Troche przesadzone, bo wychodzi na to że kobiety to zło a faceci to takie biedne myszki, a co z tymi co molestują kobiety? Biją je? Kolesia chyba laska rzuciła, rozumiem że teraz kobieta ma z reguły wazniejsze zdanie w większosci spraw ale on troche przesadził. Są przeciez sytuacje, nawet dość częste, że to kobieta stara sie o faceta a potem mu usługuje. Bo on ciężko pracuje dla rodziny, wraca z pracy chce obiad, oglądac tv itp. a kobieta ma sprzątać, gotować i kochać ;p
Hmm... Lubie rozmawiac o takich sprawach. Wiec ja tez uwazam ze artykul przesadzony, pozniewaz wracajac kilka setek lat wstecz, bylo tak, ze to kobieta stala najnizej, ona miala gotowac, sprzatac, kochac kiedy facet chcial, nie odzywac sie, nie marudzic, i najlepiej nie oddychac... Teraz kiedy zaczelysmy walczyc o swoje, mamy rzeczywiscie nawet wiecej praw niz mezczyzni. Co do milosci, oczywiscie tez duzo rzeczy sie zmienilo ale nie zawsze. Nadal kobieta potrzebuje czulosci, ciepla rodzinnego, tylko jesli tyle sie slyszy i zna facetow ktorzy rzucaja dla mlodszych, ladniejszych, z dluzszymi nogami itd, to probojemy jakos sie od tego uwolnic i brac sprawy w swoje rece Ja tam jestem kobieta klejaca sie do swojego faceta, starajaca sie zeby mu bylo jak najlepiej, ale nie przesadzajac i dbajac tez o swoje sprawy.
@ ed
I zeby nie bylo, niektore kobiety rzeczywiscie sa takie jak Pan napisal, ale nie uogolniajmy. Jesli trafial tylko na takie kobiety, to ja mu wspolczuje...
Ostatnio edytowany Niedziela, 07 Grudnia 2008, w całości zmieniany 1 raz(y).
OOOO jeny jakbym słyszała marudzenie mojego chłopaka, że wszystko musi byc tak jak ja chce i kiedy chcę. Oczywiście ze ten list jest przesadzony, może i w niektórych aspektach prawdziwy ale bez przesady. Taaa bo lepiej było jak kobieta sie nie miała odzywać, nie mogła pracować bo przecież musi być kurą domową i najlepiej żeby jeszcze facetowi skarpetki w kostke układała...
aaa bo lepiej było jak kobieta sie nie miała odzywać, nie mogła pracować bo przecież musi być kurą domową i najlepiej żeby jeszcze facetowi skarpetki w kostke układała...
Cytat:
Bo on ciężko pracuje dla rodziny, wraca z pracy chce obiad, oglądac tv itp. a kobieta ma sprzątać, gotować i kochać ;p
Nie ma to jak na argument "obronny" dać skrajne przeciwieństwo w drugą stronę.
Co do samej dyskusji - niestety coraz częściej spotykam się z postawą, jaka tutaj jest przedstawiana. Co najciekawsze, taka postawa nigdy nie jest przedstawiana jako negatywna. I często ma spore poparcie.
A teraz przyjrzyjmy się całej sytuacji z odrobinę większego dystansu
Cała ta sytuacja jest niejako powiązana wprowadzeniem równouprawnienia. To był duży krok do przodu. I był dobry. Przeskoczmy teraz parędziesiąt lat do przodu. Wyścig szczurów - tutaj zaczynają się problemy. Mężczyzna i kobieta są prawnie na równym poziomie. I oboje uczestniczą w wyścigu szczurów. Wprawdzie wciąż są takie rzeczy, że kobietom płaci się trochę mniej, czy inne, że sie tak wyrażę "pierdoły". To tylko, jeszcze bardziej, napędza całą sytuację, o której mówię. Już nie jest tak, że jak rodzi się chłopiec, to ojciec uczy go przetrwania i utrzymywania, a kobietę, jej własnych obowiązków (np. szycie, do których kobiety są bardziej predysponowane). Stary model kobiety poszedł w odstawkę i teraz dzieci obu płci słyszą jedno - "Musisz być twardy, albo cię zjedzą". Kobieta startuje w dziedzinach, które pozwalają na samodzielne utrzymywanie się. Niezależność. Coś co kiedyś, należało do dziedziny faceta, teraz jest wspólne. Ale... Często spotykamy się z babskim narzekaniem. Jacy to faceci są siacy, owacy. Powoli, zaczyna się tworzyć afront do facetów. Kobieta, w mniejszym lub większym stopniu, staje się feministką. Bo przecież jest wolna, faceci to świnie itd. Role się zamieniły. Kobieta realizuje się zawodowo, nie ma czasu na życie prywatne, nie przejmuje się takimi rzeczami. Podbudowywana takim życiem oraz "wyzwolonym" sposobem myślenia (faceci? Na co to komu? Nie potrzebuję ich do życia) doprowadza się do takich właśnie sytuacji. Dziewczyny wypychają facetów z ich domeny - zagwarantowania warunków. Dzieje się wprawdzie tak tylko dlatego, że już budowa, czy uwarunkowania genetyczne, nie są zależne od utrzymania rodziny. Nie musisz być już silny i dobrze zbudowany, by coś upolować/ w jakiś inny sposób utrzymać rodzinę. Właśnie na tym opiera się dzisiejszy trend pt. "Faceci to relikt przeszłości. Są niepotrzebni". I proszę was dziewczyny, nie mówcie, że czegoś takiego nie ma. Bo to coraz częściej spotykane i "używane" na coraz szerszą skalę.
To także prowadzi do innej kwestii. Zniewieściałości dzisiejszych facetów. Spychani z ich dawnych miejsce przez kobiety, które dzięki swojemu równouprawnieniu stały się bardzo męskie (to nie ironia), doprowadziło do wykształtowania się takich nowych trendów dla faceta. Ja to osobiście nazywam byciem "cieciopedałkiem" czy "Zatraceniem siebie". Czyli w praktyce - zaczynają powoli wchodzić w rolę kobiety w partnerstwie. O ile jakiekolwiek partnerstwo jeszcze istnieje, bo teraz jest coraz z tym gorzej. Powoli, powoli.
Tak naprawdę to nie wina kobiet, że tak wygląda sytuacja. Ani mężczyzn. Odniosę to także do tego, że to nie wina Niemców (jako ludzi), że doszło do takiego bestialstwa w drugiej wojnie światowej. To wina myśli. To wina sposobu myślenia, który zarzucił jakiś całkowicie skrzywiony zjeb. Myślenia skrajnego, a więc zawsze negatywnego. A dlaczego się przyjęło? Bo trafiło na podatny grunt. Każdy ma jakieś problemy w głębi, jakieś krzywdy. Wystarczy w nie trafić i ludzie są twoi. Nie mówię teraz, że równouprawnienie jest złe. Nie jest, ponieważ ono nie ogranicza. To co jest złe to postawa anty-(tutaj któraś z płci). Próba jakiejś chorej zemsty, w imię krzywd(?)* sprzed XX lub XXX lat. I to właśnie ten sposób myślenia robi problemy. Rozbija on parę, którą stanowi mężczyzna i kobieta. Szuka krzywd, powodów kłótni, rozbicia i rozdzielenia. Zamiast tego, czego powinno się szukać - akceptacji. Bo na tym przecież polega związek. to woli bazować na odrzcaniu, nienawiści i konkurencji. Sztucznie nadmuchiwanym poczuciu niezależności i wolności. Jeśli chodzi o niezależność, to w normalnym małżeństwie nie jest ona odbierana.
Kobieta, w imię równouprawnienia i wolności, wpakowała się w coś, w co nie powinna. W walkę. I jak ktoś zacznie mi skakać o tym, że może, bo równouprawnienie i dlaczego by nie, to zbluzgam i uznam, że jest zbyt zamknięty umysłowo, by dyskutować na ten temat. Dlaczego? Walka nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Prowadzi tylko do tego, że obie strony tylko się od siebie oddalają. I nie. Nie mówię teraz o kombinacji mężczyzną-kobieta. Mówię o wyścigu szczurów. Gdy można, powinno się takich rzeczy unikać. Nie na siłę wbiegać. Bo to nie przynosi nic dobrego.
Oto co mogę na ten temat powiedzieć.
Trochę to przychaotyczne. ale tyle rzeczy się ze sobą przeplata w tym temacie, że trudno to jakoś uporządkować nie rozrywając tego sztucznie
* - Krzywd, które krzywdami nie były. Ludzie zachowywali się tak, jak musieli by przetrwać. Faceci zasuwali w polu, czy w inny sposób zapierniczali za żarciem, a kobiety gotowały czy szyły. Nie dlatego, że kobiety były gorsze. Po prostu nie nadawały się do tak ciężkich prac, ze względu na budowę.
Pomijam fakt, że dzięki temu miały średnią długość życia przyzwoicie wyższą od facetów, którzy po prostu się eksploatowali ile dało.
Co jak co, ale to jest prawda. W niektórych przypadkach oczywiście, bo są różne kobiety i różni mężczyźni i nie można uogólniać mówiąc, że mężczyźni zawsze są zaborczy i brutalni, a kobiety niewinne i słabe. Owszem, może ten pan trochę przesadza, jednak jest możliwe, że po prostu zawsze trafiał na takie kobiety bez serca, dla których facet jest tylko narzędziem... Taka Madonna np - miała masę facetów, a z każdym zrywała, kiedy jej już pomógł "poznać towarzystwo" i rozwinąć karierę. Albo choćby problem przemocy w rodzinie - na mężczyznach. To, że w mediach o tym nie mówią, w cale nie oznacza, że takie przypadki się nie zdarzają. A zdarzają się podobno bardzo często, tylko wiadomo, mężczyźnie trudniej się przyznać, że jest pomiatany przez babę. A jak już oskarży, to nie wiadomo, czy ta nie zrobi maślanych oczek i nie zwali winy na niego. I kto będzie bardziej prawdopodobny? Słaba, niewinna kobieta czy dorosły, silny facet? Ano właśnie. Tylko problem w tym, że nie wszystkie kobiety są takie. Tak samo jak nie wszyscy mężczyźni to brutale i pijacy.
Takie jest moje skromne zdanie ^^'
Mm..Rola mężczyzny jest taka jaką sobie sam zrobi. Wydaję mi się że ten Pan w liście po prostu nie umie sobie radzić i dużo facetów pewnie nie umie.
Bo jeżeli np. Dziewczyna po seksie powiedziała mi : "tylko jeden?" to albo powiedziałbym wyjdź jak Ci się niepodoba albo zacznę ją całować odczekam z 5-10 minut aż libido wróci.
Myślę że należy znaleźć złoty środek między bycia dla dziewczyny twardym czy jednak delikatnym z przewagą dla tego pierwszego, bo nikt nie docenia tego co łatwo dostaje taki jest juz schematyczny warunek i trzeba się do niego dostosować, nie zawsze dawac, nie być pizdą i umieć powiedzieć dziewczynie nie, a jeżeli ona mówi nie na to co mamy ochotę zapamietać i zrobić to samo, a niech wie że nie tylko ona mieczem macha.
Oczywiscie jest też szansa na wspaniały kochający się niezależnie od wszystkiego w związek i ofiarność obu stron, ale lepiej być przezornym.
I trzeba pomyśleć co druga osoba od nas wymaga, każda ma czasem ochotę na owłosionego nieumytego drwala, bo życie jest różne.
Oczywiście każda w przenośni.
Tak więc zapytam dziewczyny:
Co wolicie, Delikatnego czy Męskiego? I nie ma odpowiedzi że złoty środek. A i czy czasem się wam zdarzyło mieć różne ochoty.
I zapytam chłopaków:
Jacy jesteście w stosunku do dziewczyn?
Delikatnego.
Błech, męski macho, który to wszystkim próbuje udowodnić, jaki to jest męski, co nie rzadko wiążę się z brakiem jakichkolwiek szans na rozmowę o czymkolwiek innym, niż x czy y. Nie, dziękuję.
Na początku - witam wszystkich na HMT jako nowa użytkowniczka .
Hmmm...Rola faceta - cóż,od początku mężczyzna był 'ważniejszy'.Był silniejszy od kobiety i już w epoce kamienia łupanego faceci uganiali się za bawołami na kolację,a kobiety obrabiały skóry,przygotowywały mięso,zajmowały się bachorami itp. itd. Coś jest w tym,że płeć brzydka jest większa,silniejsza,wyższa. Taka jest kolej rzeczy. Kobiety po prostu dostały mniej 'męczące' zadania.Zresztą mówił już o tym Eer!0n. A rola dzisiaj.Sami przecież widzicie te wszystkie reklamy,Knorra czy Winiary na ten przykład.Facet przychodzi,ogląda meczyk,żona gotuje barszczyk,podaje pod nos na kanapie i całuje mu stopy.W ogóle rola kobiety w życiu to takie "dupolizy" - haruje od rana jak jej mąż,robi zakupy,opiekuje się dziećmi,gotuje obiady i kolacje,sprząta,pierze,prasuje.A mąż co? Wraca wieczorem,chce obiadu/kolacji,kładzie nogi na stół i ogląda tv.Po prostu wkurza mnie ten szowinizm.Kiedyś kobieta nie miała żadnych praw.Teraz mamy już co prawda i walczy się,ale w wielu krajach ( Trzeci Świat itp.)są zacofania i kobiety są nadal nikim.A już najgorsze,jak kobieta się na to wszystko godzi.Rozumiem,może ugotować pyszny niedzielny obiad albo pobawić się z dziećmi czy posprzątać w domu.Ale nie może pracować na tyle etatów. Pozdrawiam ;)
____________________
Ore wa jikogu terorisuto
Kinou kaasan okashitaze
Asu wa tousan hotteyare
Znowu coś odkopałam, jak to zwykle ja. I dodam trzy grosze, a co!
Moim zdaniem nie było by tych wszystkich wątpliwości co do roli mężczyzny i kobiety w związkach, gdyby ludzie pamiętali o tym, ze istnieje coś takiego, jak miłość. Kiedy miłość jest naprawdę wzajemna, wtedy istnieje prawdziwe partnerstwo! Nawet jeśli ktoś tam coś więcej robi dla drugiego, a tamten/tamta to przyjmuje (z wdzięcznością), to nikt nie czuje się wykorzystany i pokrzywdzony. Ale o miłości teraz coraz mniej się mówi, miłość jest niemodna. Albo mylona z zauroczeniem, zakochaniem, seksem, układem, małżeństwem jako instytucją, czy jeszcze czymś innym.