że błędy w grach są zabawne, więc założyłeś temat, ja uznałem, że brutalność w grach jest wartościowym tematem i napisałem artykuł. Nie jest to felieton, chociaż zawiera moje subiektywne opinie, aczkolwiek poparte są rzeczowymi argumentami.
Po prostu wpadł na taki pomysł pod wpływem tego tematu, co nie znaczy, że ten artykuł ma razi akurat w Ciebie. Ot, przypomniał sobie, że istnieje taki problem i że warto o nim napisać.
Jak dla mnie wszyscy ci prof. S. Jonaliści są śmieszni i próbują sobie podratować 'karierę' trafiając idealnie w niszę 'rynku', można powiedzieć, jakim są rozhisteryzowane matki, które uwierzą we wszystko, co usłyszą, byle by się dowartościować i nie przyznać przed samym sobą, że po prostu źle wychowały dzieciaka.
Było już zresztą wiele badań na POZYTYWNY wpływ komputera, ale oczywiście nasze kochane media je jak jeden mąż ignorują. Hipokryzja i tyle. Jedyne co można zrobić, to kręcić głową z politowaniem na takie fanaberie, bo z taką ilością tłumu nie wygramy. Jak mówił Pratchett, "iloraz inteligencji tłumu równy jest IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników". I coś w tym niestety jest.
Telewizja i gry komputerowe moga byc przycyna masturbacji, ktora bedzie pozniej przeszkadzala w tworzeniu wiezi rodzinnych. Badania na calym swiecie wykazuja, ze masturbacja jest glowna przyczyna rozwodow na calym swiecie.
Z takim argumentem trudno się bić, ręce opadają (tylko uważajcie, żeby nie opadły za nisko, bo zaczniecie się rozwodzić).
Może i masz rację ale to i tak nie zmieni mojego poglądu co do wpływu brutalnych gier na psychikę.
Jeśli przyznajesz mi rację, to dlaczego nie zmieni to twoich poglądów na ww. sprawę? Jesteś nielogiczny, a za swoimi poglądami nie masz żadnych argumentów (po prostu tak uważasz, bo grasz w te gry i gdybyś uznał to za prawdę to byś wbił sobie nóż w plecy, zgadłem?)
Cytat:
Na naszą podświadomość ma wpływ także i grające radio, na które nie zwracamy uwagi, ale potem pewnego kolejnego razu w knajpie słyszymy jakiś kawałek, znamy słowa i rytm, ale nie pamiętamy skąd. Na szczęście podświadomość u zdrowego psychicznie człowieka nie kieruje naszym zachowaniem, mówią o tym chociażby takie abstrakcyjne rzeczy, jak tezy na temat systemu wartości Id, Ego i Superego, miałem to na psychologii, ale już nic nie pamiętam (ach ta przeklęta podświadomość, nigdy nie działa tak, jak powinna!).
Dlatego jest to podświadomość - zbiera rzeczy, których świadomość nie zbiera.
Cytat:
Gry wpływają na psychikę, to jest fakt. Z drugiej jednak strony żadna brutalna gra nie jest w stanie wpłynąć na zachowanie normalnego człowieka (mówimy o zdrowym psychicznie człowieku), zaś jeżeli ktoś ma zabić, to zabije nawet pod wpływem książki. Porównajmy ilość graczy na świecie, do rzeczywistej ilości morderstw inspirowanych grami, można je policzyć na palcach jednej ręki, a i tak nie byli to normalni ludzie, zabiliby nawet po przeczytaniu Kubusia Puchata, a że lubili GTA, to wyszło inaczej.
Zdrowy człowiek zdrowym człowiekiem, ale bardzo dużo zależy od progu wytrzymałości danej osoby. Masakry w szkołach też były robione przez "zdrowych ludzi". Jednak po prostu w pewnym momencie ich próg wytrzymałości został przekroczony i koleś poszedł zrobić rzeź.
Cytat:
To bardzo mądra myśl tylko dlaczego te całe pierdoły z tym artykułem itp. zrobiłeś za sprawą mojego tematu o śmiesznych błędach w grach???? Tylko dlatego że rozśmieszył mnie mały glitch w Postalu? To że były w nim trupy i gore nie znaczy od razu że trzeba jakieś felietony o wpływie brutalnych gier na psychikę wypisywać. Ludzie!! Wrzućcie na luz!!
Nie uważaj siebie za pępek świata. Po prostu w temacie, który stworzyłeś powstała dyskusja, która zaowocowała powstaniem tego felietonu.
Zdrowy człowiek zdrowym człowiekiem, ale bardzo dużo zależy od progu wytrzymałości danej osoby. Masakry w szkołach też były robione przez "zdrowych ludzi". Jednak po prostu w pewnym momencie ich próg wytrzymałości został przekroczony i koleś poszedł zrobić rzeź.
O progu wytrzymałości możemy mówić w przypadku stresu, obciążenia emocjonalnego, deprywacji sensorycznej, itp, ale nie w przypadku gier. Systemy obronne w mózgu albo działają, albo nie i żadne brutalne treści przedstawione w grach po prostu nie są w stanie wpłynąć na ten mechanizm. Oczywiście istnieją techniki pozwalające złamać system obronny, mówimy wtedy o "praniu mózgu", ale gry zdecydowanie do nich nie należą, gdyż sposób przedstawienia brutalnych treści w grach wyklucza takie działanie. Jeżeli ktoś poszedł i zabił, to znaczy, że jego mózg nie funkcjonował normalnie od samego początku. Ja swojego czasu uwielbiałem brutalne gry, razem z kolegami grywaliśmy w nie wiele godzin dziennie, jeżeli istniałby jakiś próg wytrzymałości, to zdecydowanie wieloletnie, kilkugodzinne przesycone brutalnością sesje u dziecka złamałby go niejednokrotnie. Mimo to po odejściu od klawiatury nie byłbym w stanie skrzywdzić nawet chomika, po prostu istniała w mózgu blokada uniemożliwiająca takie działanie.
Jeżeli ktoś zabije, nawet pod wpływem gier, to znaczy, że jego blokada nie działała dobrze od samego początku.
Dobry artykuł. Mówi tu o moim bracie ciotecznym, który ma 7 lat i GTA to jego ulubiona gra, a fatality w MK to zna na pamięć wszystkie. Ciekawe, czy wpłynie to jakoś na jego psychikę. Chodź nie widzę tego po nim.
Ja na gry jestem uodporniony, chodź myślę, że uodpornirni są na nie bardziej ci, którzy urodzili się w tych czasach, w których komputery czy konsole nie były jeszcze dobrze znane w polsce, i nie było jeszcze w grach, grafiki 3D. Zdaje mi się, że na takie cos, podatne są dzieci, które z komputerami, miały kontakt od urodzenia.