Wysłany: 01 Sie 05 11:59 • Temat postu: zobacz gdzie mieszkasz . lokalizacja po adresie IP
A ja jestem normalna, choć nie do końca... Nic u mnie nie pisze, tylko: Poland.
A na mapce nawet mnie dobrze trafili. W odpowiednim miejscu jestem zaznaczona. To znaczy, że jednak mój komp stoi tam gdzie stoi, czyli u mnie w domu... Dobrze, bo jakby był gdzieś w Ameryce, to jakbym mogła pisać?? :king:
Wysłany: 31 Lip 05 18:08 • Temat postu: Arbuzy tańsze od bułek
Ha!! Nieprawda! Bo ja mam dość duży sklep po drugiej stronie ulicy! 7m!!Największy we wsi sklep - stacja benzynowa! Ale taka porządna, nie jakaś durnowata stacyjka...
Moi rodzice wczoraj nakupili arbuzów, bo faktycznie są tanie...
Wysłany: 28 Lip 05 09:57 • Temat postu: Super stronka ze wszystkimi istniejącymi romami
Dziwna ta stornka. I jak dla mnie śmieszna. Bo nie mam czcionki chińskiej/japońskiej i połowę zajmują kwadraciki. Ale przyznam się, że mało mnie zainteresowała treść.
Wysłany: 28 Lip 05 09:54 • Temat postu: Znienawidzone reklamy i dodatkowo seriale!!!
HMmm, z reklamą jest ciężko. Przyznam się, że te garnki są naprawdę do... kitu. Ale jak zobaczyłam reklamy HEYAH, to tylko się popukałam w czoło i zaczęłam śmiać. Tak głupie, że aż śmieszne.
Powiem wam w sekrecie, że ktoś, kto wymyślił tę reklamę o garnkach pewnie dostaje za nią teraz niezłą kasę, bo w reklamie nie chodzi o to, by się podobała, tylko żeby ją klijenci zapamiętali. Dlatego w reklamie obowiązuje zasada: im głupsze, tym lepsze.
Z seriali to nie wiem. Wszystkie tasiemce (nawet te, które się właśnie zaczęły) są okropne. A tak, to nie za bardzo mam zdanie, bo (jakie to proste) nie oglądam telewizji. Chyba, że tata mówi, że będzie fajna komedia, to czasem się skuszę. Po co marnować czas na siedzenie przed TV, kiedy jest tyle pięknych rzeczy do zrobienia. A jeśli ktoś uważa, że tak nie jest, to nic nie poradzę, że pewnie po prostu jest leniem i nic mu się nie chce.
Sory, jeśli kogoś to dotknęło, bo nie to miałam na celu pisząc tego posta.
tulis@poczta.onet.pl - to mail Luny, myślę, że nie pozłości się, że dałam jej maila. Ona kocha wilki
Mi też możesz wysłać ten obrazek - zbieram ;-) irenne@op.pl
Tidus, Luna cię ozłoci. Ona uwielbia wilki i księżyc.
Ciekawe informacje zebrałeś. Wątpię czy ktoś jeszcze to przeczyta poza Luną, oczywiaście. Ale miło, że się tak starasz.
Wysłany: 18 Lip 05 12:03 • Temat postu: Najgorsza ksiazka...
Tego nie czytałam. Naprawdę takie okropne?? W takim razie już nie przeczytam. Dzięki za ostrzeżenie. A dodać jaszcze chciałam, że okropne są też Harleqiny (tak to się pisze?). Ochyda. Kiedyś wzięłam jeden do ręki, przeczytałam opis do niej z tyłu, odrzuciłam ją od siebie i przez pół godziny później myłam ręce... bleeee
Wysłany: 16 Lip 05 20:14 • Temat postu: Głeboko w głowie gdzieś....
Wcale nie. Mi też się śnią dziwne sny. Na tej samej zasadzie co ty piszę opowiadanie pt Gdzie Indziej. Też większość pochodzi ze snów. Mały fragment to to, co podsuwa mi wyobraźnia na trzeźwo.
Spodziewałam się, że coś takiego napiszesz. Bo najlepsze i najgłębsze opowiadania pochodzą właśnie ze snów. Oczywiście tych sensownych...
Wysłany: 16 Lip 05 12:18 • Temat postu: Głeboko w głowie gdzieś....
To jest... świetne. Nietypowe. Dziwne. Wciągające. Poruszające. Pobudzające do przemiany. Nie wiem jakie jeszcze...
Podoba mi się. Przeczytałam, nadziwiłam się i doszłam do wniosku, że tak na prawdę to chyba mogłoby się coś podobnego wydarzyć. Kto wie, czy ktoś czegoś podobnego kiedyś nie przeżył...
Czym się inspirowałeś pisząc? Snami, przemyśleniami, czy może pisałeś to co ci natchnienie mówiło?
Wysłany: 24 Cze 05 20:25 • Temat postu: Propozycja Regulaminu dla forum HMT
gnysek napisał(a):
z doswiadczenia wiem, że nikt regulaminów nie czyta. Ja sam czytałem tylko 1 w życiu - w 1999 roku jak zakładałem pocztę na onecie.
Niezły jesteś. Ale ja jestem lepsza. Przeczytałam regulamin jednego z forów literackich na których jestem zalogowana oraz regulamin liceum do którego składam podanie. Wszystko przez ten nie powiem jaki internetowy nabór do szkół w naszym regionie. A o ile się nie mylę to jest on w całej małopolsce. Ja już mam go dość. Ale przeczytałam. Regulaminem poczty się nie przejmowałam :cool:
A ten regulamin jest ok, przynajmniej moim zdaniem. Tylko że to nie moja sprawa czy będzie on zatwierdzony, czy też nie
Wysłany: 24 Cze 05 18:55 • Temat postu: Gdzie Indziej
To teraz mój fragment, mam nadzieję, że choć jedna osoba poza naszą trójką go przeczyta...
***
Ruszyliśmy dalej. Przez tego uciekiniera musiałyśmy iść dłuższą drogą, ale wcale nam to nie przeszkadzało.
Luna opowiedziała nam o dziwnym zdarzeniu, które jej się przytrafiło, a potem przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu. Było wiele rzeczy do omówienia, ale nikt z nas nie chciał zacząć rozmowy. Myślałam skąd oddział ludzi wziął się tak blisko domu Falusia. Może chcieli go zabić? Pytania mnożyły się jak króliki na wiosnę i po pewnym czasie zaczęłam mieć dość ciszy. Zapytałam Lunę o tę przepowiednię, ale chyba nie miała ochoty rozmawiać. Wymówiła się szybko. Coś mi mówiło, że to jednak tylko temat jej nie pasuje. Wydawało mi się, że chce jednak ze mną porozmawiać. Zagadnęłam ją więc:
- I popatrz, kiedyś tak bardzo chciałyśmy znaleść miłego elfa, dostać się gdzieś, do innego świata. Nasze marzenie się spełniło.
- Masz rację. Mam tylko nadzieję, że nie spełnią się te wszystkie przygody, które sobie wymyśliłyśmy, bo stąd nie wyjdziemy żywe.
Po chwili rozmowa rozwinęła się. Przypominałyśmy sobie jakie wydarzenia mają nas spotkać, jeśliby spełniły się nasze marzenia.
- Przyznam się, że nie wiem co jest gorsze: echo, czy ta stara czarownica - powiedziałam do Luny. - Chyba echo. Jeśli nam się to przydarzy to może być źle. Wciąż nie wymyśliłyśmy dla siebie ratunku.
Stara czarownica i echo to były elementy dwóch z naszych wymyślonych przygód. Pierwsza opisywała napad jakiejś wiedźmy na nas, a druga zabawę z echo i pościg Armii Jeźdźców Echo za nami. Rozmawiałyśmy o tym prawie przez całą drogę. W końcu stwierdziłyśmy, że najlepiej będzie zwiewać jeśli tylko zobaczymy podobną sytuację. Później okazało się to niemożliwe.
Szłyśmy szerokim traktem, który biegł daleko do przodu prosto. Dookoła ciągnął się las mieszany. Nie wyglądał jak zwykły las, prócz zwykłych roślin były takie o liściach w dziwnym kształcie. Zdziwiłam się, kiedy zauważyłam, że wystarczy się skupić i już znam ich nazwy. Uznałam, że to jeszcze jedna cecha elfa.
Łatwo było zobaczyć nadjeżdżających z przeciwka. Nagle przed nami ukazał się spory oddział konnych. Był jeszcze daleko, dlatego nie widziałyśmy kto to może być.
- Schowajmy się - powiedziała Irma. - To nie są nasi przyjaciele.
Nie wiem skąd o tym wiedziała. Ukryliśmy się w popliskich krzewach. Kilka minut później na drodze pojawili się ludzie.
- Muszą gdzieś tu być - mówił jeden z nich. - Przepatrzyć ten lasek. Wyraźnie ich widziałem. Mamy rozkaz wiedzieć o wszystkich istotach jadących tym traktem. Jeśli nam ktoś ucieknie okryjemy się hańbą.
Jacyś żołnierze powoli zbliżali się do naszej kryjówki. Nie było czasu.
- Nie patrzą, uciekamy - szepnęła do nas Elline. - Szybko.
Ale było już za późno. Dobyliśmy mieczy.
- Nie sądzisz, że jest ich trochę za dużo?
- No może... - zawahała się Luna.
- Dla mnie żadna ilość nie jest za duża stwierdziła Elline z uśmiechem.
Nie było czasu na dalsze rozmowy. Już nas znaleźli.
- Tu są! - wykrzyknął jeden z żołnierzy. Sekundę później już nie żył. Ale zdążył ściągnąć na miejsce innych. Dobrze przynajmniej, że nie mogli wjechać w las końmi. Tylko dowódca stał sobie z boku i patrzył. Najwyraźniej nie chciało mu się walczyć.
Odpierając atak jakiegoś człowieka kątem oka patrzyłam na resztę. Elline już miała na swoim koncie dziesięć trupów, Luna trzy. Część żołnierzy uciekła na widok miecza Elline, który rozjarzył się teraz ognistym blaskiem. Fallain walczył z boku i właśnie przebił mieczem jednego razem ze zbroją. Używał na zmianę magii i miecza. Irmy nigdzie nie widziałam.
Zajęłam się walką. Jeden leży, drugi leży, trzeci leży. A spadaj, powiedziałam do jednego z żołnierzy, który sam mi się nabił na miecz i który nie chciał z niego zejść. Idź się wypchaj, usłyszał z kolei tuż przed śmiercią następny atakujący, którego rozprułam na dwie części. Nawet pasuje, pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko. Ależ oni są zabawni. Zupełnie inaczej mi się walczy niż przedtem. I wtedy zdałam sobie sprawę jaki makabryczny musiałam przedstawiać sobą widok. Natychmiast przestałam gadać do atakujących.
Pole walki przesunęło się na pobliską polanę. Niestety żołnierzy przybywało. Ciekawe jak to się skończy... Rozważałam w myśli wszystkie kolejne możliwości zakończenia tego incydentu. Żadna nie pasowała do tej sytuacji. Nie pokonamy ich wszystkich. Czemu ich przybywa? przemknęło mi przez głowę. Magia? Nie, to niemożliwe. I dlaczego oni się w ogóle z nami biją? Mogliby po prostu zapytać kim jesteśmy i po krzyku. No tak, ta opcja nie wchodzi w rachubę... To myśmy pierwsi zaatakowali. Ale klapa...
Zastanawiając się machinalnie rąbałam mieczem i robiłam uniki. Już nawet nie zwracałam uwagi na to co robię. I chyba w ten sposób zrobiłam wrażenie na tych ludziach. No tak, zobaczcie sobie elfkę, która rąbie mieczem na lewo i prawo i kosi ludzi z dziwnie zamglonymi oczami zapatrzonymi gdzieś poza przestrzeń. Trochę oszałamiający widok. Znów przestałam robić to co robiłam. To trochę nie fair zbytnio przerażać przeciwnika.
Zaraz zaraz, magia? My możemy użyć magii. Ale Faluś chyba nie da sobie rady z taką ilością. Oj, jest źle.
Nagle zobaczyłam Irmę. Latała nad moją głową i coś mi chciała przekazać, ale nie wiedziała jak. Nie chciała, by ludzie zrozumieli. Popatrzyłam jej w oczy. Przez chwilę znów walczyłam machinalnie, potem całkiem zapomniałam o bitwie.
- Nie masz czym rzucać? - zapytałam po elficku z akcentem elaine.
Kiwnęła głową. Chyba mnie zrozumiała.
- To masz.
Sięgnęłam do kołczanu, rzuciłam jej garść strzał. Drewno zawirowało w powietrzu. Irma złapała je i wtedy nagle białe lotki zmieniły kolor na jasnoniebieski. Znowu magia. Strzały. Właśnie, czemu ja ich nie używam? Bo nie mam skąd strzelać. Rozejrzałam się. Dookoła polanki było mnóstwo drzew, ale jedno się nadawało. Akurat to nade mną, całe szczęście, że walczyłam na skraju. Tylko jak ja się na nie dostanę? Na początek podskoczyłam. I bardzo dobrze, bo zapomniawszy o walce prawie dostałam. A tak to tylko mnie drasnęło poniżej kolana. Coś wysoko skaczę pomyślałam, bo wystarczyło się podciągnąć i już byłam na drzewie. Wspięłam się wyżej i nie czekając stanęłam pewnie na gałęzi robiłam to wiele razy, nawet jako człowiek, ale nigdy bez oparcia. Zaczęłam strzelać. Nawet nieźle mi szło. Co jakiś czas rzucałam Irmie nowe strzały, którymi ciskała w ludzi, niczym oszczepami. Wspaniały ten kołczan i łuk, myślałam, dobrze, że nigdy nie skończą się strzały.
Ale i tak było źle. Falusia okrążyli, Luna i Elline stały razem oparte o siebie placami. Komu najpierw pomóc? Ryzyk-fizyk, mogę ich zranić, ale niech będzie. Sięgnęłam do kołczanu i wyjęłam dwie strzały. Nałożyłam je na cięciwę i wystrzeliłam. Obie dotarły do celu. To cud! Przy odrobinie skupienia mogłam strzelać dwoma strzałami na raz. Bez przerwy już to robiłam. Sytuacja powoli stawała się mniej krytyczna. Ale kosztowało mnie to wiele wysiłku. Walka przesunęła się nieco na prawo ode mnie i żołnierzy częściowo osłaniały teraz drzewa przed moimi strzałami. Mimo to, chybiłam do tej pory tylko raz. Strzelając przeważnie z prawej przesunęłam bitwę na lewo.
Biliśmy się już około godzinę. Zaczynałam się obawiać, że nie wytrzymam tak długiej bitwy, bo ręce zaczęły mnie boleć od ciągłego strzelania bez chwili wytchnienia. Małą mam wprawę, stwierdziłam, po czym doszłam do wniosku, że ci na dole mają gorzej. Oni walczą cięższą bronią, i muszą jeszcze wciąż parować ciosy. Czemu Luna nie przyjdzie do mnie i nie użyje sanadu? Wiem, że ma jeden pocisk, który może nie wrócić jeśli źle go wystrzeli, ale mogłaby w ten sposób choć trochę odpocząć. Luna myślała chyba o tym samym, bo przesunęła się powoli w moją stronę. Kiedy stała już pod drzewem pojawił się nowy problem. Jak ją wciągnąć? Zawiesiłam łuk i kołczan na mniejszej gałęzi i zawisłam na tej na której stałam. Trzymałam się tylko nogami w pozycji tzw. nietoperza.
- Podskocz i się chwyć - powiedziałam do Luny. Tylko nie wiedziałam , czy ją utrzymam.
Ryzykując życie swoje i moje Luna podskoczyła, chwyciła się moich rąk. Zabolało mnie pod kolanami. Dobrze, że nie jest cięższa, pomyślałam i siłą rozpędu podciągnęłam ją tak, że znalazła się na niższej gałęzi. Widziałam jak Luna przygotowuje już sanad do strzału.
Chciałam się sama podciągnąć, ale już nie zdążyłam. Jakiś wyższy żołnierz skorzystał z okazji i pociągnął mnie za ręce w dół. Przez chwilę stawiałam mu opór, myślałam, że mi zaraz nogi rozerwie w kolanach. Potem poczułam się tak jakbym była gałęzią. I moment później już wiedziałam co czuje taka urywana gałąź. Próbując się uwolnić rozdrapałam żołnierzowi ręce do krwi, ale nie wytrzymałam. Rąbnęłam o ziemię z dużą siłą, bo dryblas, który mnie ściągnął prawie mnie o nią rzucił. Przez moment myślałam, że połamał mi wszystkie kości. Już podczas lotu wiedziałam, że nie zdążę dobyć miecza i się ochronić, a nawet jakbym zdążyła, to nie sparowałabym kilku ciosów jednocześnie leżąc na ziemi. No to koniec. Zamknęłam oczy i czekałam. Ale nic się nie działo. Powoli otworzyłam oczy. Dookoła nie było nikogo.
Luna schodziła z drzewa, Faluś i Elline biegli do leżącego na ziemi dowódcy żołnierzy, których już nie było. Natychmiast zrozumiałam. To wszystko było iluzją, biliśmy się z magią, a jej źródłem był ten człowiek.
Powoli podniosłam się z ziemi. Wyglądało na to, że jednak nie jestem cała, bolała mnie noga i ramię, na które spadłam. I pod kolanami miałam zdartą skórę.
- Ała. Żyje? - zapytałam Lunę, która właśnie stanęła koło mnie.
- Nie. Jestem pewna, że go zabiłam - machnęła mi przed nosem pociskiem.
- Dzięki za uratowanie życia.
- Nie ma za co. Ale gdybyś mnie nie wciągnęła pewnie wszyscy już byśmy nie żyli. Ten facet musiał być jakimś potężnym magikiem...
Luna jeszcze o czymś ględziła, ale przestałam jej słuchać. Brzoza, muszę znaleźć brzozę. Myśl wybijająca się na pierwszy plan była dziwnie bezsensowna, ale miała dla mnie jakieś ogromne znaczenie. Mimowolnie ruszyłam w las. Brzoza, tego szukam. Jest.
Nad niewielkim stawem wdzięcznie pochylając liście stało poszukiwane przeze mnie drzewo. Odcinało się wyraźnie na tle ciemnych liści drzew o nazwie nig*. Nie zwracając uwagi na ból pod kolanami podbiegłam do niego i przyłożyłam ręce do kory. Pomóż, pomyślałam. Na chwilę złączyłam się z drzewem. Poczułam płynące przeze mnie nowe, nieznane siły. Czerpałam z nich ile się dało. Dziękuję, powiedziałam po chwili i oderwałam się od drzewa. Odwróciłam się i zobaczyłam resztę drużyny. Luna patrzyła na mnie ze zdziwieniem w oczach, Imi się najwyraźniej nudziła, Elline udawała, że patrzy gdzieś indziej. Faluś przyglądał mi się uważnie. Pierwszy raz z jego oczu udało mi się coś odczytać. A było to... zainteresowanie.
- Co? - zapytałam, patrząc na nich.
- Nic, wiesz, to, że sobie stoisz przy drzewie od kilkunastu minut, nie reagujesz i wyglądasz jak nie wiem co, to nic - usłyszałam odpowiedź Luny. - Co ty robisz?
- Przyjrzyj się - powiedział Faluś. - I jej, i tej brzozie.
Luna popatrzyła na mnie jak na ducha.
- Wyleczona? - zapytała. - A brzoza?
- Zieleńsza - dokończył elf. - To coś jak chwilowa symbioza. Muszę przyznać, że nigdy czegoś podobnego nie widziałem. Skąd wiedziałaś, że drzewo może cię wyleczyć?
- Nie wiedziałam. Albo nie tak. Wiedziałam podświadomie. To jest takie jakieś skomplikowane... Brzoza jest moim drzewem i może mi pomóc - dodałam po chwili wahania.
Zabrzmiało to jak jakiś absurd, ale wiedziałam, że mówię prawdę. Imi oddała mi mój łuk, który szczęśliwie zabrała ze sobą.
- Wszystko z wami ok.? - zapytałam.
- Tak - odparła Eli. - Tylko Imi była zadraśnięta. Ale Fallain ją wyleczył. Możemy iść.
Ruszyliśmy w drogę. Po kilku minutach milczenia dziewczyny zasypały mnie pytaniami. Cierpliwie odpowiadałam na wszystkie, na które umiałam odpowiedzieć. Faluś nie pytał, ale przysłuchiwał się rozmowie. W końcu jednak chyba mu się znudziło, bo został nieco z tyłu. Męczyła mnie ta rozmowa, z ulgą przyjęłam zmianę tematu. Jak się okazało przedwcześnie.
- Myślicie, że każda z nas coś takiego potrafi? - pytała Imi. - Ciekawe jakie jest moje drzewo.
- Wątpię - powiedziała Luna. - popatrz, ja mam kocie zmysły jeśli chcę, a Iri prawdopodobnie jest jakoś połączona z brzozami. Nie ciesz się tak. Ale ty też na pewno coś masz.
Odłączyłam się od grupy. Nie chciało mi się słuchać rozmowy o moich i Luny zdolnościach. To takie... ludzkie. Szłam teraz z boku, brzegiem drogi. Zajęłam się obserwowaniem otoczenia i nawet nie zauważyłam jak podszedł do mnie Faluś.
- Masz - podał mi liść brzozy. - Wydaje mi się, że powinnaś to przy sobie nosić. Wiem, że kiedy uschnie nie będzie tak użyteczny jak wtedy gdy jest żywy, ale może się przydać. Brzoza nie jest tu popularnym drzewem.
- Dziękuję - powiedziałam, choć już wiedziałam, że uschnięty liść brzozy ma mniej magii niż stara skarpetka. Ale mimo to schowałam go do kieszeni. Na swoją zgubę, a później szczęście.
- Może chodźmy do reszty? - zaproponowałam, by przerwać dziwne milczenie.
Dołączyliśmy do dziewczyn. Dobrze, że już przestały rozmawiać na głupie tematy, pomyślałam. Ruszyliśmy do Kwatery Głównej Armii Nieludzi. Na szczęście już bez przygód.
*nig - zimozielone drzewo. Posiada ciemnozielone, podłużne, ząbkowane liście, o bardzo ostrych krawędziach. Rośnie we wszystkich strefach klimatycznych, od równikowej, do podbiegunowej. Po zmieleniu używane jako tania i łatwo dostępna przyprawa.
Wysłany: 24 Cze 05 18:40 • Temat postu: Lara Croft: Tomb Raider i Świątynia Czasu
Eloo, ty nie jesteś chry?? Napisałeś coś normalnego... Nie masz gorączki?? <patrzy z troską>
Fajne to. Wiedziałam, zę coś o Larze napiszesz, jesteś jej zbyt dużym fanem. Ja osobiście nigdy się z nią nie zetknęłam, ale widziałam jak qmpela grała... wydaje się fajne...
Wysłany: 22 Cze 05 12:43 • Temat postu: Ulubiona postać w...hmm...we wszystkich grach i...
Dobra, to teraz ja:
Z gier to jakoś nigdy nie zwracałam uwagi, a z HM lubię bardzo Karen i Elli. To są numery 1 i 2.
Z książek uwielbniam:
3. Legolas
4. Arwena
5. Galadriela
6. Aragorn
(oczywiście Tolkien się kłania)
A kreskówki już dawno nie widziałam. Ale lubię
7. Sam (Odlotowe agentki)
8. Wszystkie postacie z Muminków, zwłaszcza Bukę
A tak to nie wiem. Jak jeszcze sobie przypomnę jakieś fajne postacie to napiszę, bo zostały jeszcze dwie pozycje. :king:
Wysłany: 20 Cze 05 16:25 • Temat postu: Najgorsza ksiazka...
Zdecydowanie "Krzyżacy". Nie cierpię ich. Wymęczyłam to. Nie cierpię takich książek. Czytałam tylko dlatego, że mam mnie zmusiła, a poza tym interesowały mnie losy Danusi. I nic więcej. Jak ona umarła, to myślałam, że zgłupieję. Właściwie straciłam powód do czytania. Nie cierpię książek historycznych.