Szukaj:
Strona Forum   Wybierz
Wybierz
Uwaga! Przeglądasz stronę jako gość!      Zaloguj się      Załóż nowe konto

×

Niebieski Kruk
eloo_gosciu Użytkownik jest offline
Postów: 665
Ostrzeżenia: 0%  
eloo_gosciu
15353 Wysłany: 10 Sie 06 12:54 • Temat postu: Niebieski Kruk
Siedząc na grupowej rozmowie wszystkich dziwnie natchnęło na pirackie klimaty xD W toku wydarzeń wszyscy ustanowiliśmy ze napiszę ficka właśnie w pirackich klimatach (ale nie będą to jaja jak na początku chciano xD).Postacie to nie będą centralnie ryż,ja czy kto tam jeszcze,ale będzie jedynie uosabianie i upodobanie sie do nich Ale sądze że każdy zauważy podobieństwa xD
Małe przedstawienie postaci:
Captain Edmund Graystone - ja xD
Bosman Cid Meier - buli
Obsada Bocianiego gniazda Luke Black - ryż Rizen
Magdalene White - girl23
Agness Greenhill(szlachcianka ),alias pseudonim piracki Blonde - Blondi xD
Kucharz Marian - mariossjex xD
Snake - kuki

to by było na tyle,reszta załogi to jakieś wiochmeny typu królik i fanfik co pokład myją xDD

Podczas gdy piękne połódniowe słońce szykowało się do "wynurzenia z morza",Kapitan Edmund Graystone wraz ze swoją nieustraszoną załogą budził się z długiego,mocnego i bolesnego snu.
-Uhh...-stęknął Ed próbując wstać-Ajajajaj...moja głowa!-jęknął trzymając się głowy i podnosząc.Czemu wszystko się kołysze,pomyślał a po chwili uświadomił sobie że są na statku,gdy po podłodze przetoczyła się już,na nieszczęście, opróżniona butelka rumu.Chwytając swój ulubiony piracki kapelusz chwiejnie wyszedł ze swojej kajuty i stojąc po środku swojego statku zwanego Blue Raven krzyknął wyniośle:
-Bando pijaków!Z racji że nastał nowy dzień...ajj...-ból głowy ciągle mu dokuczał-Musimy wstać ii...i brnąć przed siebie plądrując kolejne statki!-krzyknął resztkami sił i zatoczył się na jakąś beczkę by na niej usiąść.Po chwili wachania puścił pawia przez burtę.
-Jakie plądrowanie?Nie masz dość odwagi by podpłynąć do jakiegoś statku,a po ostatnim wyłowieniu tych uroczych 3 dam które próbowały nas otruć i zasztyletować które było wczoraj nie wróże nam sukcesów-Powiedział Cid Meier,bosman który właśnie wychodził z ładowni.Jak zwykle nieogolony,średniego wzrostu,postawny.Długie włosy,spięte w kitkę oraz długa blizna na twarzy od lewego kącika ust ponad prawe oko.Zazwyczaj nosił swój ciemno-granatowy płaszcz i workowate spodnie,bez koszuli.
-Dotychczas ŻADNA kobieta mnie nie oszukała...ah me serce krwawi przez tą zdrade...przysięgały mi miłość,wierność po wsze czasy...a tu?Prawie mi wbiły nóż w plecy!-melancholijnie rzekł Ed zataczając sie na beczce.
-Ed,wytrzeźwiej.Gdyby nie ja byście leżeli na dnie morza pijąc kolonijną herbatę z rybami.Zresztą,kapitan nie powinien być pijany podczas gdy reszta załogi jest gotowa na rozkazy-Powiedziała Magdalene wychodząc z kuchni.Była niewysoką,szczupłą ciemną blondynką z ostrym spojrzeniem.Na głowie nosiła majestatyczny kapelusz z piórem który odziedziczyła po ojcu,krwawym piracie.Sama nosiła obcisłe spodnie i koszulę,oraz kurtkę,a na jej ramieniu spoczywała ukochana papuga.Za nią z kuchni wynurzył się okrętowy kucharz,Marian.Niski,gruby,w bialym fartuchu,z tasakiem w ręce i drewnianą prawą nogą.Biał gęstą brode i ciągle palił fajkę.
-Ahoooj kretyni na dole! Widze to...jak to sie nazywa...LĄD!Właśnie,ląd- wrzasnął Luke z bocianiego gniazda.Statek właśnie zmierzał w kierunku Port Royale.
-Ląd,ukochany ląd,tak to jest nasz dzisiejszy kierunek!Wszystkiemu chwała co sie nie kołysze. - rzekł kapitan.
-Ehh,a nie dawno twoją miłością było bezkresne morze...-westchnęła Magdalene sięgając po mape by sprawdzić gdzie sie obecnie znajdują.-Nie dobrze, Port Royale to angielska kolonia.Trzeba zdjąc piracką flage i założyć angielską,inaczej nam nie pozwolą podpłynąć.
-Po co zmieniać flagi,nie lepiej opłynąć wyspę i wysiąść na jakiejś plaży i przejść przez dżunglę do miasta?-zaproponował Cid.
-Róbcie co chcecie,byle to cholerne kołysanie przestało mnie tak męczyć!
-No więc droga Magdalene prosze cię byś sprawdziła czy są jakieś dzikie plaże-powiedział uszczypliwie Cid.
-Jak sobie życzysz...eh...na zachodzie jest jedna,można by tam wyjść na ląd,ale czeka nas długa przeprawa przez dżunglę...
-No to kierunek - Port Royale! - krzyknął kapitan po czym się przewrócił do tyłu.


Koniec prologu,na więcej czekajcie później rofl.

____________________

[obrazek]
Reklamy
Buli Użytkownik jest offline
Postów: 1695
Ostrzeżenia: 0%  
Buli
15354 Wysłany: 10 Sie 06 13:04 • Temat postu:
To mi sie podoba Ale mam nadzieje że nie porzucisz tego wspaniałego projektu zbyt szybko No i chyba zapomniałeś o Gnysku i Wujku Ogólnie opo mi sie podoba xD
eloo_gosciu Użytkownik jest offline
Postów: 665
Ostrzeżenia: 0%  
eloo_gosciu
15373 Wysłany: 10 Sie 06 23:24 • Temat postu:
Uwaga na troche pikantne kawałki poniżej xD

Rozdział 1: Obcisły gorset i pantofle.


-No! Dopłyneliśmy wreszcie,nareszcie będziemy mogli uzupełnić zapasy rumu,i zabawić się z...pięknymi i naiwnymi dziewkami...-powiedział rozmarzony Cid,planując pobyt w najbliższej karczmie.
-Drewno i sukno trzeba kupić na naprawe statku!Słodką wodę,troche ryb...-zaczęła wyliczać Magdalene.
-I MIĘSO!!!-krzyknął ze swojej "kuchni" Marian.
-No,mięso...ech,zawsze marzyłam o pięknej balowej sukni...-westchnęła Magdalene.
-Suknia ale ślubna będzie ci potrzebna jak znajdziesz sobie męża!-zawołał Luke spuszczając się z bocianiego gniazda na linie.Cała załoga Niebieskiego Kruka szczęsliwie wylądowała na plaży.Postanowili zacumować bezpośrednio na niej statek,żeby pozostawić go tam na dłuższy okres przypływów i odpływów.
-Hyyyyp!-jęknął Ed wstawając.Ciągle kręciło mu się w głowie i było nie dobrze.Wstał ze swojego posłania z lin okrętowych i chwiejnie zatoczył się do zejścia z statku w postaci sznurowej drabinki.Zobaczyszy piasek w około ostatkami sił zdążył wykrztusić "ląd" i wypadł ze statku prosto na piasek.
-Mój Boże,Ed!-wrzasneła przerażona Magdalene.Mimo że miała dosyć każdego z członków załogi,nie ignorowała ich całkowicie.Szybko podbiegła do burty i spojrzała na dół na ciało Eda leżące w dziwnej pozycji na piasku. - Ed,żyjesz!?Nic ci nie jest!?
-...Ała - jęknął Edmund obracając się na plecy by spojrzeć Magdalene w twarz.Mający długie włosy a z tyłu kitkę uformowaną w dziwny warkocz,gdzie nosił swój kapitański kapelusz w którym obecnie znajdował się pasek.Do białej rozpiętej koszuli przepiętej czerwoną szarfą na której było pare kieszonek również dostało się troche piasku,tak samo jak do workowatych brązowych spodni.U boku nosił swój rapier i krótki pistolet jednostrzałowy.Ubabrany w piasku z miną męczennika,uważany za twardego kobieciarza kapitan wyglądał tak śmiesznie że Magdalene nie mogła się powstrzymać od śmiechu.Koło niej stanął Cid wyglądający przez burtę na Edmunda.
-Żyje,żyje, taki zwykły upadek nie jest wstanie go zabić. Ale widocznie ma chyba sławą głowe do trunków-powiedział.
-On wypił 3 butelki z tym...oszałamiaczem naszych uroczych pannic które raczył wyłowić,i które zresztą później wrzuciliśmy spowrotem do morza-Powiedziała Magdalene patrząc jak Luke wykonuje drobne prace na statku.
-No to świetnie,ale czy już nie czas schodzić?Warto przed zachodem słońca dotrzeć do miasta,bo nie chce spędzać nocy w dziczy-rzekł Luke.
-Tak,masz racje.No, panie przodem droga Magdalene-powiedział Cid i wszyscy zaczeli schodzić.Pozostała tylko kwestia pijanego kapitana leżącego i umierającego spowodu potwornego kaca.
-Ed,słuchaj,jesteśmy w Port Royale!Karczmy,tony piwa,dziesiątki młodych,pięknych dziewek czekających na dzielnego kawalera który sie nimi zajmie...noooo,wstawaj!-powiedział Cid szturchając Edmunda by wstał.
-Taaaak...dziewki...no skoro tak mówisz,czas ruszać!-stwierdził Ed i wstał.Ciągle lekko sie chwiał ale chyba upadek go troche "podreperował".Dokładnie wraz z zmierzchem członkowie załogi dotarli do zamykanych bram miasta.Na ulicach było widać tylko ostatki powozów i ludzi którzy zmierzali szybko do domu,bo właśnie zaczynała sie noc,czas pijaków i zawadiaków.Strażnicy zazwyczaj nie zwracali uwagi na małe bójki w karczmach,więc było w miare spokojnie.Wyczerpani dotarli do karczmy "Dziurawe Żagle" który wydawał się być obiecujący,razem z noclegiem.Wszyscy jednogłośnie zdecydowali by umieścić kapitana tymczasowo w pokoju by odpoczął i dołączył do pijącej załogi na dole.Po paru godzinach upity Cid siedzący z Magdalene zauważył schodzącego Edmunda który wymachiwał kapeluszem witając ludzi których napotkał.
-Czuje się jak narodzony na nowo!Pare godzin snu czyni niesamowite rzeczy-powiedział rześko Ed.Cid właśnie obmacywał dwie damulki które siedziały na jego kolanach i słodko chichotały.W rogu Luke dorabiał siłując się na ręce z różnymi pijakami,jedni nie mogli utrzymać butelki a drudzy wyglądali jakby mogli zmiażdżyć czaszkę jedną ręką.Magdalene przyglądała sie temu zdarzeniu wzdychając od czasu do czasu "Ah ci mężczyźni,jak dzieci" i spławiając tłumy młodych marynarzy którzy zauroczeni jej urodą, z chęcia podchodzili do nie ja potem po zobaczywszu znaku rodowego Whitów uciekali jak najdalej.Luke nagle zobaczył jak jeden z pijaków zaczyna być ordynarny w stosunku do Magdalenę więc paroma popchnięciami dał mu do zrozumienia by się od niej odczepił.Pijak nie dawałza wygraną i zaczęła się bójka między Lukiem a bywalcem karczmy.Ed właśnie bajerował naiwną dziewczyne gdy nagle do karczmy wbiegła młoda,wysoka blond dziewczyna,z niesamowitą urodą.Miała na sobie obcisły gorset i pantofle,które wyglądały dosyć dziwnie wśród ubabranych piwem i nietrzeźwych biednych dziewczyn.Stanęła na środku i wyglądala jakby czegoś szukała.Nagle spojrzała na Edmunda i szybko do niego podbiegła,po czym wciągneła go do jednego z pokoików trzymając za szarfę.
-Chodź marynarzu,zabawimy się,czyż nie tego właśnie ci trzeba?-powiedziała nieznajoma,trzymając go w swoich objęciach raz odsłaniała a raz zasłaniała koszulę wijąc się zalotnie gotowa na wszystko.
-Nigdy nie miałem takiego powodzenia,ale gdy dama w potrzebie musze jej pomóc! - powiedział Ed i zaczął zabierać się do rozbierania dziewczyny.
-A jakież twe imie wspaniały żeglarzu?-powiedziała zadowolona z tego że kapitan właśnie odwiązywał gorset.
-Kapitan Edmund Graystone,droga damo.
-Edmund....jakie niezwykłe imie...I kapitan!Czuje się taka podniecona...służysz w armi mój drogi?-powiedziała zdejmując jego koszulę.
-Właściwie jestem po drugiej stronie...-mruknął zdejmując gorset.
-Pirat!Och,zawsze marzyłam by być piratką i żeglować oraz rabować statki...
-A ty wspaniała,nie zdradziłaś swojego imienia...
-Agnes Greenhill,lecz imie Agnes to imie którego szczerze nie nawidze...
-Czy Greenhill to nie nazwisko tutejszego Gubernatora?
-Szczegóły...proszę cię,Edmundzie,zabierz mnie z tego okropnego miasta na swój statek...wtedy nie będe twoja jedynie na jedną noc...będe twoja na zawsze...-szepnęła Agnes zbliżając się do ucha kapitana i namiętnie je gryząc.
-No nie wiem...córka gubernatora...-powiedział Ed obcałowywując szyję.
-Proszę...czy Dziewczyna Kapitana Blondi nie brzmi wspaniale?-powiedziała i powędrowała ręką w okolice...intymne.
-Chyba nie mam wyboru...ale moja załoga...
-Więc zgadzasz się!?Jakże się cieszę!-wrzasnęła podniecona i w mig odskoczyła od kapitana który liczył na przejście do konkretów.
-No tak...chyba- powiedział Edmund wachając się.
-Więc chodźmy,nie ma chwili do stracenia!Gdzie twój statek?
-Hola,hola,czy to nie aby za wcześnie?Co z naszą namiętną nocą?
-Nie,nie ma czasu!Lada chwila moga zapukać tutaj...-powiedziała Agnes i urwała pod koniec bo do drzwi rozległo się pukanie.
-...Żołnieże wysłani przez mojego ojca-Dokończyła i drzwi się otworzyły.W nich stanął kapitan straży Jones,trwały wróg Edmunda.Za nim stał tuzin żołnieży którzy trzymali Cida,Luke'a i Magdalene.
-No proszę,Edmund Graystone,mój drogi przyjaciel.Do tego z córką gubernatora,oj nie ładnie,nie ładnie-zakpił sobie Jones.
-Williamie,znowu spotykamy się po latach...a ty już nie jesteś zwykłym żołnieżem,a kapitanem!Tak jak ja zresztą-powiedział Ed.
-No no,wiele się zmieniło.Ale obawiam się że muszę cię aresztować,i oddać w ręce gubernatora.A ty ladacznico -zwrócił się do Agnes-chyba już dłużej po twoich charcach nie jesteś córką gubernatora.Ciebie również czeka stryczek jak sądze.
-Proszę mi wybaczyć,ale tobie ciągle słoma z butów wystaje,więc nie zwracaj się tak do mnie parobku. - powiedziała szyderczko Blondi.
-To TY zawiśniesz na linie,nie ja.Zabrać ich.-powiedział Jones.Gdy wszyscy zostali wyprowadzeni z karczmy Cid nie czekał aż dotrą do więzienia ale paroma ciosami znokautował 2 strażników którzy stali koło niego.Magdalene uderzyła swojego strażnika w klejnoty,a Luke wbił sztylet w plecy swojego strażnika.Ed szybko oddał bliski strzał z jednostrzałowca i wbił rapier w brzuch w żołnieża który pilnował Agnes.Wszyscy zaczeli uciekać do bramy,które jednak były zamknięte,ale Agnes która często wybierała się do domków poza murami znała sekretną dziurę.Wyszli bramą od strony portu,więc wyglądało na to że wpadli w kozi róg,ale w oddali majaczyła sylwetka Blue Raven'a którego dzielnie wyprowadził w morze Marian.Wszyscy udali się do małej łódki czekającej przy molo by udać się na statek i zgubić żołnieży.
-Haaaaa,przygoda się zaczyna!Witaj morze,żegnaj szlachecki stylu życia!-wrzasnęła uradowana Agnes.
-Jakby było się z czego cieszyć...-odpowiedziała Magdalene.

Ostatnio edytowany Piątek, 11 Sierpnia 2006, w całości zmieniany 1 raz(y).

____________________

[obrazek]
eloo_gosciu Użytkownik jest offline
Postów: 665
Ostrzeżenia: 0%  
eloo_gosciu
15386 Wysłany: 11 Sie 06 12:41 • Temat postu:
Rozdział 2: Zbędny bagaż

Nasza dzielna załoga właśnie na małej łódeczce brnęła przez falę w sam środek nocy gdy ścigali ją żołnieże Angielscy.Łódka dosyć topornie płynęła z powodu zbyt dużej ilości pasażerów.
-Oni nas dogonią nawet wpław...a Marian nie będzie czekał dłużej w zasięgu armat fortu.Jeżeli tam nie dotrzemy puki sie nie zrobi jaśniej,będzie źle-lamentował Cid.
-Za dużo ludzi...trzeba kogoś wyrzucić...wyrzucić "Zbędny bagaż" - wycedziła zadziornie Magalene przez zęby zerkając na Agnes.Według niej właśnie "pani z dobrego domu" była owym zbędnym bagażem,który na statku i na owej łódce był jej do niczego potrzebny.
-Zbędny bagaż powiadasz?-powiedział Ed rozglądając się po członkach załogi - Luke,wybacz ale wszyscy jednogłośnie zadecydowali że musisz odejść.Papaa - szybko rzucił Edmund patrzac na Luke'a i sprzedając mu kopniaka prosto w twarz tak mocno że aż wypadł z łódki w ciemne morze.Agnes widząc to głośno zachichotała zasłaniając się ręką,po czym Luke wynurzył się z morza pare metrów od odpływającej łódki którą sterował Cid pryskając słoną wodą,wyraźnie zdenerwowany oraz na w pół zaszokowany.
-Nie JEGO miałam na myśli,Edmundzie-rzekła Magdalene zrezygnowanym tonem.
-Magdalene,nie mogliśmy pozwolić by młoda dama żądna przygód zmarnowała się na dnie morza!-zawołał.
-Oczywiście-wycedziła przez zęby Magdalene.
-Czy skończyliście tą UROCZĄ dyskusję!?-wrzasnął z morza Luke.
-A ty tu czego?Na Dno!Haha!-rzucił przez ramię Cid.
-EDMUNDZIE GRAYSTONE!Przysięgam ci powszeczasy że oddam ci tego kopniaka dwa razy mocniej,i mam nadzieję że będzie śmiertelny!-wykrzyczał Luke.Zazyczaj był traktowany przez kapitana tako jako i nawzajem,ale teraz nienawidził go z całego serca.Edmund nie zwrócił uwagi na Luke'a i zabawiał się w Agnes pocałunkami i szczypankami.Luke nie zniósł tej ignorancji i podpłynął do kapitana od tyłu,chwycił za szarfę i wciągnął go do wody.Przez chwile zniknął pod powierzchnią,Magdalene widząc to była szczerze zdenerwowana.Po chwili Ed wynurzył się z wody zmoczony i równie zdenerwowany.
-I co,jak się czujesz po tej kąpieli?Pozostał tylko kopniak-powiedział szyderczo Luke i uderzył nogą kapitana w...kroczę.Na szczęście,jak dla kogo,siła ciosu została zmniejszona przez opór wody.Jednak Edmund zgiął się dziwnie w pół w wodzie i cicho jęczał.Magdalene pomogła wejść Luke'owi na łódź,po czym on rzucił Agnes:
-Chyba dzisiaj sobie nie użyjesz z Edmundem...
-Cid,pomóż mi wejść - stęknął Edmund.Cid szybko pomógł mu wejść na łódke i członkowie załogi znowu byli na łódce.
-Chyba nikt nie zauważył że jesteśmy blisko statku.A tamci - powiedział Luke siegając po lunetę - dopiero co wypłyneli...Pewnie zatoną,zobaczcie ile żelastwa zabrali.Idioci-rzeczywiście,Angielscy żołnieże nabrali dużo broni,przez co mieli kłopoty z wypłynięciem.Po paru minutach Marian witał ich na statku.
-Witaj Marianie...skąd do cholery wiedziałeś że będziemy w potrzebie?-wrzasnął Cid?
-Jak to SKĄD!?Zawsze tak jest w angielskich portach,idziecie do karczmy,robicie burdę i uciekacie przed żołnieżami.Ostatnio Luke pozbawił pasa cnoty jednej z szlacheckich córek i półnagiego ciągneliście go przez miasto uciekając przed żołnieżami-odpowiedział Marian.
-I Ja o tym nie wiedziałam!-zawołała zaszokowana Magdalene.
-Eeee,to było dawno i nie prawda!-zaczął sie usprawiedliwiać Luke.
-W każdym razie czeka na was kolacja,ale chyba teraz na nią nie ma czasu.A temu co?-powiedział marian wskazując na Edmunda,który stał w dziwnej pozycji patrząc niemrawym wzrokiem.Właśnie na horyzoncie wypływając zza skały zamajaczył wizerunek Angielskiego Galeonu.
-No to chyba pościgu ciąg dalszy!ROZWINĄĆ ŻAGLE!-wrzasnął Cid.Wszyscy przygotowywali się do wyruszenia,tylko jedna Agnes była cały czas cicho i obserwowała co każdy robi oraz mówi.

Ostatnio edytowany Piątek, 11 Sierpnia 2006, w całości zmieniany 1 raz(y).

____________________

[obrazek]
eloo_gosciu Użytkownik jest offline
Postów: 665
Ostrzeżenia: 0%  
eloo_gosciu
15419 Wysłany: 11 Sie 06 23:47 • Temat postu:
Rozdział 3: Angielska Flota

Blue Raven właśnie starał się by umknąć przed Angielską Flotą która ich ścigała.William Jones który wreszcie miał okazje złapać kapitana Edmunda Graystone nie mógł sie tak łatwo poddać.Nasza dzielna załoga również.Właśnie kończyła
się noc,a na horyzoncie było widać pomarańczową mgięłkę która świadczyła o tym że nie długo nastanie dzień.Wiatr sprzyjał żaglom,ale niestety Angielski galeon ciągle ich doganiał.Agnes stała na rufie i obserwowała dopływający statek,a reszta ludzi na Blue Raven'ie by uciec jak najszybciej.Magdalene podała kurs na Santiago,najbliższy najbezpieczniejszy port w okolicy gdzie mogli się schować.Nagle galeon który ich doganiał obrócił się bokiem.
-NA SETKĘ CZORTÓW!!!SZYKUJĄ SIE DO STRZAŁU!!!-wrzasnął Luke który właśnie siedział na bocianim gnieździe i obserwował.Nagle z lewej burty galeony wysuneły się działa,i wydały ostrzał w kierunku Niebieskiego Kruka.Z relacji wszystkich jedna kula przeleciała dosłownie koło głowy Agnes,która stała wtedy na rufie.Po czym gdy kula po parabolicznym locie trafiła w pokład Agnes bezwładnie osunęła sie na pokład pozostając nieprzytomną.Druga z kul spadła między nogi rozkroczonego kapitana który właśnie w półśnie leżał na pokładzie.Edmund nigdy nic nie robił.Kula zrobiła dosyć dużą dziurę w pokładze wzbijając chmurę drzazg i desek,przykrywając półprzytomnego Eda.Magdalene widząc to podbiegła do dziury i uklękła by zobaczyć czy coś sie nie stało Edmundowi.
-EDMUND!Żyjesz!?Nic ci nie jest!?-zaczęła panikowo krzyczeć do dziury odgarniając w pośpiechu włosy.
-Yhy...-wydobył się głos,prawdopodobnie Edmunda.
-Bogu dzięki...jego chyba nic nie zniszczy-mruknęła do siebie Magdalene i znowu pobiegła,tym razem do nieprzytomnej Agnes by nie leżała tam zagrożona trafieniem przez kolejną kulę.Złapawszy ją w pół zaciągneła ją do jakiejś kajuty,podczas gdy angielski galeon właśnie ładował kolejną porcję kul armatnich.Reszta kul wyrządziła niewielkie szkody w burcie oraz pokładzie,albo wpadły do wody.Niebieski kruk własnie skręcił za skałe chowając sie tam przed ostrzałem.Wiatr zawiał w żagle i statek płynął ze wspaniałą prędkością w kierunku już wpół wynurzonego słońca,gubiąc angielską flotę.Edmund i Agnes obudzili się dopiero gdy wszyscy dotarli do Santiago.
-No załogo,dzięki mnie dzielnie wybrnęliśmy z opałów...eee...a właściwie to co się działo?-zapytał się Edmund wychodzac z kajuty w której spał,był obandażowany bo deski wyrządziły mu pewne szkody.
-Pamietam tylko tą kulę lęcącą koło mojej twarzy...oh,słabo mi na samą myśl że...-rzekła Agnes i zemdlała znowu,uświadamiając sobie jak blisko od dosyć tragicznej śmierci była.
-Lepiej nie pytaj...no sądze że w Santiago każdy ma swoje interesy,więc rozdzielamy się i spotykamy...gdzie?-zaproponowała Magdalene.Wszyscy zgodnie ustalili że spotkają sie w znanej karczmie o łatwej i chwytliwej nazwie jak "Beczka".


____________________

[obrazek]
eloo_gosciu Użytkownik jest offline
Postów: 665
Ostrzeżenia: 0%  
eloo_gosciu
15421 Wysłany: 12 Sie 06 00:31 • Temat postu:
Rozdział 4: Z pamiętnika Magdalene


"Któregoś tam dnia,któregoś tam roku(szczerze mówiąc nie mam pojęcia jaka jest data)
Będąc na bazarze ta gruba handlarka wcisneła mi ten bubel. "To wspaniała księga, pełna map oraz porad żeglarskich! Taka młoda dama napewno znajdzie tutaj coś dla siebie, za jedyne 10 sztuk złota!" Wątpie by pierwsza lepsza "dama" zainteresowała się mapami, ale ja z racji tego że jestem nawigatorem wprost musiałam go kupić. I co? Otwierając okładkę zauważyłam śliczny napisany odręcznie napis "Pamjentnik". Tak,z błędem. Chociaż to j mogło wyglądać jak i...a zresztą. Miałam ochotę rzucić po tym książke w otchłań ciemnego morza, ale jakoś nigdy nie mogłam. No i w końcu przebolałam się, i pisze te puste słowa do niewiadomo czego. Większość ludzi traktuje pamiętniki jako przedmiot do wyżalania się. No, ja nie mam z tym problemów...może czasem. I nie wiem jak można traktować pamiętnik jako osobe pisząc per "Ty". Eh, więc mam na imie Magdalene White...Magdalene to strasznie tasiemcowe imie, nie można by tego jakoś skrócić? Ostatnio Agnes zaczęła na mnie wołać per "Maggie". No lepiej to już brzmi niż wymawiania co chwile Magdalene. Kontynuujmy. Jestem niezbyt niską ,atrakcyjną ciemną blondynką, inteligentną i bystrą, lubie dzieci. Jestem wrażliwa lecz stanowcza. Zazwyczaj nosze moje ulubione obcisłe, brązowe spodnie,białą koszulę i kurtkę oraz kapelusz z czerwonym piórem po moim ojcu. Mam również ulubionego towarzysza podróży, papugę ara Clita. Cóż moge o sobie powiedzieć więcej? Nic, skończmy na samych zaletach i przejdźmy dalej. Kapitanem statku na którym przebywam (nazywa się Niebieski Kruk...dziwna nazwa według mnie) jest Edmund Graystone. Znamy się praktycznie od dawna, jesteśmy jak brat i siostra, ale ja szczerze mam go dosyć. Kobieciarz i flirciarz, często próbuje się wykręcić z sytuacji. Leniwy i beznadziejny, bajeruje każdą naiwną dziewkę a potem wykorzystuje ją by później zostawić. Prawie nigdy nic nie robi na statku, czasami jednak uratował nas w bardzo ciężkich sytuacji. Na przykład w Margaricie omało nie poświęcił życia dla całej załogi. To jest chyba jedyny powód czemu wszyscy go znoszą. Żadnych zalet, same wady. Nosi ten swój durny kapitański kapelusik, dziwną białą koszule z falbankami,ciemno granatowe spodnie oraz czerwoną szarfę na której ma różne kieszonki,a u boku nosi jednostrzałowy pistolet i rapier. Ogólnie nie jest strasznie wysoki,ale nie jest również niski. Czy jest przystojny...może i jest, jednak to nie mój typ. Włosy ciemne, nie wiem czy długie czy krótkie bo sprytnie ukrywa je przed kapeluszem. Co do Edmunda to by było na tyle. Następnym z nieszczęsnych pasażerów Niebieskiego Kruka jest Cid Meier. Facet około 35 lat, wysoki. Twarz ma w różnych bliznach,a jedną większą ma od lewego kącika ust do prawego oka. Widać że jest zaprawiony w bojach, nie bez powodu został bosmanem. Nosi granatowe spodnie i płaszcz, bez koszuli, oraz ma średnio długie włosy uczesane do tyłu z przebłyskami siwizny. Jest dosyć wulgarny w stosunku do innych kobiet oprócz tych na pokładzie, często lubi się z nimi "zabawiać" na różne sposoby. Jest jednak niezawodny i odpowiedzialny, aczkolwiek w małym stopniu przejawia się w nim...chciwość. Dalej. Agnes Greenhill, szlachcianka. Wysoka i zgrabna blondynka, wyglądała w swojej sukni całkowicie jakby nie pasowała do pirackiego środowiska, ale teraz gdy zmieniła ubranie wygląda o wiele lepiej. Obecnie ma czarne kozaki, brązowe obcisłe spodnie (takie same jakie mam ja),koszulę z dekoltem włożoną w spodnie. Na pasie ma czerwoną szarfę (kolejna zapożyczona rzecz, tym razem od Edmunda), a włosy ma spięte w kucyk. Co do jej charakteru nie moge nic powiedzieć, ponieważ jeszcze jej nie rozgryzłam. Wydaje sie być pannicą która wskoczy każdemu do łóżka pożądając go, ale...no właśnie jest jakieś ale. Ostatnim z ludzi których warto wymienić jest Luke Black. Pyszałek, lekkoduch, leń, pijak, lubi się bić, mysli że każda może być jego. Ogólnie dno, zero podejścia do kobiet oprócz wychędożenia ich. Włosy spięte krótko do tyłu,ciemne, jest średnio wysoki. Nosi rozpiętą koszulę i kamizelkę,oraz czarne spodnie. Szczerze mówiąc jest to typ którego szczególnie nie cierpię ale...ekhm.
To by było na tyle z dzisiejszego wpisu drogiej Magdalene."

Takie były ostatnie słowa napisane przez Magdalene w pamiętniku. Gdy go zamykała nagle zza skórzanej okładki wypadła jakaś kartka.
-Hm? Co to? - powiedziała podnosząc kartkę i otwierając ją - Hmm...przecież to jest...Mapa!


Ostatnio edytowany Sobota, 12 Sierpnia 2006, w całości zmieniany 1 raz(y).

____________________

[obrazek]
girl23 Użytkownik jest offline
Postów: 673
Ostrzeżenia: 0%  
girl23
15706 Wysłany: 21 Sie 06 20:51 • Temat postu:
Łaaaał eloo ... fajneee opowiadanie xD Mam nadzieję że będziesz pisał dalej bo jak narazie ciekawie się zapowiada ^^ A więc życzę aby wena twórcza nie opuściła Ciebie i bys sie nie poddawał i nie zostawial ficka

____________________

Nadwrażliwość to mój wróg
Przerost duszy nad rozumem.
W głowę kopcie mnie
Może ozdrowieję.
Dyskretnej troski trzeba mi.
Eerion Użytkownik jest offline
Postów: 811
Ostrzeżenia: 0%  
Eerion
16412 Wysłany: 18 Wrz 06 17:20 • Temat postu:
Nie przeczytam, bo nie wystąpuję jako bohater <foch>
© 2003 - 2024 HMT. Design & Code by gnysek.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.