No i co Chronoo, zemdlałeś z wrażenia? Oo Przekleństwa to słowa jak każde inne, wtłoczone do kultury i języka, a złe robią się dopiero wtedy, jak ktoś ich używa jak przecinka... Takie jest moje zdanie.
Rzucać książką o podłogę =o Jezu Chryste.
Zemsta dobry dramat, o co wam chodzi... Cytaty ma świetne i śmieszny miejscami. Ot widać że nie doceniacie literatury... To się albo lubi albo nie.
=O o Chronoo tez mi nowosc, ze w ksiazkach wystepuja przeklenstwa. Poczytaj sobie te, o narkotykach. Tam to jest masa przeklenstw i jakos mnie to nie zaskoczyło. Zemste to my tez omawiamy, włąsnie bd z tego tematu pytana, a nic nie przeczytałam, nawet streszczenia. A dlaczego?! Bo byłam zajeta czytaniem Odyseji 0o. I co do kotów;
To ze jestes starszy o rok, nie musisz ich [przy okazji mnie] wyzywac. To ze 1-wszo klasisci, nieznaczy ze gorsi. Ty tez byłeś 'kotem' rok temu.
Sry za off. ;(
Ot widać że nie doceniacie literatury... To się albo lubi albo nie.
Oo czyli jak Ci sie ksiązka nie podoba to odrazu dla Ciebie nie doceniasz literatury? ;D
omg. xD
Wy se narzekacie a ja niemam lektur od roku i chetnie bym se cos omowila :< w 10 roku chyba jest oliver twist czy cus..
apropo Chrono tez pamietam jak w szkole na kazdym brudnym kawalku zawsze sie ksiazka otwierala, on uzyl metafory kochani.. ostatnio ksiązka od bioli mi sie na pochwie otworzyla( z 3 razy).. ludzie potrafią byc dziwni ze podniecaja sie jak tylko widza jakis organ/ przeklenstwo.
Bo patrzenie się na "fajność" lub "niefajność" książki mija się z celem. O to mi chodzi. Bo autorom kiedyś nie zawsze chodziło o to, żeby książka była "fajna" z wartką akcją, ale żeby coś w niej przekazać, między wierszami chociażby. Więc to, że ktoś powie, że książka jest "fajna" albo nie, to w cale nie znaczy, że ją w pełni docenia lub rozumie. Nie można docenić literatury nie rozumiejąc jej... I widzisz, mówię o literaturze pięknej, czyli o dziełach artystycznych, a nie o książkach ogółem ;) A to różnica. Duża. Taki Harry Potter już się do literatury pięknej nie zalicza...
No tak ale jakkolwiek kazdemu ma prawo cos nie podchodzic do gustu, tak jak Ty to ujełas ze krzyzakow nie lubisz(zakładajac ze dobrze zrozumialam ;p) to ktos moze Cie okreslic jako bezguscie bo np to lubi i rozumie i te wszystkie inne pojecia dotyczace literatury..
haha przypomnialo mi sie to z wlatcow much jak Czesio powiedzial jaka jeszcze moze byc książka XD
Hmm fajna dyskusja sie rozwija, i moze nawet zadnej klotni nie bedzie. ; )
Od 2 lat gimnazjum tylko 1 lektura mi się naprawdę spodobała [Mały Książe].Były takie które nie dawałem rady przeczytać,bo po prostu mózg siadał w trakcie.Były równie naiwne co shoutbox na HMT,a przy tym nudne jak cholera.Nie dziwie się,że mało kto czyta jeżeli jedyne książki z jakimi miał styczność były tak żałosne.
A co do "fajności" książki,to wybaczcie,ale ja czytam książke by się dobrze przy niej bawić.Są książki po to by się czegoś z nich nauczyć,dowiedzieć,ale to raczej ciekawy sposób spędzania wolnego czasu.Może być to arcydzieło z mega przesłaniem pomiędzy wierszami[a nawet w wierszach],ale jeżeli będzie nudziło to czytanie tego na siłe,bo to "dzieło artystyczne" chyba mija się z celem.
Bo patrzenie się na "fajność" lub "niefajność" książki mija się z celem. O to mi chodzi. Bo autorom kiedyś nie zawsze chodziło o to, żeby książka była "fajna" z wartką akcją, ale żeby coś w niej przekazać, między wierszami chociażby. Więc to, że ktoś powie, że książka jest "fajna" albo nie, to w cale nie znaczy, że ją w pełni docenia lub rozumie. Nie można docenić literatury nie rozumiejąc jej... I widzisz, mówię o literaturze pięknej, czyli o dziełach artystycznych, a nie o książkach ogółem ;) A to różnica. Duża. Taki Harry Potter już się do literatury pięknej nie zalicza...
1. Dlaczego niby mija się z celem? Fajność książki to takie ogólne pojęcie że nie zdefiniujesz i nie sprecyzujesz tego, a to ze mówi się że książka jest fajna to najczęściej po prostu uproszczenie całego zdania o tej książce nie oczekuj po kimś że walnie Ci całym zdaniem w twarz" uważam ze ta ksiązka była naprawdę ciekawa i intrygująca, bardzo przyjemnie mi się czytało, wciągnąłem się w nią" Domka..Nie załamuj.
2.Domka...O to że pisarze chcieli coś przekazać w książce jakieś wartości to oczywista oczywistość.
3.Mhwahahah, literatura piękna jakbyś nie wiedziała to właśnie książka dla SAMEJ URODY ESTETYCZNEJ, czyli dobrze napisanej i ciekawej a nie mającej coś do przekazania.
4.Harry Potter właśnie bardziej się zalicza do literatury pięknej niż np wielkie traktaty filozoficzne Platona.
Starożytni mawiali: de gustibus non est disputandum (o gustach się nie dyskutuje) i to jest prawda. Podam przykład: uwielbiam fantastykę wszelaką od romantyzmu po cyberpunka; kiedyś namówiono mnie, abym przeczytała Władcę Pierścieni; nie dałam rady przebrnąć przez pierwszy tom. Powody były dwa: bohater był zbyt zwyczajny (prosty chłopek Frodo), a jego zachowania nierealistyczne (duma, odwaga, żadnych wahań) - nie dało się z nim utożsamić czytając. A drugim powodem był ten straszny, powolny tok opowiadania, gdzie doczytawszy do końca jakąś dygresję zapominało się, jak przebiegała dotąd akcja! Zmęczyć tego nie mogłam. A nie należę do tych, którzy przekartkowują opisy przyrody. W końcu na ekrany weszła "Drużyna Pierścienia", którą oglądało się świetnie i, jak wiecie, kończy się w dramatycznym momencie. Po powrocie z kina do domu wzięłam Władcę (mogę nie czytać, ale to klasyka, więc na półce stoi choćby ze snobizmu, jak w wielu domach Biblia) i przeczytałam jednym tchem (oczywiście, jak jakaś postać zaczynała się rozwodzić o swojej historii powyżej 50 lat wstecz, to włączałam "szybkie przewijanie").
Jak więc widać na moim przykładzie fajność książki jest tak bardzo względna, że czasem od nastawienia, od chwilowej potrzeby zależy, czy się spodoba.
Mnie "Mały Książę" wydawał się zbyt dydaktyczny, moralizatorski, już w dzieciństwie i do dziś tej książki nie lubię, ale skłonna jestem przyznać, że to doskonała satyra na ludzkie wady i postawy.
Lektury szkolne to ja zawsze miałam przeczytane jeszcze w czasie wakacji, ale muszę przyznać, że choć bardzo mi się Krzyżacy podobali (kibicowałam Jagience, a mojej mdłej imienniczce życzyłam śmierci), to była to pierwsza w moim życiu książka, w której pominęłam wszystkie opisy przyrody (z całą świadomością, że robię źle) i niechętnie przebiegłam wzrokiem scenę bitwy...
Co do "Zemsty": jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby! Czyż to nie jest często słyszany opis stosunków damsko-męskich?
A postać Papkina jest uroczo śmieszna, musicie przyznać! Oczywiście o wiele przyjemniej jest to oglądać w teatrze, albo chociaż w TV, niż czytać, prawda?
A Pan Tadeusz podobał mi się kiedy czytałam, a kiedy zaczęliśmy to brać w szkole i tę "narodowość" z tego wyciskać, to mnie zemdliło. Szkoła obrzydziła mi wiele książek. M.in. dlatego jestem przeciwna wprowadzaniu fantastyki do kanonu lektur.
Ciekawostka: film Pan Tadeusz - moim zdaniem wybitnie udany - wyświetlany był we Francji z opisem gatunkowym "komedia historyczno-obyczajowa" czyli tak, jak - moim zdaniem - powinno być, ale Polacy tam przebywający zareagowali oburzeniem. Śmieszne. Wyobraźcie sobie "Przeminęło z wiatrem" puszczane jako "epopeja narodu amerykańskiego" tfu! I kto by kupił na to bilet?
Przepraszam za tak długiego posta; ciekawe, czy ktoś to przeczyta, czy potraktuje jak opis przyrody?
"Stary Człowiek i Morze"- W środku książki było słowo "kurwa"
Koty z 1 tak się podnieciły, że jak rzuciło się książkę na podłogę, to się otwierało na tej stronie...
To co powiesz na to?
Cytat:
Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.
Imć Kochanowski, fraszka "na matematyka", jakby kto nie wiedział.
Widzę. Kiedyś było lepiej. Przeklinano wtedy, kiedy trzeba było. Teraz wszyscy mają radość z tego.
Było jeszcze coś o Kutasach (Pan Tadeusz?) Przynajmniej kiedyś potrafiono wykorzystać przekleństwa. Nie tak jak dzisiaj =_="
To bodajże:
Cytat:
Przy którym świecą gęste kutasy jak kity.
Ostatnio edytowany Czwartek, 02 Kwietnia 2009, w całości zmieniany 1 raz(y).
Kutas to taki pęk frędzli; generalnie nic złego. Sama tego słowa w tym znaczeniu używam.
A to o czym myślisz ma wiele cudownych nazw u Fredry albo Boya Żeleńskiego (Nowoczesna sztuka chędożenia) na przykład. Kiedyś ludzie w Polsce mieli bogatsze słownictwo miłosne, aczkolwiek trochę "grube".
A "Trzynastą księgę" czytali? Boki zrywać! Zresztą jest kilka wersji. Mnie się podoba ta, w której Tadeusz okazuje się dobrym mężem dla Zosi.
DJ, jak można się otwarcie przyznawać, że się czyta tylko lektury? Rozumiem już, ze niektórzy nie czytają, ale oświadczyć to publicznie to jakiś ekshibicjonizm : )
(Polecam opowiadania goblińskie albo w klimacie Earthdawn na stronie goblikonu.)
Ostatnio edytowany Czwartek, 02 Kwietnia 2009, w całości zmieniany 1 raz(y).
1. Dlaczego niby mija się z celem? Fajność książki to takie ogólne pojęcie że nie zdefiniujesz i nie sprecyzujesz tego, a to ze mówi się że książka jest fajna to najczęściej po prostu uproszczenie całego zdania o tej książce nie oczekuj po kimś że walnie Ci całym zdaniem w twarz" uważam ze ta ksiązka była naprawdę ciekawa i intrygująca, bardzo przyjemnie mi się czytało, wciągnąłem się w nią" Domka..Nie załamuj.
Bo mi się słowo "fajny" kojarzy z dresami ze szkoły, dla których "fajnym" się jest jak się piwo pije i pali trawkę. I zawsze tak to będę kojarzyć, zwłaszcza, jak ktoś używa słowa "fajny" co dwie linijki. Jest tyle innych słów na określenie tego, co się chce powiedzieć... Ot, po prostu nienawidzę jak ktoś tego [nad]używa.
A i też nie jest tak, że cała książka jest całkiem zła lub całkiem dobra. Tak jak to Muscat powiedziała, zależy od punktu widzenia. Więc powiedzenie o jakiejś książce tylko tyle, że jest "niefajna" to dla mnie znak, że ktoś po prostu przeczytał dwie strony i rzucił w kąt, bo "cała jest niefajna". Zwłaszcza, kiedy nie potrafi powiedzieć, co konkretnie mu się nie podoba... "Niefajna bo tak!" A zresztą, tak jak podkreśliłam - nie mówię o książkach, które się czyta dla przyjemności, ale takich, które przekazują coś większego. Takie Kamienie Na Szaniec chociażby - nie musi ci się podobać styl, w jakim są napisane, ale i tak powinieneś przeczytać...
Mówię to, co myślę, nie koniecznie się z tym musisz zgadzać ;)
Cytat:
2.Domka...O to że pisarze chcieli coś przekazać w książce jakieś wartości to oczywista oczywistość.
A nie, z tym się nie zgodzę. Mało to książek, które są napisane TYLKO po to, żeby się je przyjemnie czytało, ot, na jesiennie dni, ale NIC więcej? Nie mówię, że one są złe, sama je czasem czytam, ale to nie oznacza, że są jakichś wysokich lotów, prawda? ;]
Cytat:
3.Mhwahahah, literatura piękna jakbyś nie wiedziała to właśnie książka dla SAMEJ URODY ESTETYCZNEJ, czyli dobrze napisanej i ciekawej a nie mającej coś do przekazania.
Mówisz, że np. Pan Tadeusz nie miał nic do przekazania? To bzdety prawisz, tylko to ci powiem.
[Tak właściwie to powinno być "Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem" ]
Cytat:
4.Harry Potter właśnie bardziej się zalicza do literatury pięknej niż np wielkie traktaty filozoficzne Platona.
A czy ja mówię o traktatach filozoficznych? Traktat filozoficzny to traktat filozoficzny, to tak, jakby powiedzieć, że książka historyczna o II wojnie światowej to literatura piękna... Traktaty to przecież dzieła naukowe.
A Harry Potter to po prostu książka na jesienny wieczór. Nie mniej i nie więcej... Co nie znaczy, że źle ;]
A tak na koniec... Krzyżacy to była kiedyś książka prawie jak dzisiejszy serial, wydawana w odcinkach w Tygodniku Ilustrowanym, na której dalsze wpływ miały po części listy od czytelniczek... XD Więc nie dziwota, że miejscami jest po prostu nudna ;]
Ach, Muscat, wybacz, muszę to zrobić XD "de gustibus non disputandum est" -> w łacinie czasowniki lądują zawsze na końcu ;] Tata mi to wpaja do głowy za każdym razem, jak źle powiem ten cytat...
Hmm ja jeżeli przebrnę przez początek książki i wciąż jest nieciekawa i czytam ją tylko z przymusu to faktycznie na ogół rzucam ją w kąt bo "cała jest niefajna"[Z tym że początek raczej większy niż 2 strony].I nie jestem w stanie powiedzieć czemu mi się nie podoba.Po prostu nie podoba mi się,nie wydaje mi się by było w tym cokolwiek złego.Czy dochodzenie czemu dana książka jest dla mnie nudna ma jakikolwiek sens ? Po prostu nie jest w moim guście.
A co do kamieni na szaniec to pisałem o tym poprzednio.Jeżeli ktoś czyta tą książka żeby potem pochwalić się że ją zna,bo wstyd nie znać to ja mu szczerze gratuluje.W życiu nie potrafiłbym się zmusić do przeczytania książki tylko po to by ją przeczytać.
Chyba, że cię interesuje temat i na prawdę chcesz o tym coś wiedzieć, ale i tak nie podoba ci się, jak jest napisana :] Zresztą to tylko przykład był.
Z takimi książkami w szkole jest właśnie na odwrót często, jak się pochwalisz, że przeczytałeś tą książkę nie z przymusu i, o zgrozo! Nie chcesz żartować z jej zawartości i tych "durni co oddaliby życie za durną Polskę", to znaczy, że jesteś co najmniej dziwny. Naprawdę, patrząc się na niektórych ludzi teraz współczuję wszystkim tym, którzy wierzyli w Polskę i oddawali za nią życie...
Mrx po prostu na mnie słowo "fajny" działa jak czerwona płachta na byka
I czasem jest tak, że początek nudny, a potem się robi ciekawie
Chodzi mi o ludzi, którzy jak nie rozumieją książki, zamiast się zastanowić trochę nad nią, wolą powiedzieć, że jest głupia. A znam takich.
ja musze przeczytać do poniedziałku "Wesele" o! czy to fajne (xD) czy nie to nie wiem Ostatnio miałam "Zbrodnię i karę" do szkoły i chociaż jej nie przeczytałam to ją lubie bo z odpowiedzi dostałam 5 xDDDD Ogólnie to jak miałam czas to czytałam "Wojne duszków" i kolejne częsci tego.. W sumie fajne to było ^^ Ale już później nie miałam czasu Jeszcze coś czytałam fajnego(XDDDDDDDD) ale zapomniałam.. Wrota czasu? Kij wie.. ale się wkurzyłam jak na samym końcu akcji było "ciąg dalszy nastąpi" xD I tak oto się katuje nie wiedziąc bo było dalej.. xD
Domka - Kocham cię po prostu XDXD Głupia, wredna, wkurzająca siostra ;*;* ...Która w końcu nie dojechała do Krk, ale dostanie zdjęcia ;]
Hej, Domka, moja niniejsza odpowiedź głównie do Ciebie, ale nie tylko...
Pierwsza kwestia, to słowo "fajny". Uśmiejecie się, ale teraz jest znacznie MNIEJ używane niż swego czasu przez moje pokolenie. Jak nas nauczyciele tępili za te "fajności", ojejku jejku! Kolejny przykład, dlaczego należy duuużo czytać: bo można się nauczyć paru synonimów. (Np. zaje...ty , albo mojego ulubionego słówka: "zajefajny" i jeszcze bardziej lubianego "zarąbisty".)
Masz, Domko świętą rację, że tak ludziom na ambit wjeżdżasz, żeby trochę rozwinęli słownictwo, ale ogólnie określenie książki jako fajnej, albo niefajnej, to przecież nic złego... skoro rozumiemy o co chodzi. Ale, ludzie uczcie się przymiotników!
(A jak się pije piwo i pali trawkę, to się jest: super, cool, trendi, si, ziom, frendzia, megazaje....y, odlotowy, w porzo, a nie "fajny"!)
Piszesz też, Domko:
"Ach, Muscat, wybacz, muszę to zrobić XD "de gustibus non disputandum est" -> w łacinie czasowniki lądują zawsze na końcu ;] Tata mi to wpaja do głowy za każdym razem, jak źle powiem ten cytat... "
I ma świętą rację; ja miałam dobrze zapisane, ale na wszelki wypadek sprawdziłam w Kopalińskim, a tam było "est" w środku; ponieważ nie znam łaciny, to się zawahałam i uznałam wyższy autorytet... Jak widać nie nieomylny.
Mimo tego, zachęcam wszystkich do korzystania ze słowników; "Słownik wyrazów obcych" Kopalińskiego towarzyszy mi od dzieciństwa i jeszcze wcale mi się nie znudził (Tam, to dopiero mozna znaleźć ciekawe inwektywy.)
Acha - Domkaaa! NIGDY nie wybaczam! Jestem mściwa i mam pamięć jak słoń
Co do głębszej zawartości książek: każda coś nam przekazuje między wierszami, jak nie o zyciu, to o autorze samym. Istnieje mnóstwo takich, w których jest tego rzeczywiście mało, ale na pewno nie zaliczyłaby tu książek młodzieżowych, jak HP, który jest przecież o wytrwałości, przyjaźni, wybaczaniu, pracy nad własnym charakterem itd., a to wszystko w fajnej oprawie trochę oklepanego, ale stale aktualnego dydaktyzmu: walka dobra ze złem, ważne życiowe wybory, sens miłości (nie tylko tej wzajemnej, ale tej... no "caritas" - znowu słownik się przydał). HP to nie jest głupia książka; chociaż trudno ją nazwać odkrywczą.
Rada dla Blondi: wypożycz gdzieś i obejrzyj "Wesele" w reż. Wajdy, a potem dopiero przeczytaj Wyspiańskiego; zapewniam, że wrażenie będzie bardzo pozytywne. Żyjemy w XXI wieku i od tego są filmy, żeby uprzystępniać trudne dzieła literackie. Oczywiście warto znać oryginał.
Co do odrzucania książki, której pierwsze kilka kartek jest niezachęcające: będąc w Waszym wieku, nigdy tego nie robiłam i nie żałuję, bo dzięki temu zaliczyłam trochę klasyki, do której teraz, jako 40-latka nie miałabym już cierpliwości (z drugiej strony, trochę czasu po prostu w ten sposób zmarnowałam). Teraz robię tak, jak Mariossjex - szkoda zycia, żeby się męczyć. Ale zdarza mi się robić "drugie podejście" po paru miesiącach, jeśli ktoś mnie zapewni, że warto.
(Kamienie na szaniec kiedyś mi się podobały, mimo tego całego nachalnego dydaktyzmu. Mój syn, te kilka lat temu, był zachwycony, bo to o wojnie.)
Domka, wiesz, zdarzało mi się, że mimo zainteresowania tematem, jakiejś książki nie dałam rady przeczytać, ze względu na nieciekawą prezentację tematu - to chyba nie jest wstyd? Wina autora, że nudzi.
(A w ogóle świetnie się z Wami gada na ten temat; gdzie teraz można znaleźć młodzież, która w ogóle zastanawia się na tym, co i po co czytać?)
moja odpowiedź też głównie do Domki kierowana
"Głupia, wredna, wkurzająca siostra ;*;*" to o mnie xD? ah schlebiasz mi ;*xDDDD i FAJNIE schlebiasz ;* xDDD
"Rada dla Blondi: wypożycz gdzieś i obejrzyj "Wesele" w reż. Wajdy, a potem dopiero przeczytaj Wyspiańskiego; zapewniam, że wrażenie będzie bardzo pozytywne. Żyjemy w XXI wieku i od tego są filmy, żeby uprzystępniać trudne dzieła literackie. Oczywiście warto znać oryginał."
Dzięki przyda się ;) bo jak narazie to mam wrażenie, że gadają o dupie marynie... xD