Wysłany: 14 Lip 05 20:26 • Temat postu: Głeboko w głowie gdzieś....
Część 3 - Finał
- To już koniec twojej wędrówki! Wielkie cię czekają męki!! Mwahahahahaha!
Tak byłem przerażony, że nie byłem w stanie powiedzieć żadnego słowa... Przede mną na tronie zrobionym ze szczątków ludzkich siedziała istota dużo gorsza od tych, które już widziałem... Był cieniem! Nie było widać jego ciała, bo go nie miał!Widziałem jednak jego oczy, które miał czerwone i przenikliwe - widać w nich było, że ta istota nie ma w sobie ani krztyny dobra... Wokół niego lewitowały ludzkie czaszki ciągle szepczące mu cos do ucha - to byli pewnie jego doradcy. Byłem pewien, że to jest mój demon! Muszę go zniszczyć tylko jak?! Bałem się go jak cholera!! Nagle demon się odezwał:
- Wiem co chcesz zrobić - nie uda ci się mnie zniszczyć. Miło jest tu u ciebie. Zdążyłem sobie uwić tutaj niezłe gniazdko - widzisz? Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie mnie do siebie - obiecuję, że już sobie nie pójdę! Buahahahaha!! A ciebie jebany pogromco czeka nagroda...
(Patrząc na jego minę zdawałem sobie sprawę co to za nagroda...)
Nagle zaczął wciągać mocno powietrze. Co sprawiło, że byłem wciągany do jego wnętrza!
- Nie myśl, że wygrałeś!! - zdążyłem krzyknąć zanim zostałem wchłonięty w otchłań...
Znalazłem się w nieokreślonym miejscu. Czy to było jego wnętrze, czy jakiś inny, mroczniejszy świat - tego nie wiedziałem... Nie wiedziałem nawet czy jeszcze żyję. Nic nie byłem w stanie tam zobaczyć... Byłem pełen gniewu i zacząłem biec przed siebie szukając ratunku, jednak nie natrafiłem na żadną ścianę, ani choćby na jakiś kamień. Zupełnie jakbym znajdował się w nicości. W sumie to normalne chyba - zło to nicość... Zamknąłem oczy, bo nie były mi potrzebne i usiadłem. Zacząłem myśleć. Początkowo kombinowałem jak się stąd wydostać, ale jakoś nic nie wymyśliłem.
- Może jak się pomodlę to się roztopi, albo coś - pomyślałem i zacząłem się modlić. Jednak zamiast jego zniszczenia usłyszałem przeraźliwy śmiech:
- Mwahahahahahaha! Nie ma stąd wyjścia! Nie ma! Nie ma!!! uahahahahaa!
Zerwałem się przerażony i znowu zacząłem biec. Biegłem do upadłego. Czułem, że serce mi wali jak młotem. Nie mogłem oddychać ze zmęczenia, ale biegłem. Wreszcie padłem zemdlony na ziemię...
Nie wiem ile leżałem. Po jakimś czasie się obudziłem. O dziwno znajdowałem sie w swoim pokoju. Na krześle przy komputerze zobaczyłem... samego siebie! Moje "ja" grało w Wolfensteina i widocznie słabo mu szło bo ciągle walił pięścią w stół. Wreszcie wyłaczył zdenerwowany grę i wlazł na gg. Po chwili zaczęła do niego pisać koleżanka, która jeździła na wózku inwalidzkim i zawsze lubiła z nim gadać:
[17:20:47] Dziabulka [1234567]
Hejka!! Jak miło, że jesteś!
[17:20:52] knight_raider
Czego chcesz?
[17:20:58] Dziabulka [1234567]
Chciałam ci powiedzieć, że zapisałam się na kurs prawa jazdy dla niepełnosprawnych! Będę mogła wreszcie do ciebie przyjechać swoim samochodem!! Hehe - cieszysz się?
[17:21:06] ja
Nie! Coraz bardziej mnie wkurwiasz! Chwalisz się aby pierdołami.
[17:21:11] ja
Narobisz mi aby wstydu przed chłopakami jak zobaczą, że oprowadzam po mieście dziewczynę na wózku inwalidzkim!!
[17:21:14] ja
Nie przyjeżdżaj! rozumiesz?!?!
[17:21:20] Dziabulka [1234567]
Ale... ja...
[17:21:45] ja
żadne ale - nienawidzę cię - rozumiesz?!?!?
[17:21:57] Dziabulka [1234567]
;(
Na tym rozmowa się zakończyła. Mojemu 'Ja" widocznie ulżyło, zrobił się weselszy i znów włączył Wolfensteina.. Nagle znalazłem sie w pokoju tej dziewczyny. Zobaczyłem swoje zdjęcie oprawione w ramkę i powieszone na ścianie przed komputerem, oraz ją opartą o biurko i gorzko szlochającą...
Co ja narobiłem?!? - pomyślałem - przecież ja załatwiłem tak mnóstwo dziewczyn! I dziwię się że takie zło się we mnie zalęgło! Poczułem się potwornie! Niewiele myśląc otworzyłem okno i wyskoczyłem. Zobaczyłem trawnik, który był coraz bliżej. Nie czułem wyrzutów sumienia z powodu tego co zrobiłem. Mimo iż leciałem szybko ta chwila trwała niemiłosiernie długo. Trawnik był juz bardzo blisko. W uszach słyszałem jedne dźwięk: "Giń, Giń!" Byłem już tak blisko trawy, że widziałem pojedyncze źdźbła
- Nienawidzę siebie - pomyślałem, a po chwili uderzyłem o ziemie. Chwile potem spadłe mi na policzek łza - moja łza którą wypuściłem podczas lotu...
Znalazłem się w czarnym pomieszczeniu. Nie wiedziałem czy to już śmierć, czy znów jestem w tym demonie. Nagle usłyszałem znajomy szaleńczy śmiech - jednak byłem w demonie.
- Poddaję się... Nie jestem godzien na życie takie jakie mam... Możesz robić co chcesz... SŁYSZYSZ!? Poddaję się!!!! Nienawidzę siebie!! Zabij mnie, albo pozwól zasnąć na wieki i nie mieć żadnych snów. Chciałbym nie istnieć... SŁYSZYSZ DEMONIE?!?! - krzyczałem. Odpowiadała mi jednak tylko głucha cisza...
Usiadłem i zacząłem myśleć: o rodzinie, o znajomych. Doszedłem do wniosku, że nigdy nie miałem prawdziwego przyjaciela, ale cóż się dziwić - tyle złego ludziom wyczyniłem, a potem jak głupi się pytałem - czego mnie nikt nie lubi? Lecz teraz nie miałem jak tego zmienić. Zacząłem analizować swoje życie od początku - teraz bym inaczej wszystko rozegrał. Zdałem sobie sprawę, że mimo tylu zła jakie czyniłem to byli ludzie, którzy mi w jakiś sposób pomogli. Nie zważali na moje odburkiwania i chamstwo. Byli tacy co się poświecili i dzięki którym nadal jestem na tym świecie, a ja nic sobie z tego nie robiłem. Poczułem się jakoś... dłużny... Ale komu? Przecież nie cofnę się w czasie i nie popomagam wszystkim, a skrzywdzonych przeproszę. Doszedłem do wniosku, że muszę sobie zasłużyć na życie, że muszę spłacić dług, że jednak muszę żyć. Muszę sobie zasłużyć na to nędzne życie! Nie chcę tu skończyć! Muszę coś zrobić dla tego świata! Muszę wynaleźć jakiś lek, który wyleczy miliony osób, albo wymyślić sposób jak zjednoczyć wszystkich ludzi! Każdy musi znaleźć sobie jakiś cel w życiu inaczej ono mu zbrzydnie! W życiu najważniejsze jest to by pozostawić po sobie jakiś ślad - dlatego ludzie się żenią i rodzą dzieci, dlatego ludzie piszą książki, tworzą muzykę - by stać się nieśmiertelnymi! Życie może być piękne - wszystko zależy od nas! Muszę się stąd wydostać i jakoś przeprosić świat za wszystkie błędy!!
Nagle poczułem dziwne uczucie - jakby moje serce zaczęło się kruszyć, a po chwili ziemia zaczęła się trząść... Co jest?! Wszystko wokół zaczęło krzyczeć, wyć, skomleć!
- To już koniec?! - pomyślałem przerażony - zaraz zginę, a moje miejsce zostanie zajęte!! Nie chcę tego!! NIEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zaraz potem usłyszałem w głowie słowa piosenki:
"all this time I can't believe I couldn't see
kept in the dark but you were there in front of me
I've been sleeping a thousand years it seems
got to open my eyes to everything
without a thought without a voice without a soul
don't let me die here
there must be something more
bring me to life"
Te słowa był jakieś znajome. Zacząłem sobie tłumaczyć to na polski... "Cały ten czas...", "Nie wierzę...", "Nie mogę zobaczyć", "Trzymany w ciemności, ale ty byłaś tuż przede mną...", "Spałam tysiąc lat, ale otworzyłeś mi oczy na wszystko..." Hej! zaraz! To jest To!
- JEST!! MAM KLUCZ!! - krzyknąłem, po czym wstałem podniosłem głowę do góry i z całych sił krzyknąłem:
- BRIIING MEEEEEEEE TO LIFEEE!!!!!!!!!!!!
Krzyk ten zabrzmiał jak zwycięstwo i był tak silny, że zniszczył to coś, gdzie byłem. Znajdowałem się tuż przed tronem demona, który teraz stał i krzyczał przeraźliwie trzymając się za głowę. Pokonałem go! Wokół mnie wszystko się rozpadało - strop, ściany, a nawet podłoga. Rzuciłem się do biegu. Gnałem przed siebie z całych sił, choć nie wiedziałem dokąd uciec. Po chwili znalazłem jakieś schodki na górę. Zacząłem po nich biec. Ciągnęły się bez końca, ale nie było odwrotu - wszystko za moimi plecami się rozpadało. Wreszcie na końcu schodków zobaczyłem jakieś światło... Biegłem tam, aż po chwili nie widziałem nic innego oprócz światła. Nagle ze światłą wyłoniła się jakaś przepaść. Odwróciłem się i zobaczyłem, że wszystko za mną nadal się rozpadało! W głowie słyszałem jeden dźwięk: "Bring me to life!"
- Teraz, albo nigdy - powiedziałem i skoczyłem w przepaść. Poczułem się jak na początku, gdy leciałem w otchłani tyle, że teraz wszystko było świetliste, a nie czarne. Usłyszałem jakiś bardzo miły i spokojny głos: "Bądź dobry dla ludzi, choć oni krzywdzą, uśmiechaj się do każdego i nie myśl, że ot jest głupie, nie bój się powiedzieć "lubię cię" komuś kogo naprawdę lubisz. Prędzej czy później natrafisz na właściwych ludzi i oni będą twoimi przyjaciółmi"
-To jakaś mantra? - pomyślałem - mam nadzieję, że prawdziwa....
Nagle jednak ze światłości wyłoniła się... twarz lekarza! Usłyszałem kobiecy głos:
- Pacjent już się wybudził doktorze
- Widzę - odpowiedział doktor, po czym zwrócił się do mnie:
- Żyjesz synu, choć ciężko z tobą było. Masz okropne szczęście...
Ja nic nie odpowiedziałem tylko tajemniczo się uśmiechnąłem...
FIN
Proszę oceńcie moją trylogię... Jeśli jest kiepska - wyliczcie co wam sie niepodoba - pomożecie mi wtedy w samodoskonaleniu...
Wysłany: 14 Lip 05 15:56 • Temat postu: Głeboko w głowie gdzieś....
Część druga - Demon
- Ciekawe gdzie ten potwór znikł? Zastanawiałem się, ale nic mi do głowy nie przychodziło. Nie mając nic innego do zrobienia zacząłem iść prosto przed siebie i szukać tego cholernego klucza... Ale co może mi tu grozić? Moja własna głupota? Ta myśl nie dawała mi spokoju! Czułem się zaniepokojony. Ale niepokój czuję już od początku, aby wpadłem do tej otchłani i wiem, że będę go czuł dopóki, dopóty się stąd nie wydostanę. Nagle dotarłem do jakiegoś pomieszczenia. Była to komnata której ściany były zrobione z jakichś dziwnych zielonych kamieni. Wokół było pełno posągów pięknych kobiet i każda była w moim guście i typie. Zaś pośrodku był posąg Dziewczyny tak pięknej, że od razu stwierdziłem, że to jest posąg mojego ideału.
- Nie jest jeszcze tak źle w moim umyśle skoro mam takie piękne komnaty - pomyślałem
Na samym końcu jej był tron - pięknie wysadzany diamentami, wyściełany najlepszymi tkaninami. Gdy zobaczyłem osobę, która na nim siedziała wnet osłupiałem. Na tym tronie... byłem JA! Tyle, że to było moje starsze ja - on był ode mnie starszy... Przyzwyczajony do dziwnych sytuacji zapytałem:
- Nie wiesz gdzie jest klucz? Wiedziałem, że to głupie pytanie, ale sytuacja nie była wcale mądrzejsza... Sadziłem, że moje alter-ego nie odpowiem, że to też posąg, ale bardzo realistyczny, lecz o dziwo postać się odezwała:
- Wiem
- Tak? No to gdzie jest?
- Nie mogę ci powiedzieć - wysil się i poszukaj go sam!
To wszystko zaczynało mnie coraz bardziej denerwować!
- Heeh! A nie wiesz jakie niebezpieczeństwa mogę na mnie tu czekać?
- Duże, sam wiesz jaką masz wyobraźnie - walcz teraz ze swoimi wymysłami...
- Mógłbyś mi pomóc? Chyba zależy ci na tym by było ze mną Ok skoro jestem tobą z przeszłości?
- Mylisz się - ja mam tylko twoje ciało...
- To kim jesteś?!
- Powinieneś raczej zapytać kim będę...
- Hę?
- Jak ci sie nie uda i utracisz duszę to ja dostanę twoje ciało
- Co takiego?!?
- Ktoś musi nim prowadzić, skoro twoja dusza odejdzie w niepamięć, więc życzę ci niepowodzenia - zatrać się buahahahahahaha
Nie słuchałem dalej jego wywodów i uciekłem.... Heeh - jak taki szaleniec miałby prowadzić moje ciało to ja dziękuję. Jedno wiem - musze się stąd wydostać!
Postanowiłem iść dalej. Im dalej szedłem tym było bardziej potwornie. O ile na początku było coś w rodzaju katakumb to teraz krajobraz zmienił się w rzeźnię - widziałem coraz więcej ciał. Każdego z nich znałem. Niektórzy byli mymi chwilowymi kumplami, inni znajomymi, a jeszcze inni byli moimi wrogami. Nagle usłyszałem jakieś cichutkie chlipanie - ktoś płakał! Rozejrzałem się dokoła i ujrzałem dziewczynę. Jej ciało było dużo mniej pokiereszowane od innych - wyglądała bardziej na pobitą niż zakatowaną. Przyjrzałem się jej twarzy i zajęczałem gorzko: Boże - to ona! Ale skąd ona mogła się tu wsiąść?! Była blada, wystraszona i drżała w amoku. Przytuliłem ją do siebie i zapytałem:
- Co tu robisz?
- Przyszłam... przyszłam ci powiedzieć o kluczu...
- Gdzie on jest? Mów szybko!
- On... jest... jest w... Tobie...
- We mnie? Ale jak go stamtąd wydostać?
- Musisz... uch... Zimno mi...
Zdjąłem szybko bluzkę i przykryłem ją nią.
- Co muszę?! Powiedz!
Ona jednak nic już nie odpowiedziała - nie żyła...
Ogarnął mnie gniew! Oparłem jej ciało o ścianę, wstałem, podniosłem głowę do góry i zacząłem krzyczeć:
- NIE UDA CI SIĘ MNIE ZNISZCZYĆ!! KIMKOLWIEK JESTEŚ - ZDOBĘDĘ TEN CHOLERNY KLUCZ I WYDOSTANE SIĘ STĄD! WIEM, ŻE TO NIE JA STWORZYŁEM TEN ŚWIAT W MOJEJ GŁOWIE A TY! JAK TYLKO DOJDĘ DO SIEBIE TO ZNISZCZĘ CIĘ!! ROZUMIESZ?!? ZNISZCZĘ!!!!
Zacząłem zdawać sobie sprawę skąd się wzięło tyle zła we mnie i przez kogo tyle zła wyrządziłem... Szatan jest we mnie! Nagle usłyszałem jakieś zaklęcie wypowiadane szeptem:
"Archangel, dark angel
lend my thy light
through death's veil 'til we have heaven in sight."
Doskonale znałem tę mantrę. Sam ją szeptałem gdy byłem w kłopotach i znikąd nie było ratunku... Nie wiedziałem, że to wystarczyło, aby zasiać takie zniszczenie w mojej duszy! Ale zaraz! Skoro jestem w swoim umyśle to mogę znaleźć demona i go stąd wykurzyć!
Moje rozmyślania przerwał jednak donośny tyk, jakiego dotąd jeszcze nie słyszałem. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że zbliża się do mnie grupa niestworzonych istot podobnych do wilków, ale trochę większych i przypominających bestie. Szły w moją stronę! Oni mieli kły, a ja tylko gołe pięści! Postanowiłem uciekać, ale po drugiej stronie też była wataha tych stworów. Niewiele myśląc Rzuciłem się do szaleńczego biegu przed siebie z myślą, że uda mi sie jakoś przedrzeć przez nich i uciec. Jednak bestie były szybsze - rzuciły się na mnie i zaczęły szarpać moje ciało. Ja jednak nie czułem bólu, lecz straciłem przytomność...
Gdy się obudziłem to nie wiedziałem gdzie jestem, a gdy otworzyłem oczy to wszystko było rozmazane. Po chwili jednak było już ze mną dobrze. Znajdowałem się w jakiejś ogromnej grocie, która była jeszcze bardziej obrzydliwa i mroczna od miejsca gdzie znajdowałem się ostatnio. Na stropie wisiało mnóstwo powieszonych aniołów, Wszędzie było słychać płacz i łkanie. Wokół mnie palił się nieustanny ogień, a ja byłem przybity do podłogi przez jakieś macki, które nawet nie myślały o puszczeniu mnie. Nie miałem wątpliwości - znajdowałem się w piekle... Nagle usłyszałem potworny śmiech. Kto to mógł być? Po chwili macki mnie puściły, ale nie na długo - po chwili pojawiła się wielka macka, która mnie objęła i postawiła pionowo. Wtedy zobaczyłem kto się tak śmiał - to był ON!
C.D.N.
Wysłany: 14 Lip 05 10:49 • Temat postu: Głeboko w głowie gdzieś....
Postanowiłem napisać psychodelik opowieść - została ona skopiowana z mojego bloga, którego adresu jednak nie podam... Z góry moowie, że to nie jest opowieść o mnie, a... powiązana lekko ze mną.
Część pierwsza - Przebudzenie
(vV'--vV'--vV'--vV'-vV-vV'-) Serce przyśpiesza! (-vV'-vV'-vV'--v-------------) Tracimy go!! (-----------) Reanimacja - Szybko!! (---------) Bzzzzt (-----------) Bzzzzzzt! (--v----vV-vV'--vV'--vV'--vV'--vV'--) Jest! Mamy go!
Wszystko zaczęło się od tego, że miałem wypadek i stoję teraz na krawędzi śmierci. Gdy oni walczyli o moje życie ja walczyłem o swoja duszę, o swoją przeszłość....
Najpierw zobaczyłem jakieś światło, a potem lekarzy pochylonych nade mną... Wszystko było rozmazane... Nagle usłyszałem jakiś głos... On też był rozmazany... Usłyszałem: "pacjent się wybudził - narkoza szybko!" Po chwili poczułem jakaś gumę na twarzy, a potem dziwny zapach. Nagle zacząłem czuć, że spadam w jakąś czarną otchłań. AAAAAAAAARGHH!!! Krzyczałem z całej siły, aż je utraciłem. Nadal spadałem i nie było widać dna tej otchłani... Wreszcie się uspokoiłem... W trakcie lotu czułem jakby uciekała ode mnie dusza. Wokół było czarno i pusto, a ja pędziłem z coraz większą prędkością w dół! Przelewały się przede mną różne sceny z mojego życia. Wakacje u babci jak byłem malutki, jak mnie napadli metale, pierwszy dzień w liceum... Trwało to bez końca, aż nagle ze ściany wyskoczyły jakieś ręce i wciągnęły mnie do środka. Przeniknąłem przez ścianę! Po drugiej stronie spotkałem istotę rodem z koszmaru: Ogromne monstrum, którego ciało się rozkładało, a zewsząd wyzierały na mnie jego liczne oczy. Ja się jednak tego nie bałem, czując, że ta istota chce mi pomóc...
- Gdzie jestem? - zapytałem. O dziwo - istota odpowiedziała miękkim głosem:
- Zostałeś uwięziony w swym własnym umyśle. Rozejrzyj się - widzisz jak tu ponuro? - zapytała postać.
Dopiero wtedy przyjrzałem się otoczeniu... Znajdowałem się w jakiejś pieczarze. Wokół mnie było pełno pajęczyn, ze stropu zwisywały zakrwawione ciała. Słychać było miarowe echo kapiącej wody ze stalagmitu. Czasem jakieś jęki...
- Boże - ja jestem w piekle chyba! ale jak to tak?! Przecież jestem optymistą! Moje wnętrze nie może tak wyglądać!! - skomlałem
- Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że jednak może... Widzisz jak tu pusto? Jesteś sam, nie masz przyjaciół. Te trupy to twoje zawalone szanse na bycie normalnym... Jesteś głupi! Dopiero teraz zacząłeś zdawać sobie sprawę z błędów, które popełniłeś w życiu...
- wiem - przytaknąłem i spuściłem głowę na dół. Po chwili jednak zebrałem się na odwagę i zapytałem:
- Ale jest jakikolwiek dla mnie ratunek? I kim ty w ogóle jesteś istoto?!
- Jestem twoją duszą. Wyglądam tak szkaradnie bo jesteś złym człowiekiem i wiele złego popełniłeś. Teraz tam na górze próbują wyratować twoje nędzne życie, ale nie wrócisz póki nie odnajdziesz klucza... klucza, który otworzy ci oczy i sprawi, że zaczniesz widzieć dobro. Ten klucz jest ukryty głęboko w tobie i tylko TY wiesz gdzie on tak naprawdę jest. Ja nie mogę ci pomóc go odnaleźć, ale pomogę ci jak będziesz w opałach...
- A co może mi grozić w moim własnym umyśle?
- sam się przekonasz - odpowiedziała dusza po czym zaczęła znikać
- Zaraz! Stój! Czekaj! Jak mam szukać tego klucza?!
- Ty ty znasz odpowiedź a nie ja - odpowiedziało monstrum po czym znikło
Zajebiście - zostawił mnie w tym piekle i kazał szukać igły w stogu siana...
C.D.N.
Tak naprawde już napisałem wszystkie 3 części, ale dałem tylko pierwszą by zobaczyć czy wam sie podoba to... Oceniajcie!
Wysłany: 11 Lip 05 15:33 • Temat postu: Twój favorite serial
Świat wg. Bundych - zawsze to z bratem oglądaliśmy kiedyś - miło,k że teraz to znowu dają
Świat wg Kiepskich - ten walduś to mnie naśladuje
Z jak Plebania - ale tylko za stefana (choć wątek bliźniaków też loobie) reszta nudna
Daleko od noszy - Też loobie kawałek tytułowy, a dr Kidler poprostu wymiata
Mac Guyver - Można sie wiele nauczyć, a ja loobie sie uczyć majsterkowania (jak każdy chopok)
Knight Rider (po polsku to będzie nieustraszony chyba) - Za samochodzik - Kitt rules!
Xflaszki i inne pornole oglądam jak jestem kajś u qmpli (bo oni oglądają) a tak to sie tym brzydzę (wole playboya poczytać)
Wysłany: 09 Lip 05 20:39 • Temat postu: Magda i Sex
Problem w tym, że... PRZEPADŁY!! Jest jednak ratunek - jeśliby gnysek miał backupa forum sprzed wakacji 2004 to te rozmowy są odratowane, a jeśli nie ma no to po ptokach..
Wysłany: 09 Lip 05 17:55 • Temat postu: Magda i Sex
Stara dobra magda (starsi userzy pamietają która) pokazała znowu na co ją stać...
Sprawa jest taka, że obgryzała paznokcie, ale przestała... chwali sie i katuje mnie tym codziennine.... (heeeeeeeeeeeeeeeeh!)
17:37:54 Magda
Mam dla ciebie zagadkę
17:38:02 knight_raider
no?
17:38:23 Magda
Ma to związek ze mną...
17:38:39 knight_raider
no?
17:39:05 Magda
chodzi o to ,że kiedyś to robiłam a teraz juz od niedawna przez kogoś tego nie robię...
17:39:47 knight_raider
heeh
17:39:50 knight_raider
paznokcie
17:39:55 knight_raider
katujesz mnie tym codziennie
17:40:01 knight_raider
ludzie mają gorsze nałogi
17:40:25 Magda
TO JEST NAJGORSZE CO DZIEWCZYNA MOZE ROBIC!!!!! --> nie no... ciekawa teoria....
17:41:15 knight_raider
najgorsze co dziewczyna moze robić to ruchanie sie z każdym po kolei, aż jej wargi sromowe na wierzch wyjdą ---> sorka - troche zboczone, ale prawdziwe nie?
17:42:02 Magda
ale dla nastolatki to jest najgorse to co napisałam ---> o popatrzcie- tego jeszcze nie było
17:42:15 knight_raider
nie
17:42:19 knight_raider
dla nastolatki to samo
17:42:27 Magda
a dla dorosłej kbiety to co ty napisałes --> czyli nastolatki tak mogą, ale dorosłe kobiety już nie
17:42:33 Magda
zgodzisz się ze mną?
17:42:48 knight_raider
heeeh tak tak oczywiście :] --> Włączyłem tryb Blondie Answer Mode....
17:43:14 Magda
Nie mówisz prawdy.. --> patrzcie - jakas inteligencja jednak jest
17:43:21 knight_raider
nie --> przytakujemy dalej...
17:44:44 knight_raider
Wysłany: 07 Lip 05 17:00 • Temat postu: Wasze rodziny...
Ja mam patologiczną rodzinę, ale to szczegół... Ojciec obrabia zawodowo banki i swych znjaomych nazywa "rodziną", a matka obrabia sąsiadki w bloku jak do której przyjdzie na kawe. Mam też brata (27 lat) który aktualnie pracuje w pornobiznesie jako "coffee manager" (roznosi kawe striptizerkom), ja w przyszłości pragnę być płatnym mordercą - gwałcicielem (bo kradzieża sie brzydze ("rodziną" tatusia zreszta też) Moja rodzina jest spox, choć ostatnio mam ucięła ręke tacie bo jej sie tasak umsnął, ale to szczegół...
A tak na serio to mam brata Łukasza (27lat), który własnie skończył studia magisterskie i jest magister (tornister) pedagog
Tata Endriu (Andrzej) pracuje jako zastępca kierownika w cechu rzemiosł róznych
Mutii Krystyna jest rencistką
Mam też królika o imieniu Prrrrrrrrrrutas Który jest panem domu, bo jak on coś powie to tak być musi (choć na razie milczy - czyli w rodzinie jest ok)
Heeh....
Eerionku byłeś z nami od praktycznie początku. Zawsze pomocny.... pamiętam jak szalałeś na forum we free4web. Były problemy z volem - ty byłeś z nami i przetrwałeś, rok temu w lato też było kupe spamu, ale ty byłeś z nami i przetrwałeś. Dopiero Taki coś jak Kai cie wykończyło... Kto by pomyślał...
Mam teraz ochote wykrzyczeć: "Prosze, stój, zostań!!" ale wiem, że to nic nie da... Odezwij sie czasem na gg... :cry:
@ Tidus
Sorka, ale moim zdaniem kiepsko ci w dredach... to tylko moje zdanie więc sie nie sugeruj... Te dredy cie jakoś wydłużaja i wysmuklają i poprostu oszpecają... ale skoro dzieffcynkom sie podoba to znaczy, że jest lux - ja tylko wyraziłem swoje zdanie
Wysłany: 13 Cze 05 18:52 • Temat postu: Świętujemy urodziny
po obejżeniu filmiku czuję dumę... Dumę z tego, że praktycznie od początku byłem z gnyskiem i starałem sie mu pomagać... strona przeżywałą i dobre chwile i złe, ale łżych juz nie będzie... z tego też czuję dumę, że strona jest wolna od vol'a, bo mogłoby jej teraz juz nie być, albo byłaby inna...
Wysłany: 12 Cze 05 01:11 • Temat postu: Łotr of the Ryngz : Drużyna Pierdzenia
Ja ci kurde dam żula!!! dawnoś w łeb nie dostał?
nie jestem żadnym żulem... kurde on robi normalną stereotypową karyuklaturę mojej osobowości!! to mi sie nie podoba