No to wklejam. Zdążyłam dziś skończyć. Temat mił być dowolny, więc jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Nie jest długie, bo chciałam stworzyć wreszcie coś mniejszego.
Mogłabym do tego opowiadania napisać całą fabułę, ale skoro ma to być krótkie i tylko jednorazowe opowiadanie... skorzystałam z innego zakończenia.
Miłej lektury
NIE
Postać w czarnym płaszczu przemykała się niepostrzeżenie brzegiem jeziora. Wielki księżyc w pełni odbijał się srebrem w gładkiej tafli wody, jakby chciał rozjaśnić mrok lasu. Chociaż wiedział, że było to niemożliwe.
Czarny podszedł szybko do wielkiego kamienia wystającego z wody, ale nie wszedł na niego. Nawet nie dotknął wody. Stanął na brzegu i czekał. Księżyc przyglądał się ciekawie. Widział już wielu takich, którzy przyszli nad Jezioro Pełni. Tak samo czarni, tak samo bezszelestni, tak samo bezradni, wobec tego, co nadchodziło. Popatrzył na kolejnego śmiałka, licząc, że zobaczy w nim coś nowego, ale nie dostrzegł nic szczególnego. Nie był wysoki, ani niski. Twarz ukrył pod kapturem. Tak jak inni. Tylko jednym się wyróżniał: nie wszedł na kamień.
Tafla jeziora zafalowała, na powierzchni pojawiły się drobne zmarszczki. Po chwili z wody wyłonił się piękny mężczyzna. Łatwo było się domyślić, że jest panem tego jeziora, ponieważ wydawał się jego uosobieniem. Lśnił w blasku księżyca jak utkany z otaczającej go wody. Długie czarne włosy spływały na srebrną szatę. Postać na brzegu drgnęła, a potem ponownie znieruchomiała. Księżyc patrzył ciekawie. Typowa reakcja, myślał. Wszyscy, którzy tu przychodzili, by wydobyć z jeziora Przedwieczną Magię spodziewali się potwora. A spotykali pięknego maga. Równie potężnego i strasznego jak potwór. Mag spojrzał na istotę stojącą na brzegu.
- Nie chcesz ze mną walczyć? - zapytał głosem przypominającym szum wody.
- Nie - głos czarnego był spokojny i nie wyrażał nic.
Księżyc patrzył zdziwiony. Nie. To wszystko. Nie. Nie chce walczyć. To po co tu przyszedł?
- Dlaczego? - zapytał mag. - Czemu chcesz złamać rytuał? Podczas każdej pełni przychodzą tu ludzie, którzy chcą mnie pokonać, by zdobyć Magię. Muszę z nimi walczyć, a potem ich zabijać.
Księżyc zastanawiał się, co teraz zrobi ten człowiek. Wycofać się nie mógł. Stąd można było wrócić tylko z Magią. Bez niej się nie wracało. Właściwie nie było wyboru. Trzeba było walczyć.
- Co ten rytuał daje? - zapytał spokojnie czarny. - Nie ma bezsensownych rytuałów.
Mag milczał. Księżyc zdał sobie sprawę z tego, że nigdy nie było mowy o sensie tego wszystkiego.
- To nie rytuał, ale tradycja - odezwał się znów czarny. - Bezsensowna. Głupie przyzwyczajenie.
- Nieprawda! - wykrzyknął mag Jeziora Pełni. Księżyc nie mógł się nadziwić. Czarny wyprowadził Maga z równowagi! Kilkoma słowami!
- To co ten rytuał daje? - zapytała ponownie postać na brzegu. - Nie powiesz, prawda? Dlatego rytuał zostanie przerwany. Nie wstąpię na kamień i nie będę z tobą walczyć.
Ta rozmowa jest co najmniej dziwna, myślał Księżyc. A ten człowiek jest bezczelny. Zwraca się do samego Maga Jeziora Pełni, Pana Pradawnej Magii, a robi to takim tonem, jakby mówił o pogodzie.
- Dlaczego? - zapytał Mag prawie rozpaczliwie. - Muszę cię pokonać. A wobec tego musisz ze mną walczyć.
- Nie muszę. Nikt nie powiedział, że muszę.
- Ja tak mówię! Masz ze mną walczyć!
- Nie.
Mag bezradnie opuścił ręce.
- Proszę...
Zapadła chwila milczenia.
- Nie. Nie będę z tobą walczyć.
- Nie możesz tego zrobić - ton Maga stawał się coraz bardziej rozpaczliwy.
- Mogę i zrobię.
- Nie!
Księżyc przypatrywał się wszystkiemu z góry. Interesujące, myślał. Jak różne jest zachowanie potężnego Maga i słabego człowieczka. Ten człowiek na pewno nie jest zwykły. Pierwszy raz ktoś wyprowadził Pana Jeziora Pełni z równowagi. A swoją drogą ciekawe, dlaczego mu tak zależy na tej walce.
Milczenie przedłużało się, ale Księżyc wiedział, że to kolejne zagranie ze strony człowieka.
- Dlaczego nie chcesz ze mną walczyć? Boisz się? - Mag przerwał milczenie.
- Nie. Nie jestem tutaj, aby z tobą walczyć, ale aby zdobyć Pradawną Magię, którą więzisz w swoim jeziorze od wieków.
- Mam propozycję. Powiem Ci, dlaczego muszę z tobą walczyć. Wyjaśnię ci nawet, jak używać tej Magii i jak nad nią panować. Nie za nic, oczywiście. W zamian żądam walki.
- Nie.
Znów zapadła cisza.
- Aleeee... dlaczego? - pytanie miało brzmieć, jakby było zadane z ciekawości, ale bardziej w nim było słychać rozpacz niż ciekawość.
- Nie potrzebuję twojej wiedzy. Domyślam się dlaczego chcesz ze mną walczyć. Bez tego rytuału nie możesz żyć.
Mag przeżył szok. Wyraźnie było po nim widać ogromny wstrząs. Człowiek powiedział prawdę. Odkryto tajemnicę istnienia Maga Jeziora Pełni. Żył tylko dzięki odprawianym co pełnię rytuałom, czyli walce z ludźmi, ich zabijaniu i składaniu w ofierze. Księżyc rozważał kolejne możliwości. Teraz Pan Jeziora nie może pozwolić, aby ten człowiek postawił na swoim. Będzie walczył. Z tej polany nie można wyjść przed walką, ani w jej trakcie. Człowiek nie będzie chciał wejść na kamień, ani dotknąć wody. Dlatego Mag wyjdzie na brzeg, by tam z nim walczyć.
Tak właśnie się stało. Powiewając srebrnym płaszczem Pan Jeziora Pełni opuścił swoją twierdzę, jaką była woda. Poza nią nie miał magii, był zwykłym człowiekiem, jak ta istota stojąca na brzegu. Ale wyszedł.
Księżyc przyjrzał się refleksom swojego światła na dwóch ostrzach, których dobyli równocześnie przybysz i Mag. No no, nieźle jeszcze potrafisz świecić, staruszku, powiedział sam do siebie.
Rozpoczęła się walka. Był to piękny pokaz szermierki, ponieważ obaj walczący byli świetni. Stopniowo jednak człowiek zaczął przegrywać. Księżyc z niepokojem przyglądał się, jak kolejne ciosy Maga godzą w smukłą sylwetkę czarnego. Zrozumiał, że nie jest tak jak sądził. Ta bitwa nie jest mu obojętna. Chciał, żeby człowiek wygrał. Żeby wreszcie to jezioro i ten las stały się normalne. Ale człowiek przegrywał. Na czarnym płaszczu pojawiły się błyszczące w srebrnym świetle plamy, które musiały być krwią.
W pewnym momencie czarny zrobił coś niespodziewanego. Był już na skraju śmierci, kiedy skupiając całą swoją uwagę na walce, ściągnął kaptur lewą ręką. Złote włosy rozsypały się po czarnym płaszczu spływając prawie do stóp. To była kobieta! Zarówno Księżyc jak i Pan Jeziora Pełni przeżyli szok. Wszystkiego się spodziewali, tylko nie tego. Kobieta wykorzystała moment nieuwagi Maga i zadała mu śmiertelny cios.
Księżyc przyglądał się, jak wielki i potężny Pan Jeziora Pełni, Mag posiadający Pradawną Magię upadł. Kobieta chwiejąc się ruszyła w stronę Jeziora, by dotrzeć do niego, zanim Magia uwolni się sama i wyleci nieposkromiona na świat. Nie zdążyła. Padła na piasek bez życia tuż przy wodzie. W tym samym momencie gładka tafla zafalowała. Z wody wzbił się w niebo złoty strzęp dymu. Miał postać kobiety, która leżała właśnie na brzegu...
Księżyc spojrzał na uwolnioną Magię. Była piękna. Bardzo. Piękniejsza niż tamta kobieta, choć była do niej podobna. Podoba mi się... - pomyślał i spojrzał na swoje odbicie w jeziorze. I wtedy zakochał się sam w sobie.
Bowiem Pradawna Magia to właśnie Miłość. Odkąd została uwolniona, krąży po świecie i nikt nie potrafi nad nią zapanować. A Księżyc od tamtej pory uwielbia się przeglądać w jeziorach, stawach i studniach, bo tak pokochał swoje oblicze.
KONIEC
Czekam na wyniki. Może mógłby ktoś napisać co o tych bazgrołach sądzi?? Czy nie wolno?? Bo jak nie, to poczekam...
Ehhh.
Nie wyrobiłem sie.
Więc w takim razie - jako że obiecałem daje mój ciut starsdzy tekst z lekkimi poprawkami na początku :/
a szkoda szkoda.
Gdyby nie lekcje moze jakoś bym się wyrobił :/
Rycerz
To był kolejny, spokojny późnowiosenny dzień. Miasto powoli budziło się do życia, kupcy zaczęli powoli otwierać swoje sklepy oraz rozładowywać dostawy z wozów tłoczących się na ulicach. Złodzieje szli spać, porządni obywatele budzili się ze snu. Tylko pod murami było więcej emocji niż być powinno - 4 wojowników szykowało się do starcia w otoczeniu watahy żądnych widowiska gapiów z trzech pobliskich karczm. Był to pojedynek rycerzy oraz ich giermków - każdy ze swoim herbem, oraz damą, której honoru bronił...
- Odszczekaj to i błagaj o przebaczenie psie! - ryknął wojownik odziany w pełną zbroję płytową z wielką tarczą z białym lwem na niebieskim tle
- Głupiś - to ty zginiesz za istotę niegodną walki - poddaj się póki możesz szmatławcu! - Odrzekł mu drugi - wyższy w ciężkiej zbroi, oraz tarczy z pikującym w dół orłem trzymającym miecz w szponach
- Nigdy - więc do śmierci głupcze!
- Do śmierci -
Giermkowie z wielkimi dwuręcznymi mieczami przygotowali się do starcia, kiwnęli do siebie na znak gotowości i ruszyli. Mimo ciężkich zbroi rycerze poruszali się zadziwiająco szybko - parowali cios, przyjmowali na tarczę, kontrowali - u giermków sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Tysiące iskier tryskało, gdy starły się 2 potężne miecze z ich właścicielami - ich nieliczne i wolne ciosy byłyby w stanie powalić byka, lecz tutaj starło się dwóch równych. Lecz któryś z nich musiał pierwszy ustąpił - po kilkunastu ciosach ustąpił... miecz parobka z lwem w tle - ponad 30 centymetrowy odłamek miecza oderwał się od trzonu i pomknął w widownię pozbawiając jednego pijaczka głowy i życia, oraz ochlapując paru ludzi wokół litrami krwi. Przeciwnik wykorzystał to bezlitośnie - przeciął wrogowi pancerz na karku i naciął aortę, następnie zadał drugi cios, który oddzielił korpus od tułowia. Przeciwnik leżał martwy. Nieopodal walka trwała nadal. Po rycerzach zaczęły spływać pojedyncze krople potu. Pojedynek w końcu musiał się skończyć, lecz niepewność obu walczących rosła. Kilkanaście metrów od nich śmierć podrzucała monetę. W końcu jej się znudziło i upuściła monetę na trawę. Wypadła reszka. Pierwszy z rycerzy nie zdążył zblokować podwójnego uderzenia - przyłbica wraz z górną połową czaszki spadła na trawę, ochlapując ją krwią. Zwycięzca zdjął przyłbice i pochylił się nad wrogiem - zaśmiał się nad jego ciałem, i zaczął rozbrajać martwego przeciwnika. Zdjął z niego zbroję, przywłaszczył sakiewkę, wziął jego konia i ruszył do miasta.
- Łup jest bogaty i uczciwy więc trzeba to oblać - rzekł do giermka - chodź do naszej karczmy, pijmy do nocy, a w sen zapadnijmy wraz z uroczymi kobietami przy boku... Tamten głupiec myślał że bronię jakiejś kobiety... Nie zauważył, że szukam zaczepki. O naiwności bogów - po czym uśmiechnął się do siebie. Poszli do karczmy. Zamówili dwudziesto litrową beczkę smoczozębnego gorzkiego piwa i oddali się 2 najbardziej ukochanym przez mężczyzn czynnościami - Wtłaczaniem do swej krwi coraz większych porcji alkoholu, oraz rozrywkach z kobietami. Następnego rana Elethriona obudził kac gigant - leżał u boku jakiejś lekkodusznej półelfki która szukała wrażeń na noc w karczmie. Poza tym pamiętał tylko strzępki wczorajszego dni - opróżniane litrowe kufle... Giermka - Artatnisa próbującego wypić resztki piwa będące na dnie, wskutek czego się tam zaklinował... Toczącą się głowę jakiegoś pijaczka, który próbował podwędzić pół kufla piwa... No i w końcu dokładka - pięć litrów ciężkiej krasnoludzkiej Wódki o nazwie - Szalony topór - Po wypiciu duszkiem pierwszego kufla, elf nie pamiętał już nic...
Wczorajsze alkohole znów zaczęły dawać o sobie znać skacząc po jego głowie i powodując jeszcze większy jej ból. Przyłożył głową o ścianę żeby się uspokoiły - ale topór nie chciał się uspokoić - nawet się rozszalał z podwójną siłą. Rycerz zszedł, więc na dół i zamówił "Kragg orków" - na dźwięk tego alkohol poruszyli się wszyscy pozostali przy życiu uczestnicy wczorajszej balangi. Wziął kufel i starając się nie wąchać go wypił go duszkiem - wóz albo przewóz - albo on, albo kac. Kac zwyciężył...
Powrót do rzeczywistości nie był zbyt miły. Elf leżał w stajni wśród końskiego łajna - Był za to jeden pozytyw - ork pokonał krasnoluda i teraz jego głowa się uspokoiła... Wrócił do pokoju, z którego zniknęła już jego półelfka z małą sakiewką której zapomniał schować. Obmył się, ubrał i poszedł szukać giermka - ten akurat pokój dalej salwami pozbywał się wczorajszych alkoholi - gdy skończył wyglądał jak sama śmierć, która zresztą obecnie toczyła pojedynek na spirytus z pijaczkiem o jego życie. Zeszli na dół, zapłacili za pobyt, dosiedli koni i ruszyli do bram miasta.
- Za długo się tutaj zasiedzieliśmy giermku - musimy znów poszukać jakiś przygód, bo sensem rycerza nie jest siedzenie w karczmie, choć to całkiem fajna rzecz- poza porankami rzecz jasna -
- Gdzie się chcesz teraz udać panie? -
- Chyba się udamy na zachód - tam podobno ostatnio można zobaczyć coraz więcej orków - tam może zdobędziemy jakieś łupy i sławę
- Dobry pomysł panie, ale czy wiesz coś poza tym, że tam są orki? Nie mam ochoty stanąć samemu przeciw całej ich hordzie
- Nie samemu - we dwóch ruszymy im na spotkanie - po czym uśmiechnął się lekko
Podróż była długa, lecz przyjemna. Obaj wojownicy odpoczęli trochę, wyczyścili swoje zbroje, oraz oręż. Po około tygodniu drogi dotarli do pierwszej osady w zachodnich krainach zwanych potocznie Kerstonem. Osada była dosłownie zrównana z ziemią. Po resztkach palisady walały się pocięte ciała obrońców, kobiety i dzieci leżały porozcinane na małych uliczkach między domkami. Minęli ten smutny krajobraz i ruszyli przed siebie. Pochód orczej hordy można było łatwo zauważyć - litry krwi rozlanej po drodze, krajobraz zniszczony ich przemarszem. Mijali w ponurym nastroju kolejne zniszczone osady. W resztkach jednej z nich znaleźli fragment mapy - wychodziło na to, że horda zmierza do Leynuth - Elfiego miasta położonego w dolinie Karthen. W końcu ją zobaczyli - tysiące czarno-zielonych ciał toczyło się przez dolinę zmierzając ku bramom miasta- zachowywali się jakby chcieli je zdobyć jednym szturmem. Z murów posypał się grad strzał - zielone cielska orków padały jedne za drugim przebijane smukłymi elfimi strzałami. Lecz to ich nawet nie spowolniło. W tym momencie poczuł przeszywający ból w plecach i stracił przytomność... Obudził się czując straszny ból w plecach
= No tak - pomyślał. Przypatrywaliśmy się bitwie i zapomnieliśmy o ich tylniej straży. Zupełnie jak banda kretynów =
Otworzył oczy i delikatnie obrócił głowę - jego giermek leżał na ziemi z uciętą głową, obok leżały dwa konie - oba były martwe... W wojowniku zawrzał gniew. Już nie chciał przeżyć, ani zdobyć sławy. Chciał zabijać, ciąć, czuć krew orków na swej twarzy. Wstał i chwyciwszy wbity w konia topór rzucił się na wrogów z dzikim rykiem - Pierwszy został przepołowiony na wysokości serca zanim się zdążył zorientować. Drugi próbował się jakoś zasłonić niewielkim drzewem, ale pod wpływem szaleństwa wojownik wbił topór w pień tak mocno, że przebił go i rozpłatał orkowi klatkę piersiową. Zwłoki krwawiąc obficie obsunęły się na ziemię. Elethrion podszedł do swego giermka, z łzami w oczach pasował go na rycerza, aby tam gdzie właśnie wyruszył mógł stawić się z honorem, po czym założył swój miecz i tarcze na plecy, wziął miecz dwuręczny swego przyjaciela i ruszył samotnie na hordę orków nacierającą na bramę miasta. Tam doszło do starcia- bramy zostały celowo otworzone i wysypała się z nich kawaleria i odrzuciła hordę od bramy. Wybiegły jednostki piechoty i utworzyły ochronny półksiężyc wokół bramy odpierając ataki wroga. Z tyłu zaś dobiegł rycerz. Wpadł ze swoim mieczem w grupę orków siejąc śmierć i strach w serca wroga. Duża część Wschodniego skrzydła ataku odwróciła się w obawie przed zajściem z dwóch stron, lecz żadnej armii nie mogła wypatrzyć. Wykorzystała to szybka kawaleria tworząc dywan trupów z orków, którzy nie wiedzieli z kim mają walczyć.
Tymczasem Elethrion z rozpędu zrobił szaszłyk z 4 oblegających nabijając ich w na miecz, po czym porzucił go by dzięki długiemu mieczowi i tarczy walczyć na małym terytorium. W oczach walczących wrogów widział strach - strach przed nieoczekiwanym, przed śmiercią w hańbie, bez zabicia dziesiątek wrogów. Po chwili te oczy były matowe i leżały na ziemi wraz z resztą głowy, która toczyła się teraz między walczącymi. Wbił miecz w orka aż po rękojeść, gdy nagle wpadła na niego rozpędzona kawaleria. Elf został przebity włócznią i stracił przytomność stratowany przez konie...
- I co z nim?
- Będzie żył
- Mam nadzieję - znaleźliśmy go z włócznią w boku w samym środku wschodniego skrzydła hordy. Ciekawe jak się tam dostał
- Wyglądało na to, że ich zaatakował od tyłu
- Samotnie?
- Na to wygląda - niedaleko drogi znaleziono dwa konie i trupa- to pewnie był jego koń i towarzysz - może ich mścił
- Trudno - jak się obudzi to musimy go o wszystko wypytać
A potem znów była ciemność...
Obudził się pierwszej nocy po bitwie. Leżał pod murami w szpitalu polowym. Bok miał owinięty szczelnie opatrunkiem z jakimś lekarstwem - piekło jak diabli, lecz on to znosił jak przystało na mężczyznę i rycerza. Spojrzał na niebo... To była piękna noc... Księżyc był w nowiu i było doskonale widać gwiazdy - tysiące jaśniejących gwiazd na nocnym firmamencie przywracało chęć do życia. Jedna z tych gwiazd - najjaśniejsza gwiazda - była czerwona.
= Natura reaguje na to co się tutaj dzieje... Uczciła nasz zwycięstwo... = pomyślał
W tym momencie podszedł do niego jeden z sanitariuszy. Zmienił opatrunek i orzekł
- Miałeś duże szczęście przyjacielu- zbroja zahamowała główny impet uderzenia, a i cud że udało ci się przeżyć wśród hordy wroga.
- Chciałem umrzeć wraz z moim giermk... znajomym rycerzem i przyjacielem, lecz nie dało. Śmierć mnie pewnie jeszcze nie chce. Ale od dzisiaj nie spocznę dopóki nie zabiję samodzielnie sto orków za jego duszę... - rzekł zasmucony
- Już się pomściłeś czterokrotnie za swego przyjaciela pozwalając nam tak łatwo zwyciężyć, lecz słowo rycerza- życzę ci żeby twoja zemsta się wypełniła, lecz na razie odpoczywaj , albowiem jesteś ranny i straciłeś dużo sił...
Metr dalej śmierć uśmiechnęła się do siebie - ten elf ma jeszcze wiele w życiu dokonać i nawet ona nie może mu przeszkodzić... na razie... Odwróciła się i ruszyła kierunku umierających których miała zabrać tam gdzie kończy się wszystko...
Tego dnia Dolina Karthen została nazwana Nin Alh-terran co znaczy dolina krwawej gwiazdy. W samym Leynuth na promenadzie postawiono posąg Elethriona który nabija wielkim mieczem 4 orków... Zaś sam Elethrion wypełnił zemstę w niecały rok. A na grobie swego przyjaciela złożył 100 ściętych głów orków jako znak dokonania zemsty. Potem wyruszył w głąb krain zachodu - do dzikich lasów Nemuth w poszukiwaniu ciszy i ukojenia. Pod koniec swego żywota - w roku 4683 roku według Starego Kalendarium wyruszył w swą ostatnią podróż - odwiedził Leynuth, złożył na grobie swego przyjaciela wielki miecz - podobno ten sam którym szarżował na orków trzysta dwadzieścia lat wcześniej. Potem ruszył na południe do krain hordy gdzie zginął samotnie w którejś z potyczek z hordą.
Haha, jak ja bym nie dal tego, to musialbym naprawde nienormalny być xD:
Oto przed panstwem moj fick na konkurs i zarazem ROZPOCZECIE 3 SEZONU HNP!!
3x01 - Fun with Beer
Przyjedzcie do Harvset North Park, tutaj miło spędzisz czas
-Kilo wagi ,statku wrak, dużo wódki, seksu brak! -elg & Bln
Przyjedzcie do Miasteczka, do stracenia nie masz nic
-Dajcie wódki, dajcie szluga, bo tu ciągle jest rozróba! -Blt
Przyjedzcie do Miasteczka, i odreaguj jak się da
-Fgnmm ghmmaka gmhmmm fhgnmmm ghna ghnnmnmmaga!! -Crs
Przyjedzcie do Miasteczka, tutaj parę kumpli mam!
<HNP, szkoła, godz. 11:45, przerwa>
-Eh, dasz mi tego kołacza czy nie?! -elg
-Fge. <Nie.> -Crs
-No kurwa mać, nie sęp się!! -elg
-Fghne, fgha, fhgnn mfmgmmm fmghnhn mfhgnmnm gmhm, gnhm ngmh ndfhnmmm!! <No co, kurwa, ja go kupiłem za ciężko zarobione pieniądze i wogóle spierdalaj!!> -Crs
-DAWAJ! -elg
[próbuje wyrwać kołacza, zbliża sie wujek_kołacz]
-Co tu do jasnej cholery się dzieje?! -wjk_kłcz
-On nie chce mi dać kołacza!! -elg
-Fgh fgne! <To moje!> -Crs
-Ooo za takie spory następnym razem doleje wam kwasu solnego do zupy! -wjk_kłcz
[odchodzi]
-Wielkie dzięki Crash! Gdybyś mi dał tego kołacza, to by nie zdarzyło się to, co zdarzyło! -elg
-Ffhesz too gnhm fgha ghfp!! <Chesz to sobie kurwa kup!!> -Crs
-To tylko kawłek pierdolonego upieczonego ciasta a ty histeryzujesz jakbym Ci krzywdził rodzine! -elg
[dryńńń - dzwonek]
<w klasie>
-No dobra dzieci a teraz otwórzcie podręczniki na stronie... -Ern
<Blount ciągle niecierpliwie patrzy na zegarek>
-Ekhm..Blount, co ci jest? -Ern
-Co...aaa....niccc... -Blt
-Eeee....co tobie? -Bln
-No a jak myślisz? Czekam na wypełnienie PIT'a?? -Blt
<CHALST!>
-Nie pyskuj!! -Bln
-Po prostu kurwa czekam na koniec lekcji a na co?!?! -Blt
-Ej zaraz...przecież Hentai'e to była twoja ulubiona lekcja a teraz tak czekasz na dzwonek?! -elg
-Mam swoje powody... -Blt
-Coś ty taki kurwa tajemniczy? -elg
-... -Blt <spogląda raz jeszcze na zegarek>
-Ekhm!! Eloo! Mam dość twojego gadania z Blountem! Przesiadaj się do Zsakuła! -Ern
-Nie! Proszę! Tylko nie to!! -elg
...
<po chwili>
-Jeee...jak fajjnie ..z..z....e tu usiadłeźźźźź!!! -zsk
-Kurwa..... -elg
-No więc powróćmy do zajęć.. -Ern
<puk puk puk>
-Otwarte! -Ern
-[szept]...zamknięte!... -elg
-Kto to powiedział?! -Ern
-[szept]...Crash!... -Blt
-Gdzie on jest?! -Ern
-[szept]...fghnoolił...<....spierolił...> -Crs
-KTO TO POWIEDZIAŁ? -Ern
-[szept]....Blondi.... -Bln
-Co? Gdzie on..czy ona...jest?! -Ern
-[szept]...poszła na piwo... -Blt
-NO DOBRA!! CAŁA KLASA DOSTAJE PAŁY!! A teraz proszę wejść!! -Ern
<właźi Buli>
-No tak tak więc ja ja chcę uświadomić wam wam...deeee.... -Buli
-Przestań się kurwa denerwować i mów!! -Ern
-Nooo....koncern HMT organizuje konkurs na najlepsze opowiadanie! Kto wygra dostanie puchar i malutki wiatraczek!! -Buli
-WOOOOOOW!! MUSZĘ WYGRAĆ TEN WIATRACZEK!! -elg
-Nieźle nie?! Startujemy? -Bln
-Beze mnie. -Blt
-Fghu? <Czemu?> -elg
-Stary, jesteś mózg operacji! Bez Ciebie nic nie wypali! -Bln
-Przykro mi, ale muszę waś opuścić, bowiem mam swoje powody jako młody i... -Blt
-...stary, czy przypadkiem dziś rano nie spierdoliłeś się ze schodów? -elg
[dryyyyń]
-No wybaczcie ale muszę iść! -Blt
<migiem ucieka>
-Co jemu jest?! -Bln
-Śledzimy go? -elg
-Fghne fghe. Fghn mfhgnng mfnhmhm fnhmgmm nfgmnmh mgmhm! <Lepiej nie. Jak będziemy go śledzić to nie zdążymy zrobić ficka.> -Crs
-Albo zrobimy tak!: Ja i Crash napiszemy ficka a Eloo będzie śledził Blounta! -Bln
-Ale czemu ja?!?! -elg
-Bo ja tak chcę! -Bln
-A spierda.... -elg
<CHLAST!!!!>
-...no dobra... -elg
[ulica HNP, wjk_kłcz jedzie Kołacz Mobilem, gdy nagle widzi Blounta i Eloo'sa który go śledzi. W tle leci motyw z "Misson Impossible".]
-What the Fuck? -wjk_kłcz
-...tu agent eloo, godzina 14:42, śledzę już Blounta cholernie długo, bo już aż dwie minuty! Ani grad, ani mróz ani deszcz nie przeszkodzą agentowi "e" w swojej misji!! Muahahahaha! -elg
[nagle eloo dostaje belką w "twarz", która pochodzi z konstrukcji, umieszczonej wyżej]
-Eeee....uwaga....! -Pracownik
-Kurwa mać!! To boli!!! Ah...kurwa!! Blount mi gdzieś spierolił!! -elg
-Eh dzieci, dzieci....[odjeżdza] -wjk_kłcz
-Gdzie on polazł?! ....aaa ...widze go!! Widze go!! ...gdzie on idzie? Przecież to plac konstrukcyjny! -elg
<czytelnia miejska>
-No dobra a więc fick nazwiemy "Przygody Ziomowatej Babci!" -Bln
-Fghe fhgnme fhgak? <Ale czemu tak?> -Crs
-Hmmm...bo mi sie podoba? -Bln
-Fge...ghm fgha....<Eh...no dobra> -Crs
[pisu, pisu]
-Fgo fghhej? <Co dalej?> -Crs
-No nie wiem...ziomowata babcia zbierała poziomki dla ziomów? -Bln
-...fghne fhgnnm fhg nfmgm memngem? <...czy to opowaidanie ma być z sensem?> -Crs
-Hmmm....<patrzy w kartę wymagań> ...nie! -Bln
-Fge ghmnone... <To dobrze...> -Crs
-No dobra pisz dalej! A więc...eee....co dalej? -Bln
-fghnm fhgnm mfhgnmmm hdgfhgnmm gnhmmm ngmhmhmm ngmhmhmhmmmn mm. Fgmgmmm? <...i wtedy zgasło swiatło, bo ktos zajebał żarówke. Koniec.> -Crs
-Nie no, takie coś raczej nie wygra... -Bln
-... -Crs
<plac budowlany, agent "e" nadal śledzi Blounta>
-....15:23, już dość wielki kawał czasu śledzę Blounta i nadal nic nie wskórałem, zresztą on też nie. Ciągle kręci się przy starej śćianie i na coś się gapi... -elg
-!!...jest tu kto?? -Blt
-O kurwa! Kamuflaż! -elg
[wskakuje w kupę piachu]
-Hmm? Uff... a już myślałem... -Blt
[-nie wytrzymam już tu dłużej...Blount, być tak miły i się kurwa ODSUŃ!!-elg]
[Blount podchodzi do ściany, eloo wyłaźi z piasku]
-Nigdy...ufff...więcej... -elg
-O tu będzie dobrze! -Blt
[-Co będzie dobrze? -elg]
<Blount bierze wiertarkę i zaczyna wiercić]
-????? -elg
<czytelnia>
-...no i wtedy...noo....babcia poszła i zrobiła sok z ziomojagód no i wogóle była zajawka no iiii....-Bln
-Elo ziomy! Za takiego ficka to normalnie, ja bym Nobela dał, bez kita! I wogóle joł! -Fnt
-Fgheee...fhgn fhgnmm fhgnmemn hfnhmmmło....<Niee...jeszcze tego tu brakowało....> -Crs
-No co ziom? Mi to tam pasi! I wogóle daj bucha! -Fnt
-Fghe, ghnm fhgnm fhnfmdnfh ngmhmh hfngmm hfnmgh mfngnm mfmgmhnmf!! <Nie, nic nie dostaniesz, nie umiesz i wogóle spierdalaj!> -Crs
-Aaa tam wy ziomy nie znacie sie na fristajlingu! -Fnt [odchodzi]
-No dobra pisz dalej! ...i potem na zajawce babcia dostała bucha...no...i.... -Bln
<plac budowlany>
-.....Boże, 17:49....zaraz nadejdzie noc a ja tu stoje jak taki człon i oglądam Blounta jak wierci... -elg
-MUHAHAHAHAHAH! SKOŃCZONE! -Blt
-Ale co? -elg
[Blount wchodzi do środka]
-Hmmm chyba nie zaszkodzi zajrzeć? -elg
[eloo też wchodzi]
-[patrzy]........O MÓJ BOŻE!! -elg [wyjmuje komórkę i dzwoni]
<czytelnia>
-...no i wtedy babcie zgwałcili i ich...no ...rozstrzelali...i ...no dobra, koniec! -Bln
-Gfhnamesie!! <Nareszcie!!> -Crs
[dzwoni komórka]
-...ghe gnhm fhgnm ghon... <...to nie mój fon...> -Crs
-Ojej...-Bln [odbiera]
-Tu agent "e" na linii!! Musicie to zobaczyć!! -elg
-Ale co? Gdzie? Jak? I co z Blountem? -Bln
-Dowiecie się wszystkiego na miejscu! Pakujcie dupę w troki i jazda na plac budowlany!! -elg
-Ale czemu...*klik*...kurwa..rozłączył się... -Bln
-Fghna, ghdfnnm. Fhgnm fhngmn fhgnm "e" gnhmmmył...<Dobra, chodź. Cieakwe co takiego agent "e" odkrył...> -Crs
<plac budowlany>
-No dobra, po co nas tu przywokłeś? -Bln
-Wejdźcie do środka! -elg
[Blondi wchodzi i przyapdkowo porusza dźwignię, która porusza blok z cementu. Owy blok rozprasowuje Crasha, zostawiając śćieżkę krwii.]
-OH MY GOD! THEY KILLED CRASH! -Bln
-YOU BASTARD!! ....dobra chodź!! -elg
-Idę!! -Bln
-Nareszcie! A już myslałem że formalnośćiom nie będzie końca!! -elg
[wchodzą]
-Wooo...w....to jest piękne.... -Bln
[widzą dwa ogromne zbiorniki z piwem - 25%]
-I to wszystko odkrył Blount!! -elg
-YEEE!! JUPIII!! YAAAY!! JAHOOOO!!! ŁIIII!!! 15.000 HEKTOLITRÓW PIWA MOOOOJE!!! MOOOOOOOJE!!! MWHAHAHAHA!! -Blt
-O kur..czę.... ten to ma nosa...-elg
-No....! -Bln
[nagle wszyscy widzą Gnyska w kamuflażu]
-Ale...co....
-Ciiicho!! I uciszcie tego debila, bo.... -Gns
[nagle światła się zapalają]
-MAMY CIĘ!! -Policja
-DAMMIT!!! -Gns
-Ale...o co chodzi?? -elg
-No nie wiesz kurwa?? W jednym pojemniku był ukryty Metal Gear!! -Gns
[skuwają Gnyska]
-Hahaha, a jutro wam też ucieknę!! -Gns
[odjeżdzają]
-No dobra....czyli jeden zbiornik odpada.....czyli....YEEE!! JUPIII!!! 7.500 HEKTOLITRÓW PIWA MOOOJE!! MWHAHAHAHAHA!!! -Blt
-Ta fajnie......[patrzy na zegarek]....o kurwa!! Już 21:30!! A o 22:00 kończy się termin dawania ficków!! Szybko, do biura HMT!!!! -Bln
<biuro HMT, godz 21:59>
-...a więc zdobyliśmy 3 opowiadania więc możemy zamk... -wjk_kłcz
[nagle wpada Blondi]
-STOOOOP!! JESZCZE MY!!! -Bln
-No w samą porę [bierze fick]...a teraz proszę zajmijcie miejsca, bowiem będziemy oceniać opowaidania! -wjk_kłcz
[bierze pierwsze opowiadanie]
-Opowaiadanie nr. 1 - "Przygoda Zsakuła" - "Był sobie zsakuł, który poszedł kupić mleko. Kiedy kupił mleko, wrócił do domu i podrapał się po zwieraczu. Koniec." -wjk_kłcz
[jedynie jedna osoba <domyślcie się kto> klaskał]
-Opowiadanie nr. 2 - O ogórkach i ciałach zielonych....aaa [przedziera kartkę na pół]...ja chciałem ficki a nie prace magisterskie! -wjk_kłcz
-AAAH!! Moja zemsta wkrótce was dośięgnie! -Karino [wyskakuje przez okno]
-Opowiadanie nr. 3 - "O wujku kołaczu, który upr....[przerywa].....to jest antyreklama!! [rozdziera pracę] -wjk_kłcz
-Ojejku...konkurencja jest straszna!! -Bln
-No i opowiadanie nr. 4 - "O ziomowatej babci!" <zaczyna czytać> -wjk_kłcz
-Trzymajcie kciuki!! -Bln
<30 minut później>
-..."no i ziomowatą babcię zgwałcili huligani na imprezce, których potem i tak rozstrzelano a babcia urodziła małego ziomalka. I tak obydwaj żyli długo i szcześliwie!" -wjk_kłcz
<dziki aplauz>
-To najbardziej wyciskający łzy dramat, jaki kiedykolwiek czytałem, chlip, chlip!! -Kuki
-Straszne, jak ktoś tak młody może napisać takie arcydzieło!! -Ryży
-Chcę na podstawie tego nakręcić film!! -Buli
-..no więc podsumujmy wyniki! ...aha! Wygrał fick pdo tytułem..."Przygoda zsakuła!" -wjk_kłcz
-COOOOO? -Bln
-COOOOO? -Blt [pije piwo]
-COOOOO? -elg [żre orzeszki]
-Haha żartuję! Zwycięzcą jest fick "O ziomowatej babci!!" Gratulacje dla Crasha i Blondi!! -wjk_kłcz
-Ekhm...Crash is dead...-Bln
-Aha...wobec tego gratulacje dla Blondi!! -wjk_kłcz
-Chlip, chlip...to pierwsze moje wygrane trofeum w życiu...chlip...aż nie wiem co powiedzieć...duma aż ściska za tyłek... -Bln
-To może ja coś powiem? POLAĆ WYPIĆ? Darmowe piwo for all!!! -Blt
-Jeeee!! -All
EXECUTIVE PRODUCER:
CRASH
INPUT-OUTPUT PRODUCER:
CRASH
TEXT WRITER:
CRASH
COMPLATION PRODUCER:
CRASH
TXT FORM PRODUCER:
NOTEPAD.EXE
MOTIVATION MANAGMENT:
BEER
VISIT HTTP://HMT.GRY-ONLINE.PL/
AND HTTP://KIRBY.GRY-ONLINE.PL/
FOR MORE INFO
(C) 2005 ALL RIGHTS (OR NOT ALL) RESERVED
dobra teraz małe podsumowanie konkursu miało to wszystko wyglądać troche inaczej ze strocy organizacyjnej bo miałem wybrac ze wszystkich ficków zgłoszonych 2 i z nich wy wyłonilibyście zwycięzcę stało się jak się stało i zgłosiły swoje kandydatury tylko 3 osoby i tylko 3 osoby się wysiliły chciałem przy tym powiedzieć że mam wielki żal i pewne osoby bardzo mi podpadły mianowicie eloo, blondi, tomek btn a nawet blount jest mi bardzo przykro że olaliście sprawe no ale co płakać niebędepodsumowując prosiłbym żebyście podali nick jednej z trzech osób której fick się wam najbardziej podobał głosy oddajemy do piątku do 22 mam nadzieje że się wyslilicie i napiszecie co wamsię najbardziej podoba
ja swój głos oddaje na Magie jej fick mi sie najbardziej podobał
Wujek,ale żeby napisać ficka to trzeba mieć wene,chęci,pomysł i czas -.- Ficki nie tworzą sie od tak z palca,bo inaczej wychodzi gówno nie fick jak nie mamy dobrego opmysłu,checi na opracowanie tego i czasu ;/ niektórym tego niestety brakło,min. mi ;/ dlatego zgłosilem piekielną
Btw.Głosuje na crasha,bo wreszcie sie pośmiałem od długiego czasu mojego ponuractwa (czyt. odkąd sie szkoła zaczeła )
Też bym zagłosował chętnie na Krasza. Nawet miałem tam swoją małą rólkę i sie troche posmiałem ale bardziej mi sie podoba fick Eeriona. Średniowieczny o rycherzach i orkach. To coś w moim guście
hmm jesli chodzi o twoją wypowiedź wujek to zgadzam sie z eloo... Do tego trzeba mieć CZAs... Ja go mam ostatnio bardzo mało... NIe siede na kompie bo musze się uczyć a szkoły nie olewam... na dniach dodam opowiadanie, które z pomocą eloo napisałam na angielski... nie wiem czy napisać go po angielsku czy po polsku... oczywiscie do konkursu się zaliczać nie bedzie bo już głosowanie i to wsyztsko... ale na następny raz to wujek daj więcej czasu.. bo takie konkursy muszą mieć troszke dłuższy termin... A głos oddaje na jednego z moich ulubionych pisarzy... CRS'a czyli crasha
Tak więc szanowna publiczności rozstrzygnięcie zagłosowało 7 osób wyniki sa następujące
1. Crash 5 głosów wygryw
Magie & Eer!On po jednym głosie
Wszystkim startującym wielkie dzieki tak samo jak głosującym Crashowi gratki w nagrode wszystkie cześci HMP zostaną umieszczone na głównej stronie :king:
Chlip...wzruszylem sie ;( To pierwsza rzecz w moim zyciu (nie liczac dwoch lodow z promocji Algidy i paczki chipsow "Lay's" xD), ktora wygralem swoja praca! Wielkie dzieki wszystkim, ktorzy glosowali!