Szukaj:
Strona Forum   Wybierz
Wybierz
Uwaga! Przeglądasz stronę jako gość!      Zaloguj się      Załóż nowe konto

×

mhm <nie ma to jak inteligentna nazwa>
Eerion Użytkownik jest offline
Postów: 811
Ostrzeżenia: 0%  
Eerion
7594 Wysłany: 27 Paź 05 21:25 • Temat postu: mhm <nie ma to jak inteligentna nazwa>
Jako ze ostatnio ten dział rpzezywa zastój (chodzi o ficki) to dla odzywienia chciałbym wrzucić moje najstarsze - niedokońcozne opowiadanie.
Ma ono ponad 1,5 roku wtedy zaczynałem pisać, więc nie wiem czego sie możecie spodziewać - może to w przyszłości przeredaguję, zobacze.
Powiem tylko że głównym bohaterem jest kobold o wdzięcznym imieniu Marian ^^

I

Był ciepły późnowiosenny dzień. Wiatr delikatnie szumiał w gałęziach olbrzymich dębów rosnących wokół osady. Mały kobold imieniem Marian leżał w cieniu jednego z tych wielkich dębów. Patrzył w zamyśleniu na płynące po niebie chmury i rozmyślał o przyszłości. Marian nie był zwykłym koboldem jak jego rówieśnicy., był synem władcy wioski zdezelowanej strzały - Arona. Młody koboldzik marzył jak to gdy dorośnie będzie siedział na złotym tronie- nie miedzianym jak ten jego ojca, ale szczerozłotym- wytopionym z łupów z wojen na które zwycięzko poprowadzi swe wojska.... Rozmyślał o tym jak będzie siedział na tronie, wokół pięknych, młodych i półnagich koboldek gotowych zrobić wszystko na każde jego skinienie.
Jego rozmyślania zaczęły chodzić na nieodpowiednie dla następcy tronu myśli
Gdy nagle nad jego uchem rozległ się głos:
-wstawaj leniu! Ojciec chce cię widzieć na zebraniu! Musisz wreszcie się nauczyć rządzenia-
To jego siostra darła mu się do ucha.
Marian wstał i powłócząc nogami ruszył w kierunku hali głównej wyróżniającej się tym że to była jedyna z całości zbudowana z drewna budowla w wiosce.
Wszedł do sali gdy jakiś staro wyglądający kobold szeptał coś władcy- Marian rozpoznał w nim emisariusza który kilka lat temu wyruszył w świat z zamiarem zawiązania pokoju z innymi plemionami. Jak się okazało wrócił do wioski z żonką i kilkoma dziećmi-nie próżnował w życiu towarzyskim, ale i w polityce miał pomyślne wieści- udało mu się zawiązać sojusz z a 4 wiosek, a 4 obiecała pomagać, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach- co ogólnie tez można było uznać za sojusz. Król pełen szczęścia zaczął sączyć ze swojego miedzianego pucharu jakieś wino przywiezione w prezencie od władcy jednej z nowo zaprzyjaźnionych wiosek. Wtem do sali obrad wpadł zdyszany posłaniec krzycząc:
- Panie! Wrogo nastawiona grupa koboldów niosąca flagę wioski czerwonego księżyca zbliża się w naszym kierunku!
- Ilu ich jest??- zapytał zaniepokojony władca
- Koło 40 krzyknął przerażonym głosem strażnik
Władca zamyślił się. 40 żołnierzy to było dużo jak na jego wioskę. Mogą przegrać, albowiem niewiadomo czy wrogów nie było więcej, lub czy nie mają ukrytej broni. Król zdenerwował się- to był najgorszy czas na wojnę- Ziemia wydawała plony, a zapasy były na ukończeniu nawet jeśli wygrają tą bitwę to mogą stracić wiele z dorocznych zbiorów i jego wiosce mógł zagrozić głód- a głodny kobold może być groźniejszy od głodnego wilka...
Po chwili zadumy Aron energicznym ruchem wstał z tronu i ruszył w kierunku zbrojowni, wyrzucając za siebie puchar z którego wciąż kapały krople niedopitego wina.... Nieszczęśliwym trafem puchar trafił dowódcą straży który tracąc przytomność nadział się na swoją włócznie brudząc podłogę swoją własną krwią.
Pan wioski który tego nie zauważył założył swą skórzaną zbroję, przypiął krótki miecz- jedyny metalowy miecz w wiosce, wziął mały puklerzyk i wyruszył szybkim, jak dla kobolda krokiem w kierunku umocnień żeby przekonać się o sile przeciwnika i możliwościach obrony...

II
Adon doszedł szybkim krokiem do północnej części palisady i zaczął się rozglądać za kimś kto mógłby zdać mu raport. Po dłuższej chwili przyszedł zziajany kapitan i zaczął zdawać raport królowi. Będący kilka kroków Marian nie słyszał taj rozmowy ponieważ kapitan mówił szeptem, lecz zmartwiona twarz ojca, oraz zdenerwowanie kapitana mówiły same za siebie- wrogów jest więcej...
Po chwili Pan wioski podszedł do syna prosząc go aby ten poszedł z nim. Poszukali miejsca w którym nikt ich nie zobaczy, a następnie Ojciec przemówił do Mariana smutnym głosem:
- synu mam dla ciebie złe wieści. Wrogów jest o wiele więcej, więcej nawet niż liczy istnień cała nasza wioska z koboldzicami i koboldziątkami. Głos Adoma ucichł, lecz Marian chciał wiedzieć więcej i czemu ojciec go tu przyprowadził. Nie zdążył go o to zapytać ponieważ odpowiedź przyszła sama z siebie- ojciec ujawnił mu swoje plany. Zaczął jeszcze bardziej smutnym tonem niż wtedy, tak smutnym że Marianowi zdawało się że cały świat ucichł ze smutku...
- synu musisz stąd uciekać- nasza wioska nie przetrwa tej bitwy, a ktoś musi ocaleć- wybrałem ciebie, i kilku innych młodych koboldów którym może się poszczęści. Łącznie będzie was 4. Chciałbym abyście opuścili naszą wioskę już teraz.
Marianowi serce zamarło. Jak to nie przetrwa?? Uciekać dokąd?? Wiele podobnych myśli mu się kołotało w głowie, lecz ojciec chcąc ocalić swojego syna szarpnął go za jego czerwone ubranie, zawołał pozostałych „wybrańców” i objaśnił im wszytsko. Marian w międzyczasie rozpoznał ich, dwoje- Aren i Daro byli jego przyjaciółmi z piaskownicy, a Moker był starszy od nich o 3 lata i miał przewodniczyć wyprawie. Ojciec dał im najlepsze włócznie i drewniane tarcze jakie miał na składzie, Dał też skórzane zbroje- cenny dar bo niewiele było ich w wiosce i kazał podążać za nim. Szli w ciszy, pograniczami wioski, aby jak najmniej ludzi ich zobaczyło. Doszli do Południowej cz. Palisady, gdzie znajdowała się druga brama. Strażnicy odsunęli drewniane wrota i 4 młodych koboldów wyruszyło w świat uciekając przed wrogami którzy za kilka godzin mieli rozpocząć szturm na spokojną niczym nie wyróżniającą się dla koboldów wioskę...

III

Dochodził wieczór. Marian wciąż nie mógł uwierzyć w to co się stało. Jeszcze rano cieszył się podróżującymi chmurami i marzył o tym jak będzie władca wioski, a teraz- po paru godzinach ucieka przed wrogami i szuka miejsc gdzie może odpocząć i być bezpiecznym. Po 3 godzinach po opuszczeniu miasta młode koboldy- nie wprawione do wędrówek zarządziły postój. Ponieważ byli w lesie- cała ta okolica była gęsto zalesiona, znaleźli mogli odpocząć nie szukając zbytniego ukrycia- po postu rozbili obozowisko za drzewem urządzając się po stronie przeciwnej niż miejsce gdzie leży osada. Rozłożyli się wygodnie, jedząc jagody znalezione w pobliżu. Mieli szczęście, że w wiosce także dużo nie jadali, ponieważ inaczej by umarli z głodu, a kobold nie potrzebuje dużo jeść- wystarczą mu małe porcje, ale jeśli nic nie zje to staje się groźny dla otoczenia.
Poukładali małe kępki z mchu, torfu, oraz liści i zapadli w niespokojny sen. Marian obudził się koło południa. Wokół panowała głucha cisza. kobold dobudził głośno chrapiącą resztę ekipy i zarządził wymarsz. Ta cisza. go niepokoiła. Wyruszyli w dalszą drogę, co 2-3 godziny organizując krótkie postoje. Podróż przebiegała bez przeszkód większych niż kilka zwalonych drzew. Im bardziej oddalali się od wioski tym stawała się coraz intensywniejsza - już nie zalegała głucha cisza. jak rankiem po przebudzeniu. Ptaki zaczęły przyjemnie śpiewać, lecz niestety nastąpiła przez to przykra sytuacja- Daro dostał w ramię dużą kupa jakiegoś ptaka, którego nie udało im się zobaczyć. Na szczęście kilka godzin później dotarli nad strumyk gdzie wyprano ubranie. Tym razem młode koboldy odpoczęły przy szemrzącej wodzie, gdzie znaleźli pełno owoców i kilka dzikich jabłoni które na szczęście zaczęły już powoli wydawać plony, albowiem zaczynało się powoli lato. 2 kolejne dni nie przyniosły nic specjalnego. W czwartym dniu od wyruszenia Wyszli nareszcie z lasu i zobaczyli w oddali wioskę która po wyglądzie przypominała ich rodzinną. Podekscytowane owym i nie znanym im miastem koboldy wyruszyły w kierunku osady, aby móc odpocząć w prawdziwym łożu po wielu dniach wędrówki.

IV


Koboldy ruszyły szybkim krokiem w kierunku osady. Mimo, ze nie wiedziały czy mieszkańcy będą przyjaźnie nastawieni, młode istoty nie zachowywały ani śladu ostrożności. Szli polną dróżka pomiędzy dojrzewającymi w już wczesnoletnim słońcu. W miarę jak zbliżali się do wioski, słońce tonęło w horyzoncie i zapadała ciemność.
W momencie osiągnięcia wioski przez podróżników zapadł już zmrok, lecz oni mimo iz przybycie. Marian, zgłosił się na ochotnika w poszukiwaniu noclegu. Chodził od jednej przykrytej słomą strzechy do innej prosząc o miejsce na nocleg dla 4 koboldów. Niestety każda usłyszana odpowiedź przypominała "spływaj żebraku".
Lecz mimo wszystko młody kobold się nie poddawał, co wkrótce zaowocowało - pewien stary mieszkaniec wioski, wprawdzie nie mógł ich przenocować, lecz wskazał mu miejsce pod koniec wioski które można było uznać za coś będące odpowiednikiem gospody u dużych istot. Tak wiec Marian zebrał swoich kolegów siedzących sobie wygodnie u wyjścia z wioski na tle czarnego nieba pełnego gwiazd. Zmęczeni już podróżnicy szli wolnym krokiem powłócząc nogami i wzbijając niewielkie kupki kurzu w powietrze. W końcu dotarli do większej niż pozostałe chaty. Wisiał nad drzwiami jakiś szyld, lecz z powodu ciemności, lekko oświetlanej światłem księżyca w 3 kwadrze nie byli w stanie go odczytać. Zapukali grzecznie, a gdy po chwili usłyszeli słowo „proszę” powiedziane przez wyjątkowo rozespany głos. W środku było pełno łóżek rozłożonych wzdłóż ścian, z wyjątkiem miejsca wokół drzwi i czegoś co wyglądało na portiernie. W środku przywitał ich młody kobold w stroju wskazującym na to że gospodarz spał w ubraniu. Poprosili o 4 łóżka i zamierzali się położyć spać gdy nagle usłyszał za sobą głos lekko zdziwiony całą sytuacją mówiący „a zapłata??”. Koboldy lekko przestraszone z powodu braku pieniędzy, ponieważ w momencie wyruszania nikt z nich nie wziął niczego co mogłoby posłużyć za zapłatę. Zaczęli prosić właściciel aby ten pozwolił im spać za darmo, ze uciekali przed wrogami którzy zaatakowali ich wioskę i nic nie mają. Właściciel w końcu się ugiął pod prośbami młodych wędrowców – on także był młody więc jego serce nie było stwardniałe jak wielu dorosłych koboldów w te wiosce- ugiął się i pozwolił im iść już się położyć, a sam wrócił do małego drewnianego stołu który najwyraźniej służył za kasę.
Reklamy
Buli Użytkownik jest offline
Postów: 1695
Ostrzeżenia: 0%  
Buli
7595 Wysłany: 27 Paź 05 21:42 • Temat postu: Re:
Całkiem przyjemne opowiadanie Chociaż widać że jest jeszcze troche niedopracowane Fabuła całkiem ciekawa i nie wiem dlaczego ale kojarzy mi sie z Władcą pierścieni
Crash Użytkownik jest offline
Postów: 1424
Ostrzeżenia: 10%  
Crash
7596 Wysłany: 11 Lis 05 19:13 • Temat postu: Re:
Ładne, ładne. Szczególnie przypadly mi do gustu te opisy - takie eeee rozbudowane =]. Ocena? 8+/10. Te 1,5 punkta minusowego za brak ostatecznego i doglebnego szlifu ale i tak jest dobrze.

____________________

[obrazek]
© 2003 - 2024 HMT. Design & Code by gnysek.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.