Wysłany: 27 Mar 05 14:56 • Temat postu: Od kogo dowiedzieliście się o Harvest Moon??
Ja dowiedziałam się o HM-ie od mojej najlepszej przyjaciółki. Jej brat skonś go ściągnął, nie znam szczegółów, no i pewnego dnia na kolonii Aśka opowiedziała nam (mi i mojej siostrze), ze jest taka gra. Że nazywa się farmer. Potem całymi popołudniami siedziałyśmy na huśtawkach i gadałyśmy o HM. A jak wróciłyśmy do domu, to początkowo graliśmy u niej. Dopiero potem brat Aśki przerzucił go na płytke, no i tak zaczęła się farmeromania w naszym domu. W tej chwili szaleństwo już prawie całkiem przeminęło, zostałam tylko ja, wciąż próbuję osiągnąć doskonałość w HM64. Może kiedyś się uda. Znam już prawie wszystkie tajemnice, ale trzeba nielada siły, aby to wszystko wprowadzić w czyn.
Taka jest historia mojego HM. A, zapomniałam dodać, że pewnego dnia tata stwierdził, że HM zaśmieca nam dysk i wyrzucił go. Byłam wściekła. Brat Aśki tak spakował farmera, ze aż dziw brało ile zajmował. To była najmniejsza i jednocześnie najfajniejsza gra, jaką miałam w kompie! Przez miesiąc byłam skazana na życie bez farmera. Czy wiecie co to za udręka? Próbowałam go przywrócić na wszystkie możl;iwe sposoby, nawet grzebałam w rejestrze, wszystko na nic. Ale przyszedł kres niedoli... mamy teraz nowego windowsa i ściągnęliśmy HM jeszcze z poprzedniego forum. Dzięki wam wszystkim bardzo, szczególnie Gnyskowi, bo dzięki niemu moje życie znów nabrało barw.
Wysłany: 27 Mar 05 13:17 • Temat postu: Bytomski Graf
Bardzo fajny jest ten graf. Podoba mi się. Ale moim zdaniem ładniejszy byłby cały pokolorowany. Chyba wtedy byłoby łatwiej odczytać co tam napisałeś. Ten polski musiał być faktycznie nudny. Nie przyłapali cię? U mnie w szkole zaraz by złapali i byłaby normalnie draka na całą szkołę. Ale i piątka z plastyki, i bonus u pani...
Wysłany: 27 Mar 05 13:04 • Temat postu: Prolog mojego ficka....
Jestem zachwycona! To nie to, co moje okropne dzieło. Elfy, nowy, tajemniczy świat, śmierć, jakaś wojna i w ogóle... SUPER!! To jedno z takich opowiadań, w których chciałabym się znaleść razem z moją elfią naturą. Odrzucić bariery i dostać się do takiego świata... to by było dopiero fantastyczne... Może ktoś uzna mnie za wariatkę, ale takie opowieści są według mnie lepsze nawet niż HM. Poprostu je kocham, nie miejcie mi tego za złe... Czekam na ciąg dalszy tej cudowności...
Wysłany: 27 Mar 05 12:45 • Temat postu: Najgorszy czas
Dzięki, miło mi. Wreszcie ktoś docenił moje marne talenty literackie. Naprawdę sprawiłeś mi wielką radość ^_^ Te minki i tak nie wyrażają mojej radości. Dzięki.
Wysłany: 27 Mar 05 12:40 • Temat postu: Propozycje
Ja mam normalnie Explorera, ale coś o przeglądarkach wiem. Fire fox jest niezły. Miałam go na win98, teraz mam xp, a informatyk powiedział, ze lepiej zostawić oryginalną przeglądarke. Szkoda, bo fire fox jest lepszy. Już się do niego nawet przyzwyczaiłam, a tu masz, powrót do explorera. Na tamtym kompie explorer mi się nawet zawirusił. zniszczył kompa. No i mam teraz xp.
Fajnie, ze już wszystko jest w normie. Sama nawet zauważyłam, ze moje posty jekoś się poukładały... dzięki.
Wysłany: 26 Mar 05 10:41 • Temat postu: Propozycje
Ja mam taką sprawę. Moje posty wchodzą jakoś tak nie po kolei. To wina mojego kompa, tak ma być, czy też jeszcze coś innego? Jak nie moja wina, to może by to jakoś zmienić??
Nie musisz mieć na maxa. Wystarczy KUCHNIA, bo żona tam przebywa. Wiem, bo sprawdziłam.
Cięszę się, że wreszcie rozwinął się temat HM64. I dziękuję za podniesienie na duchu, wujku kolaczu. Jestem wdzięczna.
A co do ślubu HMfan: Najpierw musisz mieć kuchnię i czerwone serce u dziewczyny. Wtedy idziesz do Ricka, kupujesz niebieskie pióko i wysypujesz na dziwczynę. Potem czekasz i w najbliższą niedzielę bierzecie ślub. A następnego dnia żonka już jest w domu!
Żeby mieć dziecko treba po prostu kupić kołyskę i za trzy miesiące żona ci je urodzi. Nie będziesz mógł wtedy wyjść poza farmę, daj zwierzakom jeść i czekaj do trzeciej np kopiąc w polu. Potem idź do domu i będziesz świadkiem porodu. A potem dasz synkowi imię. Nie spóźnij się, bo wtedy żona sama ci go nazwie!
I znów posty nie wchodzą po kolei, patrzcie na daty czytając.
Trzeba tu założyć taki temat, bo choć prawie nikt tu nie zegląda ja chciałabym się wreszcie czegoś dowiedzieć.
Szukam już informacji na tym forum od kilku dni, staram się udzielać, a tu nic tylko nieprzychylne komentarze :cry: . Jeszcze trochę i zrezygnuję.
Oto maje pytania:
Dlaczego Goddess nie chce mi dać Power Nuta?
Jak się robi zdięcie z Karen i czy to w ogóle jest możliwe?
Może ktoś wreszcie na nie odpowie?
Oczywiście dotyczą one HM64
Wysłany: 24 Mar 05 12:22 • Temat postu: Zdięcia (HM64)
Proponuję zrobić temat, w którym będzie się opisywać zdięcia do albumu. Uważam, ze może być to przydatne, bo niektórzy (np. ja!) nie wiedzą jak zdobyć wszystkie zdięcia. Oto początek:
- Zdięcie z dziadkiem: każdy ma je od początku gry
- Zdięcie z festiwalu króla, kiedy jesteś królem i lecisz balonem
- Zdięcie z wygranej na wyścigach psów
- Zdięcie z wygranej na wyścigu koni
- Zdięcie z wygranej w zawodach pływackich
- Zdięcie z okazji zbydowania sauny w górach
- Zdięcie z Popuri, motylem i kwiatkiem kupionym w kwiaciarni i regularnie przez ciebie podlewanym.
- Zdięcie z Ann gdy przyszła do ciebie zimą i poszliście oglądać króliczka
- Zdięcie z Marią, kiedy razem z nią poszedłeś w nocy w lecie do lasu oglądać świetliki
- Zdięcie z Elli, kiedy 11 Jesieni zabiera cię po zmroku do lasu i razem patrzycie na Esencję Księżycową
- Zdięcie ze ślubu
- Zdięcie z narodzin dziecka
- Zdięcie z ukończenia domu.
Jeśli ktoś wie jak zdobyć pozostałe zdięcia niech pisze w tym temacie. Czekam.
Wysłany: 23 Mar 05 20:09 • Temat postu: Najgorszy czas
No, sorry, już daję ciąg dalszy. Po prostu mam małe problemy z kompem.
Wstałem rano i choć spałem od północy to się nie wyspałem. Dalej byłem zmęczony po po wczorajszym przygotowywaniu pola pod następne poletka trawy. Sprawdziłem prognozę. NO NIE! Znowy tajfun. A jak mi rozwali szklarnię? Nie mam kasy na nową. Dlaczego burza musi przyjść akurat wtedy, kiedy zrobiłem sobie zapasy nasion i żarcia dla kur? Jestem przecież spłukany. Mam tylko na kuchnię, którą muszę kupić jutro, pojutrze albo nawet dziś, bo nie zdążę wziąć ślubu w pierwszym tygodniu Jesieni i moje plany co do dziecka wezmą w łeb. No dobra, może jednak nie rozwali mi szklarni.
Poszedłem do kur zebrać jajka i do krów po mleko. Wszystko było OK. Jeszcze. Mój zły czas dopiero miał przyjść.
Potem ruszyłem na poszukiwanie Elli. Oczywiście nigdzie jej nie było, to przecież niedziela. Chciałem kupić sobie kuchnię, ale jak wróciłem na farmę okazało się, że mam trochę za mało drewna. Wróciłem do lasu, rozbiłem jeden pieniek i już chciałem wejść do stolarza, ale była już szósta.
Trudno, pomyślałem. Kupię pojutrze. A teraz chociaż trochę spróbuję zarobić łowiąc ryby. Poszedłem nad morze, ale choć stałem na pomoście jak głupi z tą wędką i czekałem przez kilka godzin nic nie brało. Co jest, myślę se, może ryby już sie pochowały przed tajfunem? Nagle spławik się poruszył, a ja głupi nie zdążyłem! Co za pech (a raczej brak refleksu). Zrezygnowany wróciłem do domu i poszedłem spać.
Następnego dnia był tajfun, więc niewiele myśląc przeglądnąłem moje zdjęcia i postanowiłem się wreszcie wyspać. Jedyny porzytek z burzy. Za to kiedy wstałem już ładnie świeciło słoneczko. Wyszedłem z domu myśląc o niebieskich migdałach i... Tylko nie TO!!!!!! Zamiast szklarni na trawie został tylko brązowy placek ziemi. Wiedziałem, że tak będzie.
W stajni nie było lepiej. Wszystkie owce chore, z krów tylko jedna zdrowa. Wziąłem lekarstwo i wyleczyłem najlepszą krowę. Po dojeniu poszedłem do kurnika. Tu też spustoszenie, jakżeby inaczej. Dałem kurczakom żryć i poleciałem do lasu. Może chociaż kupię tę kuchnię. Ale zapomniałem o czymś. Był wtorek - Mountain Carpenters zamknięci. O kurczę, czemu ja zawsze mam takiego pecha akurat wtedy, kiedy mi zależy? Odwiedziłęm jeszcze Elli (oczywiście nie miałem jej co dać, bo jak głupi sprzedałem oba mleka, a jajek nie ma). Wróciłem na farmę. Trawa zdzieśątkowana, bo zdziesiątkowana, ale skosić pasuje. Kiedy skończyłem pomyślałem, że przecież istnieje Goddess. Ona spełni moje życzenie! Pobiegłem do lasu, ale w drodze przypomniałem sobie, że nie mam jej co wrzucić. Za to poszedłem do sklepu zwierzęcego i kupiłem jedno lekarstwo. Więcej nie zdążyłem, bo zmknęli zanim drugi raz przyleciałem. Sprzedałem więc owoce lasu, wyleczyłem jeszcze jedną krowę, wydoiłem ją i poszedłem spać.
Następnego dnia polatałem znów trochę za lekarstwami, wyleczyłem wszystkie zwierzaki. Kury oczywiście znów nie zniosły jajek. Postanowiłem, że w południe idę kupić kuchnię. Kasę mam, drewno mam. Czerwone serce u Elli też mam. Wszystko mam tylko nie mam kuchni i piórka (co z siebie nawzajem wynika)! Prędko pobiegłem do lasu tuż przed pierwszą. Ale mój pech mnie nie opuścił. Wszedłem do lasu i wkurzyłem się. Kuchnia no, czemu ten głupi stolarz musi stać akurat na tych głupich skodkach, kiedy mi kuchnia potrzebna jest w trybie natychnmiastowym. No i mogłaby być chociaż jakaś scenka, to by go z nich zabrało. Ale nie, scenki są tylko, i tylko wtedy kiedy się człowiekowi śpieszy. Ale świnia z tego stolarza. Zamiast budować mi kuchnię, to se tu po prostu stoi!
Pomyślałem, ze skoro już tu jestem, to przynajmniej pójdę do Goddess. Poświęciłem mleko i wciąż byłem wkurzony. Czego ta głupia wróżka nie zaproponuje mi czegoś porządnego, na przykład kuchni. Albo niebieskie piórko. Albo chociaż szklarnię! W kurzony dałem odpowiedź: Nic. I w ten sposób zmarnowałem ładnie mleko. Jeszcze bardziej się wkurzyłem, więc pomyślałem, ze przejdzie mi jak odpocznę. Nie czekałem więc aż się ściemni, tylko poszedłem do domu i położyłem się spać. Zanim jeszcze usnąłem pomyślałem tylko, że mam jeszcze trzy dni zapasu, które sobie wcześniej wliczyłem.
Kiedy wstałem rano lało. No tak, nie sprawdziłem wczoraj prognozy. Ale jutro będzie ładnie. To dobrze. Oporządziłęm zwierzęta i poleciałem do lasu. No, wreszcuie kupię tę okropną kuchnię. Ale najpierw poszedłem do skrzatów. Chciałem to od razu załatwić, bo jak przyjdzie jesień to muszę się już z nimi przyjaźnić. Wszedłem do jaskini, a tam Cliff. No to do niego też zagadałem, żeby mi nie odszedł na zimę. A on się mnie pyta, czy kiedyś kogoś zraniłem. No jasne, ze tak! Ile to razy nie słuchjąc co ludzie mówią przypadkiem im coś powiedziałem. No to on sie dalej pyta, to ja odpowiadam. I tak kilka razy. Wkońcu zacząłem się znów denerwować. Czy on tak będzie już zawsze gadał i gadał? W końcu skończył. Ni poszedłem już do skrzatów, tylko ruszyłem do stolarza. Już chciałem wejść, gdy okazało się, że jest zamknięte. Czemu??? Dziś nie jest wtorek! Niech otworzą! Ja chcę kuchnię!! Po kilku minutach postanowiłem, że wrócę tu później. Było już po południu, więc pobiegłem do Elli, dałem jej mleko i wróciłem do lasu. Dalej zamknięte. Ale czemuuuuuuu?????? Rozrąbałem kilka pni i poszedłem na farmę. Pokopałem w polu i po zmroku wybrałem się nad morze. Wreszcie coś złowiłem: dwie małe, średnią i dużą. Sprzedałem je i poszłem spać.
Kolejny dzień to był piątek. Zaraz rano poszedłem do lasu. Nawet nie byłem u kur i krów. Prosto z domu do stolarza. Jeszcze nigdzie nikogo nie było. Dobrze, choć tyle. Ten głupi stolarz nie będzie mi zagradzał drogi do jego sklepu. Wyczekałem do ósmej i wreszcie kupiłem tę okroppną kuchnię. W końcu, jeeeeeeeeeest! Uszczęśliwiony poleciałem na farmę, załatwiłem zwierzaki i poleciałem do Elli. Wiesz maleńka, za tydzień będziesz moją żoną - prawie mi się chciało płakać ze szcześcia. Dałem jej jajko i poszedłem do lasu. Pozbierałem zioła i owoce egzotyczne, sprzedałem je, rozrąbałem pieńki i pobiegłem nad morze połowić. Mogłem łowić w lesie, ale nad morzem to zawsze jest nadzieja, że się wyłowi Power Nuta. Złowiłem tylko jedną małą - szczęście już nawet w rybach mnie opuściło. Przeszło na kuchnię. Potem poszedłem spać.
***
Przez najbliższe dni prawie nie miałem pecha. tylko w niedzielę nie mogłem znaleść Elli, a w poniedziałek nigdzie jej nie było, bo znów lało. Poza tym we wtorek moje kury ni ztąd ni zowąd zaczęły mi chorować. A przecież dałem im w poniedziałek jeść! Ciągle łowiłem same małe ryby, tylko raz trafiła się średnia.
We wtorek poszedłem do Goddess i poprosiłem o szczęście w miłości. Kosztowało mnie to aż jedno jajko. No i potem okazało się, ze w ogóle to źle zrobiłem.
Następnego dnia kuchnia była gotowa. OK, ale jak już chciałem se kupić piórko, to okazało się, że sklep Ricka jest w środy zamknięty. No jasne, jak mogłem zapomnieć. Odwiedziłem Elli, poleciałem do lasu, zrobiłem wszystko co trzeba. Prócz jednego. Nie byłem u Goddess. No i skutek tego był. Przez kolejne dni lało bez przerwy. Dwa dni z rzędu. Oczywiście ten głupi, marzycielski Rick nie otworzył w czasie deszczu sklepu. Bo po co, co go obchodzi, że ktoś chce w tym tygodniu wziąć ślób i potrzebne jest mu niebieskie piórko? Po co?
W czwartek wiedziałem, ze została ostatnia szansa: jutrzejszy słoneczny dzień. Ale miałem jeszcze trochę czau, ściąłem więc kolejną (większą) partię trawy, porozbijałem pnie, powyrywałem chwasty i połowiłem ryby (oczywiście nic nie brało, a jak wzięło, to złowiłem dwie małe). Chyba trochę przesadziłem, bo następnego dnia byłem... CHORY!!! Nie, to niemożliwe! Straciłem ostatnią szansę. Zamiast na nasz ślub Elli przyszła dać mi lekarstwo. Super. Tak oto plany farmera mogą lec w gruzach przez kilka malutkich błedów i przeciwności.
KONIEC
PS
Mi kiedyś przydarzyło sie coś podobnego (no, może nie aż tak tragicznie), ale zrobiłam to, co każdy gracz potrafi: odsejwowałam sobie!
Niniejszym oświadczam, ze jeśli komuś coś takiego się przytrafi, to autorka nie ponosi odpowiedzialności.
Wysłany: 23 Mar 05 13:17 • Temat postu: Najgorszy czas
UWAGA! Ten fanfick odnosi się do HM64 i nie wiem, czy do innych też (bo jeszcze nie grałam). Opisuje odczucia Farmera, kiedy świat zaczyna mu się walić na głowę. Wrażliwym na cudzą niedolę nie polecam.
Wysłany: 22 Mar 05 18:27 • Temat postu: Kolejny dzień
Wracając do TEMATU i pomijając całą tą łacinę podwórkową - Moim zdaniem ff niczego sobie. Trochę błędów ortograficznych, ale ja niczego nie wymagam. W końcu to nie jakieś wielkie forum literackie.