Wysłany: 06 Lip 05 10:50 • Temat postu: Przemieszanie
Ja też coś takiego miałam. Ale nie z grą żadną. Ani z żadnym filmem. Ani z książką.
Po prostu z fantasy.
Za dużo grałam w fantasy.
za dużo tego czytałam i w ogóle.
A potem drzwi mi się do pokoju otworzyły. I postanowiłam je zamknąć.
Wyciągnąłam rękę, ale się nie zamknęły i się potwornie zdziwiłam... "Co mi się stało, bo w końcu..." No i wtedy zrozumiałam
:king: :king:
Twierdze to samo, co Maggie. Co prawda ja tam tak bardzo elfów nie ubóstwaim, fantasy to jest to!
Bardzo mi się podoba, ale ja, tak samo jak inni apeluę, żebyś pisał dalej...
Bo, początek jest ok, ale dalej nie ma no i...?
:marysia: :marysia:
Wysłany: 03 Lip 05 17:27 • Temat postu: Inny świat - czyli jak pewien idiota wplątał sie w przygode
Tamtego (jeszcze) nie czytałam, ale ten mi się podobał. Uwieliam fantasy!
Hej, a wiecie, że na serio istnieje taka miejscowość o nazwie"Zadupie"??
Nie byłam tam, ale mama mi mówła.
Istnieją też inne niesamowite miejscowości, np: Stare Niemyje, czy też Odpadki Leśne :king: :king:
Wysłany: 02 Lip 05 21:22 • Temat postu: My fantasy
okok. Ja dopero zaczynam i nie mam się czym chwalić...
Jeśli moglibyście mnie troszkę oświecić... Bo nie do końca rozumiem od czego mam zacząć.
:marysia: :marysia:
Nieco później:
okok, już wszystko rozumiem. Dość nieźle sobie radzę, choć na razie nie ma się jeszcze czym chwalić.
Ale poczekajcie jeszcze czas jakiś! Jeszcze mi się nawiniecie pod... hmmm... miecz powiedzmy, czy co tam ja mam... :kiler: :kiler:
Ha, ha, taki niewinny żarcik :king:
:marysia: :marysia:
Wysłany: 01 Lip 05 10:30 • Temat postu: Lingwistyka
No, wiesz... Mnie to wygląda na język z władcy pierścieni... Ten właśnie którym pisało na pierścieniu. Ale przecież czegos takiego nie ma chyba w Wordzie, nie?
Ej, ale to na serio jest pisane w Wordzie? Nigdy takiego stylu nie widzałam... A przeszukiwałąm, żeby znaleźć coś takiego... :marysia: :marysia:
Można, można. Co prawda dawno nie grałam, ale powinieneś mieć w prawym dolnym rogu skrzynie, gdzie można odkładac nażędzia... Albo gdzie ci przenosi nasionka, jak ci brak miejsca... :marysia: :marysia:
Wysłany: 27 Cze 05 13:08 • Temat postu: Gdzie Indziej
Noo, pierwszy, któremu się podobało!
Dziękuję w imieniu naszej trójki za radę!
Spróbuje wprowadzić ją w życie!
Ehh, ale na dalszy kawałek trzeba troche poczekać, bo nie ja mam pisać, nawet nie wiem kto, ale jako jedyna jestem...
Powyjeżdzali!
I Falluś (Tomek)...
I jego kochana Iri (powszechnie znana jako Maggie).
Jestem ja i... no, może Wilk też jest, tylko jeszcze nie wie z kim go utożsamiać...
Chyba zrobie jakiś plebiscyt na Wilka...
:marysia: :marysia:
Wysłany: 23 Cze 05 12:16 • Temat postu: Gdzie Indziej
Soki, że to tak długo trwało...
No, nie wiem... Zacznę może od tego, że tutaj jest całkiem fajnie... Raczej SUPER... Fajny świat... Co prawda nie mam zielonego pojęcia, jak się nazywa, ale jakoś to przeboleje.
A dalej to może powiem tak: zrobiliśmy6 tak, jak mieliśmy w planie zrobić. Czyli: Elf, o całkiem elfim charakterze, tj. tajemniczy, stosunkowo ładny itp. Tak się składa, że było mu na imię Falluś. A raczej Fallain. I, właściwie to nie ma się nad czym rozwodzić, bo wszyscy już wszystko wiedzą.
Więc, przechodząc do rzeczy, elf ów zaprowadził nas do końca lasku. Jeśli kogoś to obchodzi las ten rósł sobie zapewne od wieków nieopodal domu Fallusia. Szliśmy tak więc, nie bardzo się do siebie odzywając... Zdaje się, że za sprawką Iri. Również elfa. I za sprawą Fallusia też. Ja, jako osobnik z gatunku lunar, nie rozumiem elfów. Zazwyczaj. Co prawda nie wszystkich... Iri, np. rozumiem wspaniale. A Fallusia nie bardzo. A tu, patrzcie... obydwoje rozumiem... Zakochani, i tyle... Rozstać się zapewne trudno... Ja, co prawda, nie byłam chyba tak naprawdę zakochana, bo chłopakom raczej daje kosza, niż pozwalam się całować...
No, cóż, czekam na mojego Wilka... Eh... Coś powiem o tym moim Wilku... Opiszę go, bo mi smutno. Trochę. Więc to jest tak, że ja dokładnie sama nie wiem, czy go spotkałam, czy też nie... Nikt tego nie wie. Ale wiadome jest jedno. Wiemy o sobie i znamy się.
Wilk ma dość długie (choć nie bardzo) czarne włosy. Żółto- zielone oczy. Zwykle lubi się wygłupiać, jak ja... i jest zabawny, ale jak czasem go coś napadnie to... i mnie razem z nim to zamienia się w jakiegoś filozofa i wtedy gadamy na filozoficzne tematy. W zasadzie cała moja wypowiedź, czyli to co jak dotąd napisałam z niewiadomych przyczyn jest takie jakieś niespójne i do niczego niepodobne.
Ale przechodząc do sedna sprawy, szliśmy jak na pogrzebowym korowodzie. Smutno, cicho i tak dalej... las kończył się dziwnie szybko. No, właśnie, już przez konary tych zadziwiających drzew nieznanych mi wcześniej gatunków prześwitywała poświata wolnej przestrzeni. Lunary lubią wolną przestrzeń. A szczególnie już taką usianą gwiazdami. Elfy chyba wolą las... Ludzie to różnie, zależnie od upodobań.
W końcu las się skończył. Mimo wszystko przechodzenie przez niego zajęło trochę czasu. Więc w tej dokładnej chwili, nadszedł czas pożegnania.
-No, więc, na razie pa, Fallusiu.- zaczęłam.
-Cześć!- dodała Imi (czyli Irma.)
-Do zobaczenia...- raz jeszcze dodała Eli.
Następne na czas niejaki zostawiliśmy ze sobą dwa smutne elfy, aby pożegnały się tak, jak elfy się żegnają. Największe z nas trzech pozostałych pojęcie o tym miała Imi, bo ani lunary ani ludzi nie znają się aż tak bardzo na elfach. Może na szczęście, może niestety.
Nagle, wśród tej ciszy usłyszałam coś. Jakby świst... Za chwilę skojarzyłam. Strzała. Najnormalniejsza, zwykła strzała... ale skąd...? O, kurcze...
-Padnij!- to była jedyna rzecz, którą mogłam w tej chwili zrobić. Nie wiem właściwie nawet, czy reszta załapała, czy też nie... W każdym bądź razie, nagle nad głową usłyszałam świst strzały. A potem, ku mojej wielkiej trwodze, usłyszałam jeszcze jeden odgłos. Jakby strzała... wbiła się coś. Miałam nadzieję, że ta rzecz nie była żywa, kiedy to w nią trafiło...
Odwróciłam się do tyłu... Moje nadzieje rozwiały się w pył, kiedy zobaczyłam osuwającego się na kolana elfa. Był do mnie odwrócony tyłem. Pewnie dlatego nie do końca zrozumiał o co biega...
-Dostał?- spytała Eli.
-Taaak.- potwierdziłam, kiedy podeszliśmy bliżej- pytanie tylko w co...
-Gdzie strzała?- zapytała Imi.
-W tym problem właśnie...- odwróciliśmy go na plecy.
-Nie ma jej- wyszeptała Iri- zniknęła. Widziałam to...
Na jego zielonych spodniach pojawiała się powoli czerwona plama, gdy nagle dookoła zatańczyło kilka jasno niebieskich iskierek. Wiedziałam. Magia...
Elf otworzył oczy.
Zadziwiające, ale pierwszą rzeczom, jaką się zajął, były moje uszy...
-Co z nimi nie tak...?- zapytałam.
-On ma rację...-dodała Iri. Dotknęłam rękami głowy.
-Oups...
Intuicja człowieka to jedno. Intuicja lunara, to drugie. Intuicja elfa, to trzecie (jak na razie najlepsza). Intuicja elfa, który żegna się po elfiemu jednak, jest to całkiem inna sprawa... Znacznie gorsza, powiem z bólem...
Ale na szczęście, jest też coś takiego jak intuicja kocia. Tak się składa, że miałam Talent. Można powiedzieć magiczny. Uświadomił mnie w tym Wilk. Talent ów polegał na tym, że byłam kotem. Dość niezwykłe to nie jest. Ale to nie wszystko... Mogłam być też tylko trochę kotem. Na Finewilku zawsze wszystko działało bez zarzutu, ale... tutaj, to ja nie wiem, ale coś mi się włączyło przez przypadek... Znaczy się... można to tak ująć, że podrosła mi w mig intuicja, i uszy się trochę zmieniły. Najlepiej ową zmianę ujmuje słowo: skociły się (proszę nie mylić z okoceniem).
-Eeee... Wiesz, co się stało?
-Nooo, już raz tak miałam, na Finewilku... To znaczy...
Przywołałam na myśl kota. I poczułam mrowienie... jejciu... pomyślałam... ale ja nigdy tego jeszcze nie robiłam...
Chociaż...
Dziwne uczucie...
-I jak?- zapytałam. I tak nic nie zrozumieli...
Dla nich to brzmiało-miał- albo podobnie...
Zmieniłam się z powrotem.
-No, to fajnie...- skomentowała Imi- A uszy?
Dalej miałam kocie uszy? Dotknęłam czubka głowy. Tak- zamknęłam oczy i się skoncentrowałam. A raczej próbowałam się skoncentrować...
Bo znowu usłyszałam strzałę...
Otworzyłam oczy i ostrzegłam:
-Znowu strzała...
Falluś, który dalej siedział, wystawił prawą rękę do przodu.
Odwróciłam się i zobaczyłam zatrzymaną strzałę w locie.
Ale nie to przykuło moją uwagę...
-Są tam...
Na świeżo zielonej trawie stali ludzie. Albo też inna rasa? Z daleka trudno było powiedzieć. Było ich ok. 30...
Czarna strzała, zatrzymana w locie rozsypała się w pył.
-Coś mi mówi, że oni nas nie lubią...
No, bo próbowali nas ustrzelić przecież.
Wyciągnęłam miecz. Zwykły, prosty, który lśnił metalicznym blaskiem w promieniach słońca.
-Ruszamy.- wyszeptała Iri.
Pobiegliśmy po trawiastym zboczu. Wszyscy, Falluś też.
Trawa mieniła się pod stopami tysiącem odcieni zielonego koloru. Smutno było pomyśleć, że za chwilę będzie tu czerwono i lepko od krwi.
Byliśmy na miejscu, na polu bitwy... i ruszyliśmy do walki. Stanęłam nad pierwszą swoją ofiarą. Uniosłam miecz i... Nie, nie opuściłam go. Nie mogłam. Ten chłopak miał takie przerażone oczy... Decydowanie o czyimś życiu i śmierci mi się nie podobało... Ale chłopak ów, był inny. Zostałabym najprawdopodobniej w dwóch kawałkach, ale Eli przybyła mi z pomocą. Zatańczyła z mieczem. Mordując w ten sposób chłopaka o przerażonych oczach, ochlapując krwią soczystą, zieloną trawę.
-Co ty wyprawiasz?! Chcesz, żeby jakaś wojskowa oferma cię zaszlachtowała?!
-Nie, nie chcę. Ale zabijać też nie bardzo mam ochotę...- pomyślałam.
Eli okręciła się raz jeszcze. Z mieczem radziła sobie świetnie. Kolejny żołnierz padł. Uboższy o głowę.
Zobaczyłam kolejnego. Tym razem nie patrzyłam mu w oczy. Po prostu machnęłam raz mieczem. Upadł.
Rozejrzałam się dookoła.. Eli, jak już mówiłam, radziła sobie świetnie. Imi i Iri też. Falluś? Nie, żebym miała jakieś wątpliwości dotyczące tego, czy umie się bić. Jest w tym świetny, ale...
Ale jak 20 ludzi napada cię na raz, to dobrze nie jest. Ruszyłam w jego kierunku, ale 5 kolejnych ludzi zastąpiło mi drogę. Wywijałam z mieczem jak mogłam. I jak mogłam, unikając ich wystraszonych spojrzeń. Krew lała się dookoła. Biedna trawa z zielonego zmieniała kolor na szkarłatny...
-Nie chcę...- myślałam, odrąbując przedostatniemu z tych pięciu rękę... Popatrzyłam na niego. Wyglądał, jakby miał zwymiotować. Ale tylko przez chwilę. Cienka strużka krwi popłynęła mu z ust, jęknął i upadł na ziemię, plamiąc wszystko na czerwono. Kątem oka zauważyłam uciekiniera. Z tymi pięcioma już kończyłam, przecież... Iri pomagała Fallusiowi, razem sobie poradzą.
Przez tę chwilę zastanowienia nad sytuacją zostałam zraniona w rękę. Nie za specjalnie głęboko. Nie zauważyłam, przez kogo, ale pewnie przez tego piątego. Ale zbieg uciekał. Po prostu pobiegłam...
Mijając Iri powiedziałam:
-Idę za zbiegiem.
Ona kiwnęła głową i wróciła do walki.
Pobiegłam w las. Znaczyłam swój szlak czerwonymi kropkami. Nie wiem jak, ale byłam pewna tego, gdzie ten tchórz uciekł. Znalazłam go na polanie.
Leżał, wydawało się, ze spał... Uniosłam miecz...
***
Byłam bardzo śpiąca, wychodząc z tej polany.
Z pięknej, zalanej popołudniowym słońcem polany, gdzie rosły kwiaty, jakich nie widziałam nawet w ogrodzie Fallusia... Były też róże, czerwone, czarne i jakie się chciało i... no, tak, moje ulubione kwiatki... Czarne tulipany.
Wyszłam z polany i zmęczenie jakoś mi minęło.
Wracałam po śladach krwi. Ale las robił się jakiś taki ciemniejszy... A na brązowych pniach drzew malował się czerwony odblask, jakby zachodzącego słońca, albo... pożaru...?
A potem usłyszałam jeszcze jakiś odgłos... Jakby śpiew... Cichy, jak kołysanka... I to chyba była kołysanka...
-Niriatue, Mirielitiel. Niriatue, Mirielitiel.
Śpij, koteczku, śpij, koteczku. Śpij...
Ol Merdiam, w ciemnościach.
Ol saniti teira
W lesie ogromnym, w ciemnościach.
Niriatue, Mirielitiel. Niriatue, Mirielitiel.
Sitar etsa.
Śpiewa ktoś Lilaj... kołysankę.
Dla ciebie, ol Merdiam Neferi
Niriatue, Mirielitiel
Śpij, koteczku...
Niriatue, kaa Neferi...
-Wow...- wyszeptałam.
Nagle w oddali zobaczyłam ognisko. Podchodząc bliżej doznałam olśnienia. Kołysanka była do mnie... Tak jakby... Nie wiem, czemu, ale ją rozumiałam, tak przy okazji.
Znowu olśnienie- język lunarów... To musiało być to!
Podeszłam do ogniska, które rzucało rozmigotane cienie na wszystko wokoło.
Dookoła tańczyli ludzie. Nie, nie ludzie... Lunary...
Jeden/ jedna z tańczących podszedł/ podeszła do mnie...
Ona.
-Choć, Luna...
-Co to za miejsce?
-Królestwo Lunarów! No, chodź!
-Ja nie mogę...- wyszeptałam- muszę wrócić do siebie!!!
-CO?
-Przepraszam, Icia, ale muszę- tak... Icia, drugi lunar na ziemi... to ona? Tak, ona.- Naprawdę muszę... Ale zobaczysz, powstanie kiedyś królestwo lunarów... Na jawie...
Co ja mówię?! To sen- brawo dla mnie, już trzecie olśnienie tego dnia...
A potem wróciłam...
***
Ziewnęłam i otworzyłam oczy. Na de mną stało wiele osób. Bynajmniej nie zmartwionych... Raczej zniecierpliwionych.
Iri chodziła w tę i z powrotem. Eli tupała nogą. Irmi latała w kółko. Falluś siedział na pieńku i wymownie patrzył w niebo. Wyglądał na zmęczonego. Ech, w końcu magia jest wyczerpująca.
Wstałam. Jak zauważyłam, rękę miałam już zdrową. Pewnie znowu magia...
-No, nareszcie- ucieszyła się Irmi- możemy iść?
Falluś i ja kiwnęliśmy głowami. O nas chodzi? No, cóż, ruszyliśmy.
-Jeszcze chwileczkę!- poprosiłam. Skupiłam się. Jak przypuszczam, otoczył mnie balet kolorowych światełek. Otworzyłam oczy. Kocie uszy znikły.
-No, ruszajmy!
Iri mnie zapytała:
-Hej, Lunuś!, co ci się stało? Nie mogliśmy cię dobudzić...
Wysłany: 21 Cze 05 20:18 • Temat postu: Najgorsza ksiazka...
Ja czytałam Eragona! Jestem szalona na punkcie fantasy i przez przypadek zakupiłam tę książkę.
Fajna, ale.... No, ale wolę "Wiedźmina".... naturalnie... :marysia: :marysia:
Wysłany: 21 Cze 05 15:53 • Temat postu: ---> 2x15 HMT's Birthday! - SPECIAL EPISODE! <---
Też życzę.
(A jak totalnie za późno, to od razu na następny rok...)
To opowiadanie... Dlacemu mnie tam nie byłooooooooo????
Łeeeeeeeee...
Będę płakusiała!!
ŁEEEEEEEEEEE... :marysia: :marysia:
Wysłany: 20 Cze 05 16:40 • Temat postu: Najgorsza ksiazka...
BRAWO!!! Dla naszego martwego elfa, którego przed chwilą ukatrupiłam...
Czytałam krzyżaków z tych samych powodów...
ANI też nie cierpie Ani... NIENAWIDZE^ Ania gorsza od krzyżaków...
poza tym, choć czytam masakrycznie dużo ksiązek fantasy nie nawidzę LEMA i PILOTA PIRKSA, jego autorstwa...
Nie nawidzę też Siesickiej i WSZYSTKICH romansów...
NA STOS Z NIMIIIIII!!!
A AUTORÓW WYSTRZELAĆ!!!!!!!!! :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler: :kiler:
KTO Przyjdzie na pogrzeb IRI (alias Meggie) bo ją przed chilą ukatrupiłam... :cry: :cry: :cry:
A teraz tak ją dobijam, że chyba nie wstanie...
Bieeeeeeeeeednaaaaaaaaaaaaaa IRI... :marysia: :marysia: